Dobrze zapowiadający się Alessandro Michieletto ma wszystko, by zostać gwiazdą siatkówki. Urodzony w grudniu 2001 roku zawodnik ma znakomite warunki fizyczne, 205 cm wzrostu, kompletnie wszystko, by zostać klasowym przyjmującym. Nikt się jednak nie spodziewał, że będzie tak dobry tak szybko.
Michieletto to członek złotego pokolenia Włochów. Zawodnicy z Półwyspu Apenińskiego w 2019 roku osiągnęli wielki sukces. W finale mistrzostw świata kadetów pokonali Rosję 3:1. Przyjmujący był tam jednym z najlepszych zawodników drużyny, poprowadził kolegów do złota, zdobył 20 punktów w finale.
Bez respektu dla legendy
Nic więc dziwnego, że po takim występie Michieletto zaczęto wróżyć wielką karierę. Pokazał, że ma mocną głowę i w najważniejszych meczach po prostu nie pęka. Rok później na mistrzostwach Europy juniorów wprawdzie jego ekipa zdobyła srebro, bowiem Rosjanie zrewanżowali się za porażkę z MŚ, lecz sam zawodnik otrzymał nagrodę MVP dla najlepszego gracza turnieju.
ZOBACZ WIDEO: Rozegranie największym problemem kadry siatkarzy? "Tego zdecydowanie brakowało z Iranem"
Przejście z juniorskiej do seniorskiej siatkówki nie zawsze jest płynne i niektórym zajmuje nawet kilka lat. Włoski przyjmujący jednak wszedł z buta do dorosłej siatkówki.
Jest wychowankiem Itas Trentino, legendarnego klubu z Półwyspu Apenińskiego, który trzykrotnie wygrywał Ligę Mistrzów. W tym roku klub z Trydentu miał podobne aspiracje. Konkurentami Michieletto na pozycji byli: jeden z najlepszych przyjmujących świata, Ricardo Lucarelli oraz utytułowany Dick Kooy. Wszyscy by pomyśleli, że Michieletto nie będzie miał wiele szans na grę. Stało się jednak inaczej.
Nastoletni Michieletto jednak znakomicie wykorzystał uraz Kooya. Angelo Lorenzetti musiał skorzystać z młodszego zawodnika, a ten odpłacił mu się znakomitą grą. Michieletto nawet po powrocie Kooya grał wiele, był jednym z najlepszych zawodników półfinałów Ligi Mistrzów, wyróżniał się także w Serie A. Itas Trentino zakończył jednak sezon bez żadnego trofeum. Zdobyli brąz ligi włoskiej, a w finale Champions League przegrali z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.
Niespodziewane powołanie na igrzyska
Nic więc dziwnego, że młody siatkarz znalazł się w orbicie zainteresowań Gianlorenzo Blenginiego. Został powołany na Ligę Narodów i wszyscy myśleli, że na tym się zakończy. Najlepsi zawodnicy z Półwyspu Apenińskiego nie pojechali bowiem na turniej i osobno przygotowali się do Tokio.
Michieletto zyskał jednak uznanie w oczach trenera i niespodziewanie dostał powołanie na igrzyska. Na najważniejszą imprezę czterolecia nie pojechał gwiazdor włoskiej kadry od wielu lat Filippo Lanza. Wydaje się jednak, że ryzykowna zagrywka Blenginiego się opłaciła.
Przyjmujący został rzucony na głęboką wodę. I od razu pokazał, że ma nerwy ze stali. Włosi na inauguracje przegrywali już z Kanadyjczykami 0:2, jednak zdołali odwrócić losy meczu i wygrać po tie-breaku. Duża w tym zasługa Michieletto, który został najlepiej punktującym siatkarzem drużyny.
- Bardzo dobrze dogaduję się z kolegami i to sprawia, że jestem lepszy. To dopiero początek, wiedzieliśmy, że ten mecz będzie prawdziwą batalią. Musimy się poprawiać, starałem się pomagać mojej drużynie jak najlepiej wykaraskać się z bardzo trudnej sytuacji - mówił po spotkaniu Michieletto.
Czy będzie kluczowym zawodnikiem w meczu z naszą reprezentacją? Początek starcia Polska - Włochy już w poniedziałek, 26 lipca, o godz. 7:20. Transmisja w kanałach TVP i Eurosportu, z kolei my zapraszamy na relację na żywo w WP SportoweFakty.
Czytaj więcej:
Tokio 2020. Japończycy bez szans. Udana inauguracja Piotra Kantora i Bartosza Łosiaka
Tokio 2020. Marokańczycy za słabi dla Grzegorza Fijałka i Michała Bryla. Pewny triumf polskiego duetu
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)