"Pan Bóg poddaje mnie próbie". Marcin Lewandowski komentuje swój dramat na bieżni
Marcin Lewandowski z powodu kontuzji nie ukończył półfinału biegu na 1500 metrów w Tokio 2020. Polak w rozmowie z TVP wyznał, co było powodem przedwczesnego zakończenia biegu.
W nim zabrakło już szczęścia. Lewandowski na 300 metrów przed metą zszedł z trasy. Powodem była kontuzja, która sprawiła, że marzenia o medalu polskiego biegacza prysły niczym bańka mydlana.
Lewandowski nie ukrywał rozczarowania. - Wielki pech, ale i tak jestem szczęśliwym człowiekiem, bo jestem szczęśliwym mężem, ojcem i przyjacielem. Ludzie mają większe problemy niż ja. Wierzę, że to wszystko ma sens, że ten pech, który mnie teraz prześladuje, w przyszłości będzie moim zbawieniem - powiedział w rozmowie z TVP.
Przed kamerami wyznał, że do Tokio przyjechał z kontuzją, ale liczył, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i pozwoli na awans do finału i walkę o olimpijski medal.
- Przyjechałem tutaj z drobnym urazem łydki. USG nic złego oprócz blizny nie pokazało. Powiedziałem sobie, że będę ryzykował i dam z siebie wszystko. W pewnym momencie nie byłem już w stanie jednak biec. Nie wiem jak wielkiej próbie Pan Bóg mnie poddaje, ale pozostaje mi to wziąć na klatę - dodał.
Lewandowski to jeden z najlepszych polskich biegaczy w ostatnich latach. W swoim dorobku ma brązowy medal mistrzostw świata 2019 czy trzy krążki (jeden złoty i dwa srebrne) mistrzostw Europy.
Czytaj także:
Tokio 2020. Złoto dla Amerykanki, Dorota Borowska na 4. miejscu
Tokio 2020. Świetne eliminacje Lićwinko. Biało-Czerwona w finale