Z Tokio Tomasz Skrzypczyński - WP SportoweFakty
- Czy był płacz? U mnie nie, ale zaraz będzie... - przyznała Ewa Trzebińska, by po chwili zamilknąć na kilkanaście sekund, przy okazji bardzo starając się powstrzymać łzy. Choć jej rozmowa z polskimi dziennikarzami odbyła się dobre trzy godziny po straceniu szans na medal igrzysk olimpijskich, emocje wciąż były duże.
Przypomnijmy, że po dramatycznym spotkaniu Polki przegrały ćwierćfinał z Estonkami 26:29. Biało-Czerwone długo prowadziły i dopiero w końcówce straciły przewagę. O wszystkim decydowała ostatnia walka, w której brała udział właśnie Ewa Trzebińska.
Nasza zawodniczka stoczyła porywający pojedynek z rywalką, jednak okazała się słabsza i szansa na medal olimpijski uciekła.
ZOBACZ WIDEO: Zimny prysznic dla polskich siatkarzy. "Z nożem na gardle potrafimy lepiej grać"
- Walka była do samego końca, jednak musiałam ryzykować a czas uciekał. Goniłam, ile mogłam. Muszę przyznać, że niefortunnie trafiłyśmy w losowaniu, bo Estonki są dla nas bardzo niewygodne, na dodatek są w znakomitej formie i moim zdaniem wygrają złoty medal - oceniła.
- Byłyśmy naprawdę bardzo dobrze przygotowane, wiedziałyśmy o mocnych stronach rywalek. Trochę za dużo było błędów własnych, dałyśmy się kilka razy niepotrzebnie sprowokować.
32-latka nie zamierzała ukrywać, że celem Polek był medal.
- Wszystkie przyjechałyśmy tutaj po coś innego... Ale to tylko sport. Wszystkie teraz potrzebujemy trochę przerwy, żeby się zastanowić do dalej... - ujawniła.
Po porażce z Estonią Polki wygrały jeszcze spotkanie z ROC (31:25), jednak w spotkaniu o piątą lokatę uległy Amerykankom (26:33). - Jestem bardzo zła po tej porażce. Nawet bardziej, niż po przegranej z Estonkami - oceniła nasza zawodniczka.