Spotkanie o złoty medal olimpijski zapowiadało się fantastycznie. Brazylijki bardzo chciały sobie powetować brak podium na poprzednich, domowych igrzyskach w Rio de Janeiro. W 2008 i 2012 sięgały bowiem po mistrzostwo. Z kolei Amerykanki w swojej historii mają olimpijskie srebro i brąz, ale złota dotąd nigdy nie miały.
W półfinale Brazylijki nie miały żadnych problemów z pokonaniem Korei Południowej, zaś Amerykanki - nadspodziewanie szybko - rozbiły reprezentację Serbii, która w niedzielę wygrała w trzech setach walkę o brązowy medal (więcej TUTAJ). Canarinhas musiały jednak radzić sobie bez podstawowej atakującej Tandary Caixety, która została zawieszona po tym, jak w jej organizmie wykryto niedozwolone środki.
Już samo wejście w mecz siatkarki Karcha Kiraly'ego miały bardzo mocne i skuteczne. Wygrały sześć z siedmiu pierwszych akcji. Od początku Foluke Akinradewo ustawiła bardzo wysoko poprzeczkę na zagrywce, a Michelle Bartsch i Andrea Drews w ataku. Brazylijki z kolei borykały się z problemami z kończeniem piłek. Kroku wprawdzie dotrzymywały, ale to tylko oznaczało, że przewaga z początku seta utrzymała się do jego końca. Amerykanki wygrały do 21.
ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. "Mógł z powodzeniem walczyć o medal". Ennaoui zdradza kulisy startu i przygotowań Marcina Lewandowskiego
W drugiej partii siatkarki spod Gwieździstego Sztandaru pedał gazu docisnęły na zagrywce w środkowej fazie tej części gry. Między innymi dzięki wspominanej Akinradewo momentalnie z 11:8 dla USA zrobiło się 18:10. Trzeba tu pochwalić amerykańską środkową nie tylko za postawę w polu serwisowym, ale i pod siatką, gdzie wraz z Haleigh Washington pokazywały różnicę na tle dalej zszokowanych rywalek. Po niecałej godzinie gry i porażce do 20 w tym secie Brazylia przegrywała już 0:2.
Trzecia odsłona, choć takie określenie finałowi olimpijskiemu raczej nie przystoi, to już były siatkarskie dożynki. Z każdą kolejną przegraną akcją Brazylijki traciły wiarę w to, że są w stanie ugrać choćby honorowego seta, o odwracaniu losów spotkania nie wspominając. Siatkarki ze Stanów Zjednoczonych nie dość, że były zabójczo skuteczne, to jeszcze miały przy tym sporo radości.
Rozbiły przeciwniczki 25:14, co pozwoliło im wygrać 3:0 całe spotkanie i po raz pierwszy w historii sięgnąć po złoty medal igrzysk olimpijskich. Łzami radości zalały się nie tylko zawodniczki, ale też trener Karch Kiraly, który pracuje z tym zespołem od 2008 roku.
Brazylia - USA 0:3 (21:25, 20:25, 14:25)
Brazylia: Macris, Gabi, Ana Carolina, Rosamaria, Fe Garay, Carol, Brait (libero) oraz Roberta, Natalia, Ana Cristina, Beatriz.
USA: Poulteer, Larson, Akinradewo, Drews, Bartsch-Hackley, Washinghton, Won-Orantes (libero) oraz Hill.
Czytaj również: "Czuję pustkę, ciężko będzie się pozbierać". Siatkarze ROC załamani po przegranym finale