Z Tokio - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
- Ona nie psuje niczego!
Iga Świątek była momentami zrezygnowana. Po kolejnym efektownym returnie rywalki krzyknęła w stronę swojego sztabu, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Robiła co mogła, ale Paula Badosa zagrała na korcie numer 4 prawdopodobnie najlepszy tenis w życiu.
Potężne serwisy trafiające niemal w linię (83 procent pierwszego podania!!), forhendy, krosy. Nie da się zagrać bezbłędnego spotkania, ale Hiszpanka była w poniedziałek bliska perfekcji. Za tak grającą tenisistką Iga Świątek nie była w stanie nadążyć.
ZOBACZ WIDEO: "Bieganie kilometrów zabija predyspozycje". Dziesięcioboista szczerze o koniecznych wyborach w tej dyscyplinie
Tym bardziej, że Polka miała przeciwko sobie dwie rywalki. Także samą siebie.
Iga Świątek otwarcie zapowiadała, że igrzyska olimpijskie to dla niej najważniejsza impreza sezonu. Choć wiele gwiazd w ogóle zrezygnowało z przyjazdu do Tokio (Rafael Nadal, Roger Federer, Simona Halep, Serena Williams), ona nie miała oporów, by publicznie stwierdzić, że sukces w Japonii to cel numer jeden. Wcale nie Wielki Szlem.
I jej ambicję było widać na korcie. Po nieudanych akcjach, a także po kolejnych niesamowitych punktach rywalki, niezwykle się frustrowała. Przywołany na wstępie cytat był jednym z wielu takich zachowań.
Była też złość w boksie, ciskanie butelką, wyładowywanie swojej złości na rakiecie i piłce. Była też próba szukania pomocy w sztabie. - Więcej krosów! - odpowiadał trener Piotr Sierzputowski, nagradzając też głośnymi brawami udane akcje, których mimo wszystko nie brakowało.
Był też słynny okrzyk "jazda!" w drugim secie, gdy wydawało się, że Polka może przełamać Hiszpankę. To były przyjemne momenty dla nas i samej Świątek, przypominające najlepsze momenty z jej kariery.
Wszyscy zapamiętamy jednak inne obrazki. Kilka minut, które trwały w nieskończoność. Rozpacz Igi Świątek, która w samotności przeżywała porażkę, chowając twarz i łzy w ręczniku, musiały zaboleć każdego kibica, ale też dziennikarzy, którzy widzieli to z bliska.
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) July 26, 2021
. @iga_swiatek, głowa do góry!#HomeOfTheOlympics #Tokyo2020 #IgrzyskaOlimpijskie #Tennis #JazdaIga pic.twitter.com/S4OSb9VT9L
Obrazek pokazał brutalną prawdę - prędzej czy później, na końcu każdy z porażką zostaje sam. Nawet jeśli masz wokół siebie przyjaciół, świetny sztab, w tym psychologa Darię Abramowicz. Ona też chciała dać 20-latce czas na pierwsze przetrawienie bolesnej przegranej. Podeszła dopiero po kilku minutach, podtrzymując ją na duchu.
Choć wśród polskich dziennikarzy pojawiły się pytania, czy Świątek w ogóle przyjdzie do tzw. mixed-zony, i czy może nie zastąpi jej ktoś ze sztabu, młoda zawodniczka pokazała klasę i przyszła przed kamery. Odpowiadała rzeczowo, choć szczerze przyznała, że na ocenienie spotkania jest za wcześnie.
- Nie ma co ukrywać. Jestem smutna, druga runda może się wydawać słabym wynikiem, ale na pewno zdobyłam doświadczenie. I wyciągnę wnioski. Na kolejnych igrzyskach będę już przygotowana na wszystko. To dla mnie najistotniejsze - zapowiedziała z uśmiechem.
Najważniejszy pojedynek ciągle jednak przez nią. I znów rywalka nie będzie stała po drugiej stronie kortu. Pogodzenie się z bolesnym niepowodzeniem, przetrawienie go będzie kluczem do sukcesu nie w czekającym ją mikście, ale w dalszej karierze.
Trener Igi Świątek skomentował porażkę w Tokio. "To dużo ją kosztowało" - KLIKNIJ!
Tokio 2020. Katastrofa! Kolejny horror z udziałem Polaków! - KLIKNIJ!