36-latek jest obok Roberta Karasia najwytrwalszym zawodnikiem na trasie i w dotychczasowej rywalizacji przespał zaledwie niecałe cztery godziny. Snu byłoby pewnie jeszcze mniej, gdyby nie defekt roweru, który wymusił dwugodzinny postój. Tak mało przerw na sen nie jest zresztą żadnym zaskoczeniem, bo przed zawodami Adrian Kostera zakładał, że podczas wyzwania trwającego 7,5 dnia na sen poświęci maksymalnie... około ośmiu godzin.
Przypomnijmy, że podczas trwającego w szwajcarskim mieście Buchs wyścigu Deca Ultra Triathlon, śmiałkowie mają do pokonania dystans 10-krotnego IronMana, czyli 38 km pływania, 1800 km jazdy na rowerze, 422 km biegania.
Dla normalnego człowieka to niewyobrażalne, ale Kostera długo pracował nad tym, by przyzwyczaić swój organizm do wyjątkowo dużych obciążeń. Dzięki temu potrafi zasnąć praktycznie w każdych warunkach i sprawić, że nawet kilka minut snu może być efektywniejsze, niż kilkanaście godzin u normalnego człowieka.
Po trzech minutach wstał zupełnie rześki
Z tego też powodu przedstartowa strategia zakładała wiele 10-minutowych przerw na sen, ale w praktyce wiele z nich kończy się po zaledwie kilku minutach, bo tyle wystarcza, by Kostera obudził się... rześki i gotowy na kolejne kilometry.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisistka rozczuliła fanów. Pokazała wyjątkowy trening
- Od kiedy tylko pamiętam, potrafiłem utrzymać wydajność pracy przez kilkanaście godzin i praktycznie nigdy nie odczuwałem wielkiego zmęczenia. Co ciekawe, z pierwszej pracy zostałem wyrzucony, bo szef uznał, że na pewno nałogowo przyjmuję amfetaminę. Nie wyobrażał sobie, by ktoś potrafił tak długo pracować fizycznie bez chwili wytchnienia - opowiadał nam Kostera chwilę przed wyzwaniem.
Przez ostatnich sześć lat Kostera łączył triathlonowe treningi z wielogodzinną pracą w szklarni, jego trybu życia nie wytrzymałaby większość ludzi.
- Zaczynając przygodę z triathlonem, postanowiłem, że zrobię wszystko, by moje treningi nie utrudniły mi relacji z żoną. Po pracy wypełniałem więc wszystkie obowiązki w domu, a wieczorami spędzaliśmy czas jak dotąd. Jedyną różnicą było to, że gdy żona zasypiała, ja wymykałem się z łóżka i szedłem w nocy na kilkugodzinny trening. Raz było to bieganie w lesie, innym razem jazda na rowerze, albo pływanie w pobliskim jeziorze. Aby pogodzić wszystkie obowiązki spałem po 4-6 godzin dziennie - przyznaje ultratriathlonista.
Obecnie jest mu nieco łatwiej, bo po ustanowieniu rekordu świata w 5-krotnym IronManie, do zawodnika zgłosiło się kilku sponsorów, a dodatkowy dochód zapewniała mu praca w roli trenera triathlonu i opieka nad własną grupą treningową.
Patrząc na obecne dokonania 36-latka, aż trudno uwierzyć, że jeszcze tuż przed 30. urodzinami wiódł typowe życie Polaka na emigracji w Holandii. Pracował nawet 60-80 godzin tygodniowo przy uprawie roślin w szklarni, a po ciężkim dniu pracy kolejne godziny spędzał na kanapie, pijąc piwo i oglądając seriale. Ze sportem nie miał nic wspólnego, a od 15. roku życia palił kilkanaście papierosów dziennie, bezskutecznie próbując skończyć z nałogiem. Mimo wielu prób nigdy nie udawało mu się przetrwać bez papierosa więcej niż kilka godzin.
Bał się, że skończy jak tata
- To wszystko doprowadziło do tego, że zacząłem nienawidzić siebie i otwarcie gardziłem swoim życiem. Bałem się, że jeśli nic się nie zmieni, to skończę jak mój tata, który w wieku 30 lat zachorował na poważny nowotwór, który najpierw zaatakował jego nogę, a potem płuca. Wiedziałem, że jestem obciążony genetycznie, a mimo to przez całe swoje dotychczasowe życie robiłem wszystko, by skończyć tak samo jak mój tata - wspomina najważniejsze chwile Adrian Kostera.
To właśnie sześć lat temu Kostera postanowił całkowicie odmienić swoje życie i poszukać wyzwania, które odwróci jego uwagę od nałogu i przyczyni się do poprawy stylu życia. Wybór padł na triathlon, a pierwszym pomysłem było pokonanie dystansu IronMana (3,8 km pływania, 180 km jazdy na rowerze i 42 km biegania) sto razy w sto dni z rzędu. Dla osoby, która ostatni raz biegała na zajęciach wychowania fizycznego w szkole i nie potrafiła pływać, wyzwanie wydawało się z gatunku tych nie do osiągnięcia. Kosterze właśnie o to chodziło.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Polka bije rekordy życiowe, mimo kontuzji!
Jest wściekły na osobę z polskiej kadry