Od skandalu do medalu. Fantastyczny Patryk Dobek

Getty Images / Patrick Smith / Na zdjęciu: Patryk Dobek
Getty Images / Patrick Smith / Na zdjęciu: Patryk Dobek

Gdyby nie przełożone igrzyska, tego medalu by nie było. Jeszcze rok temu Patryk Dobek nie biegał 800 m. A dzisiaj właśnie zdobył brąz olimpijski na tym dystansie. Droga do niego była niezwykle kręta i pełna wybojów.

[b]

Z Tokio - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty[/b]

Nieprawdopodobne. Ale prawdziwe! Patryk Dobek zdobył brązowy medal igrzysk olimpijski w biegu na 800 metrów, choć trenuje ten dystans od 2020 roku!

Tego medalu nie byłoby, gdyby nie Zbigniew Król. To właśnie doświadczony trener, wychowawca medalistów mistrzostw świata: Pawła Czapiewskiego i Adama Kszczota, zrobił z Patryka Dobka jednego z najlepszych 800-metrowców świata. I dokonał tego w zaledwie kilkanaście miesięcy!

Przecież współpracę z zawodnikiem trener rozpoczął w drugiej połowie 2020 roku i gdyby nie przełożenie igrzysk olimpijskich na kolejny, ta piękna historia by się nie napisała.

ZOBACZ WIDEO: Niespodziewany medal dla Polaka w Tokio. "Już nie będzie kłótni w domu"

Wcześniej Dobek był uznawany za wielki, ale jednak nie do końca spełniony talent polskich biegów. Zaczynał znakomicie, ale od 400 metrów. Na Mistrzostwach Europy Juniorów w Barcelonie w 2012 roku był najszybszym członkiem sztafety, która sięgnęła tam po srebro.

Dwa lata później postanowił przejść na płotki. I po zaledwie kilkunastu biegach Dobek zbliżył się do rekordu Polski Marka Plawgo (48,12 s) na mniej niż 0,3 sekundy! Na mistrzostwach świata w Pekinie osiągnął 48,40 s i pobicie go wydawało się kwestią czasu. Plawgo nie miał nawet wątpliwości, że młodszy kolega zejdzie poniżej 48 sekund.

Jednak niestety, po udanym 2015 roku, kariera Dobka zwolniła. Głośniej nie było o jego świetnych wynikach, ale konflikcie z trenerem Krzysztofem Szałachem, któremu publicznie zarzucił popełnienie błędów w przygotowaniach do igrzysk w Rio de Janeiro.

"Całe przygotowanie w tym sezonie to jakiś wielki błąd, który przerósł szkoleniowca. No cóż, za błędy się płaci, szkoda, że ci, co powinni, nie rozumieją swoich złych decyzji. Ja swoje przeżyłem w tym sezonie, mogłem odpuścić i tutaj nie być, lecz walczyłem w zaparte. To wielka nauczka dla mnie na zmiany, na kolejny krok w przód" - napisał wówczas w mediach społecznościowych.

W Brazylii wypadł fatalnie, przepadł w eliminacjach, zajmując 42. miejsce na 47 startujących. Równie kiepskie wspomnienia ma ze swoich pierwszych igrzysk olimpijskich. Miał zaledwie 18 lat, gdy poleciał do Londynu jako członek sztafety 4x400 metrów. Start Lisowczyków zakończył się jednak fatalnie - Polacy nie awansowali do finału, ale głośniej było o bójce, do jakiej miało dojść w wiosce olimpijskiej właśnie z udziałem Dobka.

Jednego wieczoru nastolatek miał poróżnić się ze starszym Kamilem Budziejewskim. Doszło do szarpaniny - to jedyne co łączy wersję obu zawodników. Może jeszcze to, że obaj nie znaleźli się w składzie na eliminacje.

I może gdyby nie Zbigniew Król, dziś Dobek tylko wzdrygałby się na samo wspomnienie igrzysk olimpijskich. Dziś Londyn i Rio to już jednak dla niego historia przykryta grubym kurzem, Tokio to czas euforii i spełnienia marzeń.

Szkoleniowiec broni się jednak przed tezami, że to on stworzył potwora. Jego zdaniem dostał już po prostu gotowego zawodnika, którego świetnie przygotowali poprzednicy.

- On na pierwszych treningach wytrzymałościowych odstawał od dziewczyn. Po dwóch miesiącach pracy one nie mogły być już jego partnerkami do pracy treningowej. Wielka w tym zasługa jego dawnego trenera Krzysztofa Szałacha, który zbudował świetne podwaliny pod wytrzymałość tego chłopaka. Potem Walentyn Bondarenko pracował nad jego szybkością. Ja tylko pazernie wykorzystałem te elementy - mówi.

Z kolei według rekordzisty Polski Pawła Czapiewskiego, który zna go od dziecka, Dobek już od lat powinien być skupiony tylko na 800 metrach. - On ma większe szanse na medal olimpijski, niż miałem ja, Marcin Lewandowski i nawet Adam Kszczot - zapowiadał przed igrzyskami były halowy mistrz Europy i medalista mistrzostw świata.

Na początku Dobek nie wiedział o wszystkich planach swojego trenera. Król w tajemnicy przed nim dokładał do treningu elementy z 800 metrów. Halowe starty na tym dystansie miały być tylko pewną ciekawostką. Efekty przyszły jednak najśmielsze oczekiwania - Dobek zaczął wygrywać wszędzie i ze wszystkimi. Gdy w marcu zdobył złoty medal Halowych Mistrzostw Europy, już nie był ciekawostką.

Wiosną tylko podsycił nadzieje kibiców na olimpijski medal, gdy na Memoriale Janusza Kusocińskiego przebiegł 800 m w 1:43,73 s i został na pewien czas liderem światowych tabel w 2021 roku. Wyglądał jak profesor, na szczęście w Tokio nie stracił tego tytułu.

W środę zrobił to po raz kolejny jakby biegał ten dystans od kilkunastu lat. Znów nie nadrabiał dodatkowych metrów, trzymał się pierwszego toru i w końcówce zaatakował, co dało brązowy medal! Niezwykły sukces zawodnika, na którym pół sportowej Polski postawiło już krzyżyk.

Dobek przeżył już wiele, jednak ma wciąż tylko 27 lat. Medal igrzysk nie musi być wcale ostatnim wielkim sukcesem w karierze.

Źródło artykułu: