To nie powinno się wydarzyć. Bieg maratoński w ramach igrzysk olimpijskich Tokio 2020 rozgrywany był w Sapporo, gdzie również panowała upalna temperatura i to pomimo tego, że zawody rozpoczęły się wczesnym rankiem. Po zakończeniu rywalizacji najczęściej mówiono nie o triumfatorze Eliudzie Kipchoge, ale o Francuzie Morhadzie Amdounim.
I to nie ze względu na wynik Amdouni został zapamiętany przez kibiców. Finiszował on na 17. miejscu, sześć minut po triumfatorze. Jednak na jednym z punktów odżywczych, gdzie maratończycy mogli uzupełnić płyny, Francuz strącił wszystkie butelki z wodą. Złapał dopiero ostatnią.
Sytuację tę nagrały kamery i widział to cały świat. Oburzenie były ogromne. Biegacz w komentarzach był oskarżany o to, że działał niezgodnie z zasadami fair-play i chciał przeszkodzić swoim rywalom. Fala krytyki dotarła do Francuza, który postanowił wydać oświadczenie.
ZOBACZ WIDEO: "Przegraliśmy z mistrzami olimpijskimi". Wygrana Francuzów osładza polską porażkę
Jego tłumaczenie jest zaskakujące i kuriozalne. Francuz nie poczuwa się do winy i - choć nie mówi o tym bezpośrednio - obarcza nią organizatorów.
"Aby zakończyć wszystkie kontrowersje, chcę to wyjaśnić, aby wszyscy zrozumieli, co się naprawdę stało. Butelki są moczone w wodzie, by zagwarantować ich świeżość. To sprawia, że są śliskie. Jasne jest, że próbuje się sięgnąć po tę na początku rzędu. Jednak ta i kolejne wyślizgnęły mi się z rąk. Dobrze, że udało mi się złapać ostatnią z butelek" - przekazał, a jego słowa cytuje brytyjski Eurosport.
Czytaj także:
Jedna z największych sensacji igrzysk. "To jakby Polacy wygrali Euro"
Adam Kszczot przekazał niepokojące wieści. Zdradził plany na najbliższą przyszłość