Do Domu Kultury w Osowie, gdzie wójt zorganizował strefę kibica, przyszli między innymi rodzice sportowca, jego dziadek i wiele innych osób z pobliskich miejscowości z obrębu gminy Karsin. - Chcieliśmy w ten sposób podziękować Patrykowi, że awansował do finałowej rundy. To już było wielkie osiągnięcie. Nawet nie myśleliśmy o medalu - mówi nam Krzysztof Narloch, pierwszy nauczyciel WF-u ze szkoły podstawowej Patryka Dobka. Doskonale pamięta, jak nasz medalista zaczynał.
- Od zawsze biegał. W podstawówce wygrywał prawie każde zawody. A jak nie, to przynajmniej był na podium. W gimnazjum też. Startował i w biegach ulicznych. Wszędzie biegał. Do dziś pozostał mu ten charakterystyczny styl. Zaczyna bardzo spokojnie, a później na ostatnim okrążeniu przyspiesza, daje czadu, goni. Niesamowite. Najpierw luz, później pełen gaz - wspomina Narloch.
Każdy dom wysłał reprezentanta
Marta Kulas pracująca jako fotograf dla Urzędu Gminy Karsin nie pamięta, by w ostatnim czasie jakiekolwiek wydarzenie wzbudziło tak duże zainteresowanie. Do domu kultury przyszło około 300 osób, a cała wioska liczy niespełna 450 mieszkańców.
ZOBACZ WIDEO: Niespodziewany medal dla Polaka w Tokio. "Już nie będzie kłótni w domu"
- Sporą frekwencję mamy zawsze przy okazji pikników rodzinnych lub święta Trzech Króli, ale z taką pompą dawno nie mieliśmy do czynienia w Osowie - mówi Kulas. - A pamiętajmy, że Patryk biegał w środku tygodnia, podczas gdy większość osób jest w pracy, około godziny 13 i to w okresie żniw. Chyba nie pomylę się, jeżeli powiem, że przyszedł chociaż jeden reprezentant z każdego domu w Osowie. Zaangażowanie w doping było ogromne - relacjonuje (fotorelacja z tego wydarzenia TUTAJ).
Ojciec sportowca, Sławomir Dobek nie kryje, że płakał po biegu. - Nie wiem, kto bardziej: żona czy ja. Łzy leciały - mówi nam wzruszony ojciec sportowca. - W człowieku te emocje nagle wybuchły. Mówiliśmy przed startem, żeby tylko nie było potknięcia, to dalej sobie poradzi. Piękne chwile, pękamy z dumy - opowiada Dobek senior.
- Z jego szwagrem rozmawiałem - wtrąca Narloch. - Mówił, że gadali przed finałem i Patryk się stresował. Ale to silny mentalnie chłopak, udźwignął to. Współczułem mu tych nerwów. Sam się stresowałem, jakbym to ja miał wystartować. Dużo ten bieg kosztował Patryka, był wykończony. "Cisnęli" go z prawej, z lewej, ale dał radę. Gdy wbiegł na metę, prawie się popłakałem - opowiada nauczyciel WF-u.
Podczas pandemii koronawirusa Dobek przyjeżdżał w rodzinne strony i trenował w lesie. - Biegał tu u nas, tereny mamy piękne - zachwala Sławomir Dobek. - Na tartan do Karsina jeździł i ćwiczył szybkość. W Szczecinie, gdzie mieszka z żoną, prawie wszystko było zamknięte. W Osowie szlifował formę - mówi ojciec naszego medalisty.
Biegł po marzenia
To drugie igrzyska w karierze Dobka. W Rio de Janeiro w 2016 roku zakończył swój start na eliminacjach w biegu na 400 metrów przez płotki. - Nie chciał o tym głośno mówić, ale wierzył w medal. Miał takie marzenie - przywieźć z Tokio jakiś krążek - kontynuuje Dobek senior. - Nie dzwoniliśmy do syna w czasie olimpiady, nie chcieliśmy mu przeszkadzać. Widziałem w telewizji, jak mówił po awansie do finału. Cieszył się. Wiedział, że zrobił swoje. Później pobiegł już tylko po marzenia - mówi ojciec sportowca.
Dobek senior, łapiąc zasięg telefoniczny podczas drogi powrotnej do domu, nie mógł uwierzyć, co się stało. - Chłopak z małej wsi wyjechał w świat reprezentować Polskę. Słyszy pan, jak to brzmi? To aż niemożliwe - mówi ojciec zawodnika. - Chłopak z wioski medalistą olimpijskim. Ja chyba śnię - niedowierzał.
- Chciałbym podziękować wszystkim, którzy syna wspierali. I wszystkich, którzy przyszli oglądać go w Osowie. To był szok, gdy zobaczyliśmy tyle osób. A medal jest ukoronowaniem jego całej kariery - kontynuuje Dobek senior.
Orkiestra czeka na trębacza
Patryk Dobek jest pierwszym polskim medalistą w biegu na 800 metrów, choć dopiero przed rokiem zmienił konkurencję. Wcześniej startował w biegach przez płotki i gdyby nie pandemia i przełożenie igrzysk o rok, pewnie w Japonii wystartowałby właśnie w tej konkurencji. Mało brakowało, a sportowiec wybrałby jednak inną profesję. Chciał iść do szkoły muzycznej. Od małego grał na trąbce.
- Zaczęło się, gdy miał 9 lat - opowiada Sławomir Dobek. - Do orkiestry w straży pożarnej brali chłopaków starszych, ale dla syna zrobili wyjątek. Do tego stopnia nauczył się grać, że był pierwszą trąbką w okolicy. Grał na ważnych uroczystościach lokalnych, w kościele. Później zmienił instrument na dużą tubę. Teraz, w Szczecinie, śpiewa w chórze. Chciał pójść w muzykę, ale wybrał sport. Chyba dobrze się stało - uśmiecha się ojciec zawodnika.
Patryk Dobek jest druhem Ochotniczej Straży Pożarnej w Osowie. Wójt zapewniał podczas spotkania w strefie kibica, że sportowiec zostanie honorowym obywatelem gminy Karsin. Imieniem sportowca ma się również nazywać sala gimnastyczna w tamtejszym gimnazjum, do którego chodził biegacz. Narloch mówi, że cała wieś czeka już na przyjazd Dobka. - Patryka przywita orkiestra, będą wozy strażackie. Już teraz, po medalu, wodę lali z wozów - opowiada. - Wójt mówi, że będzie zabawa. Pewnie jeszcze większa, niż w strefie kibica - zapewnia nauczyciel.
Dobek ma wyjątkowo szczęśliwy rok. Został mistrzem Europy, zdobył medal igrzysk, a niedawno z żoną Anastasią doczekali się córki Sofii.
Tokio 2020. Na takie rzuty czekaliśmy! Dwa medale Polaków!
Znów cztery krążki! Sprawdź klasyfikację medalową