Artykuł został przygotowany w ramach współpracy z upday.
Z Tokio - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Michał Kubiak, kapitan siatkarskiej reprezentacji, a od 2016 roku zawodnik Panasonic Panthers Hirakata, na długo przed startem igrzysk ostrzegał, że lipiec i sierpień to w Japonii miesiące, w których pogoda nie daje żyć. Multimedalista olimpijski Robert Korzeniowski też mówił, że japoński klimat jest zabójczy. Walkę o medal MŚ w Tokio w 1991 roku, w 30-stopniowym upale i niemal stuprocentowej wilgotności, wspomina jako najtrudniejsze 50 kilometrów w swojej karierze. - Nigdy w życiu nie zaznałem gorszej sauny - mówił o tamtych mistrzostwach.
W oficjalnych broszurach Japończycy opisywali swoje letnie miesiące zupełnie inaczej. Przekonywali, że "wiele dni łagodnej i słonecznej pogody stanowi idealny klimat dla sportowców i umożliwia im osiąganie świetnych wyników". Po starcie igrzysk szybko okazało się, że to całkowita nieprawda. To prawda, jest słonecznie. Ale łagodnie? To chyba jedno z ostatnich słów, jakiego można użyć dla określenia tutejszej pogody.
Poszukiwanie smugi cienia
Wystarczy krótki spacer, by przekonać się, że na przełomie lipca i sierpnia tokijski klimat w mgnieniu oka wyciąga z człowieka całą energię, zwłaszcza gdy niemal cały czas trzeba chodzić w masce. Bez czapki i przeciwsłonecznych okularów lepiej nie wychodzić na ulicę. W czasie trzykilometrowego spaceru z jednego obiektu sportowego do drugiego już w połowie drogi zaczynasz myśleć, że popełniłeś błąd.
ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Ryszard Czarnecki spokojny o los Polaków. "Worek medali został rozwiązany"
I rozglądasz się, czy gdybyś nagle zasłabł, ktoś to zauważy. Każda smuga cienia jest na wagę złota. Każdy podmuch wiatru to wybawienie. Te ostatnie w położonym nad zatoką mieście na szczęście pojawiają się często.
Wysoką temperaturę jeszcze da się wytrzymać, w czasie igrzysk dzienna średnia bywała nawet wyższa - tutaj to trochę ponad 26 stopni Celsjusza, w Atlancie i w Atenach przekraczała 27. To wilgotność powietrza wykańcza. Kiedy nie wieje, powietrze stoi i zamienia ulicę w niechcianą saunę. Patrząc na miejscowych, którzy w takich warunkach jeżdżą rowerami w maskach na twarzy, kiedy ty swoją już dawno trzymasz w ręku i kolejne kroki stawiasz z coraz większym trudem, zastanawiasz się, czy ich organizmy naprawdę tak bardzo różnią się od twojego. A kiedy widzisz na przykład wykonany z metalowych elementów podjazd dla samochodów, dobrze wiesz, że małe potknięcie i upadek na nieosłonięte części ciała zakończyłby się bolesnymi poparzeniami.
I teraz pomyśl, że w tych warunkach musisz uprawiać wyczynowy sport. Nie ma możliwości, żeby wszyscy uczestnicy igrzysk wytrzymali to gęste piekło. I nie wytrzymują.
Meta poległych
Jako pierwsza zasłabła startująca w strzelectwie Rosjanka Swietłana Gombojewa, która po swoim występie straciła przytomność. - Nie mogła tego znieść, cały dzień w upale - mówił jej trener.
Potem były zawody triathlonowe. Kobiety i mężczyźni z żelaza, z nadludzką wręcz wytrzymałością, po pływaniu, jeździe na rowerze i biegu padali na ziemię i długo się nie podnosili. Linia mety wyglądała jak pole bitwy przed policzeniem i zebraniem z niego poległych.
To właśnie wtedy publicysta amerykańskiego serwisu internetowego Yahoo! Dan Wetzel napisał, że Japończycy przed igrzyskami "kłamali jak diabli". Że za mordercze upały nie są odpowiedzialni, ale przekonywanie o "idealnym klimacie" było nie w porządku. A teraz za to zaklinanie rzeczywistości płacą sportowcy.
Ciało nie wytrzymało
Bardzo wysoką cenę zapłaciła hiszpańska tenisistka Paula Badosa. W meczu 1/4 finału singla kobiet pogromczyni Igi Świątek przeżyła wielki dramat. Totalnie wyczerpana poddała mecz w drugim secie z powodu udaru słonecznego, a kort opuściła na wózku inwalidzkim. - Od pierwszego dnia warunki były wymagające, próbowaliśmy się dostosować, ale dziś ciało nie wytrzymało - powiedziała 23-letnia zawodniczka, gdy doszła już do siebie.
To nie jedyna taka sytuacja na kortach tenisowych, gdzie temperatura na wysokości bioder, około 70 centymetrów nad ziemią, sięgała ponoć 70 stopni Celsjusza. W czasie spotkania Magdy Linette zasłabła dziewczynka do podawania piłek. Stefanos Tsitsipas i Anastazja Pawluczenkowa kończyli swoje mecze skrajnie wyczerpani, problemy ze zniesieniem upału miał także Novak Djoković.
Rosjanin Danił Miedwiediew, numer 2 w rankingu ATP, w czasie jednego ze swoich spotkań mówił do sędziego: - Mogę dokończyć ten mecz, ale mogę umrzeć. Jeśli umrę, kto weźmie na siebie odpowiedzialność? Potem 25-latek stwierdził, że w całej swojej karierze nigdy nie spotkał się z takimi warunkami.
Przekładane zawody
Inną areną, na której sportowcy są szczególnie narażeni, jest kort do siatkówki plażowej. Kiedy świeci słońce, na nieosłoniętych trybunach nie da się wytrzymać. Piasek trzeba polewać wodą, bo kiedy się nagrzeje, parzy zawodników i zawodniczki w stopy, uniemożliwiając grę.
W tenisie przypadek Badosy skłonił organizatorów do zmiany godzin rozgrywania meczów. Przychylono się do żądań niektórych graczy i pierwsze mecze przełożono z godziny 11 na 15. W siatkówce plażowej wciąż gra się od 9 rano do 22. Co prawda plażowcy są do takich warunków trochę bardziej przyzwyczajeni, spotykają się z nimi w Meksyku czy w niektórych turniejach w Brazylii. Wydaje się jednak, że na upalną tokijską saunę nikt nie jest w stanie całkowicie się uodpornić.
Chcesz wiedzieć więcej? Pobierz upday z Google Play lub z App Store!
Czytaj także:
Tokio 2020. Japonia stanem umysłu. To kraj paradoksów
63 sportowców musiało natychmiast wrócić do hotelu. Duży chaos w Tokio