Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Czym dla tenisistów są igrzyska olimpijskie?
Marta Domachowska, była 37. tenisistka w rankingu WTA: Tenisiści startują cały rok, turnieje są tydzień w tydzień. Nie mamy tak, jak niektórzy sportowcy, że przez rok przygotowujemy się do igrzysk. Nie czujemy atmosfery przygotowań konkretnie pod tę imprezę. Dla nas to po prostu dodatkowy turniej. Oczywiście na samych igrzyskach jest niesamowicie. W wiosce są wszyscy najlepsi sportowcy, dopingują się nawzajem. Jest to wielkie przeżycie.
Sama ranga turnieju olimpijskiego nie jest zbyt wysoka. Nie ma puli nagród, a punkty nie odpowiadają największym turniejom w roku.
Grałam igrzyska w 2008 roku, więc od tamtego czasu sporo minęło! Punkty jednak faktycznie nie są duże. Ale sam fakt, że gra się dla kraju, to dobre wspomnienie. W tym roku igrzyska będą inne, bo bez kibiców. Obostrzenia na pewno też będą duże. Wątpię, żeby zawodnicy mogli ze sobą przebywać. Trudno mi sobie to wyobrazić.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak spędza wakacje dziewczyna Ronaldo
Co najlepiej pani wspomina z Pekinu poza całą częścią sportową?
Na miejscu, a ja grałam singla i debla, koncentrujemy się na swoich startach. Po starcie można zostać i kogoś dopingować. My zostaliśmy 1-2 dni i trzeba było lecieć na kolejne starty. Mogłyśmy iść na otwarcie, więc spotkałyśmy tam wielu wspaniałych sportowców. Mam jeszcze akredytację z igrzysk, a przy niej mnóstwo przypinek. Wszyscy sportowcy z różnych państw się wymieniali ze sobą. Dostaliśmy książki ze sportowcami z Polski. Zbieraliśmy podpisy, wymienialiśmy się tym. To na pewno duża pamiątka.
Kibice w Polsce mają rozbudzone nadzieje na medal ze względu na ostatnie dobre starty.
Mam nadzieję, że uda się zdobyć Polakom w tenisie jakiś medal. Jeszcze nikomu się nie udało. Nie wiem, jaka będzie obsada, bo to się cały czas zmienia. Nie wszyscy chcą brać udział w tegorocznych igrzyskach ze względu na koronawirusa i obostrzenia.
Co pani sądzi o tenisie Igi Świątek? Wyróżnia się na tle innych tenisistek swoją grą. No i jest jeszcze Hubert Hurkacz, który kilka dni temu grał półfinał Wimbledonu.
Bardzo mi się podoba, jak Iga gra. Agresywnie, szybko. Lubię taki styl gry. Jest bardzo utalentowana. Mam nadzieję, że będzie się rozwijała i uda jej się osiągnąć sportowe maksimum, bo ma duży potencjał. W przypadku Huberta trudniej jest mi się wypowiedzieć, bo to jest jednak męski tenis. Trochę mniej go śledzę.
I jest jeszcze Magda Linette, która stylem przypomina troszkę pani tenis.
Magda zrobiła bardzo duże postępy. Ostatni Wimbledon pokazał, że jest w świetnej formie. Współpraca z Dawidem Celtem jej służy. Grała mocno, szybko. To bardzo pracowita dziewczyna i widać, że pnie się do przodu.
Dużo dobrego dzieje się w polskim tenisie, bo rozmawiamy o trzech singlistach, a przecież jest jeszcze kilka osób aspirujących do dołączenia do czołówki. Wcześniej tak dobrze nie było.
Kiedy zaczynałam, to faktycznie z Polski byłam tylko ja. Potem dołączyli Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski. Później przyszedł taki czas, kiedy pojawiła się Agnieszka Radwańska, razem z nią do czołówki przebiły się Andżelika Kerber i Karolina Woźniacka (Niemka i Dunka o polskim pochodzeniu - przyp. red.). Grono polskie robiło się coraz większe. Teraz jest tak już w sumie od kilku lat. Na pewno lepiej jest móc spotkać się czy iść na kolację z kimś z Polski i urozmaicić sobie czas podczas turniejów.
Jest coś, za czym pani nie tęskni od zawieszenia kariery?
Najmniej mi brakowało podróżowania i życia w hotelach, na walizkach. To było dla mnie ciężkie. Podróżowanie samolotem to coś, co po długim czasie stało się uciążliwe.
Wróciła pani do gry na 95. Narodowe Mistrzostwa Polski. To jedyny start?
Gdy zaczynałam trenować, to myślałam, że to jednorazowe. Jednak kiedy zaczęłam trochę więcej się przygotowywać, zrobiło się całkiem fajnie. Patrząc jednak na to, że jeżeli ponownie chciałabym grać, to trzeba znów podróżować, przechodzić przez wszystkie poziomy, turnieje, to z perspektywy czasu jest to ciężka droga, żeby zacząć od zera. Są turnieje w Polsce, a ja już trenowałam, nie wykluczam więc, że zagram jeszcze gdzieś w okolicy.
Niektórzy wracają tylko do gry podwójnej...
Nigdy nie byłam deblistką i nie przepadałam za tym. Ciężko byłoby mi się zmotywować dla debla właśnie.
Ewentualny powrót pewnie oznaczałby jeszcze więcej treningów?
I tak mi się wydaje, że dużo trenowałam! Grałam trzy-cztery razy w tygodniu w tenisa, a przynajmniej raz lub dwa robiłam przygotowanie fizyczne. Co przy małym dziecku było dość męczące. Są jednak dziewczyny, które są mamami i podróżują z dziećmi, na pewno musi być to trudne i musi być dodatkowa osoba, która zajmuje się dzieckiem. Na dłuższą metę ciężko trenować i wychowywać dziecko. U mnie jednak plan dnia jest zorganizowany pod synka. Kiedy się trenuje, to plan musi być ustawiony pod zawodnika. Musi być czas na odpoczynek, bo inaczej nie da rady.
Czytaj też:
Iga Świątek ujawniła, jak "motywowała" polskich siatkarzy. Co za riposta!
Organizatorzy turnieju w Gdyni przyznali dzikie karty. Wśród nagrodzonych pięć Polek