Zdradził, ile potrwa proces powrotu do zdrowia. "Fizjologicznie nie było szans utrzymać takiego tempa"

Instagram / Na zdjęciu: Robert Karaś
Instagram / Na zdjęciu: Robert Karaś

Robert Karaś zszedł z trasy, ale kilkunastu śmiałków wciąż rywalizuje na dystansie 10-krotnego IronMana (38 km pływania, 1800 km jazdy na rowerze i 422 km biegu). Mówi się, że sport to zdrowie, ale w tym przypadku to powiedzenie jest kłamstwem.

W tym artykule dowiesz się o:

Najsłynniejszy polski triathlonista przegrał z bólem wywołanym przez rozerwaną ranę pooperacyjną. Dolegliwość dała o sobie znać jeszcze podczas etapu kolarskiego, a chwilę później uniemożliwiła bieg. W efekcie Robert Karaś nie otrzymał od lekarzy zgody na dalsze kontynuowanie rywalizacji.

Skutki niedawnej operacji urologicznej nie będą jednak jedynymi dolegliwościami, z którymi w najbliższych dniach będzie borykał się Karaś i inni triathloniści rywalizujący na trasie Swiss Ultra Triathlonu.

- Długotrwały wysiłek sportowy nie jest zdrowy i ma zły wpływ na organizm. Mowa nie tylko o tak ekstremalnych wyzwaniach, jak 10-krotny IronMan, ale także intensywnych treningach biegowych, czy triathlonowych na dużo mniejszych dystansach. O poprawie zdrowia możemy mówić tylko w przypadku umiarkowanego wysiłku, czyli rekreacyjnego uprawiania sportu. Wszystko inne jest szkodliwe dla organizmu - przyznaje wprost Maciej Ceberak, fizjoterapeuta, trener personalny, a prywatnie także triathlonista-amator.

ZOBACZ WIDEO: Na ten dzień czekaliśmy. Tylko spójrz, co zrobiła Anita Włodarczyk

Okazuje się więc, że o ile faktycznie regularne uprawianie sportu daje poczucie szczęścia, zwiększa chęć do życia i energię do działania, to już wyczynowe zaangażowanie w sport może nieść więcej negatywnych konsekwencji i wiązać się z częstszymi wizytami u fizjoterapeutów czy ortopedów.

Maciej Ceberak wielokrotnie pomagał klientom w powrocie do dobrej dyspozycji po długotrwałych wysiłkach i doskonale zdaje sobie sprawę ze skali niebezpiecznych zmian w ludzkim ciele. Na szczęście zdecydowana większość z nich to zmiany, które ustępują po kilku tygodniach regeneracji. Bardzo rzadko zdarza się, by nawet najtrudniejsze wyścigi spowodowały nieodwracalne zmiany w stawach czy mięśniach, które mogą utrudnić kolejne starty czy normalne funkcjonowanie.

- Podczas takich prób organizm narażony jest na gigantyczne przeciążenia, które najbardziej dotykają układ mięśniowy i stawowo-kostny. Opiekowałem się wieloma zawodnikami po biegach górskich i wielu z nich narzekało po zawodach na ból ponadrywanych mięśni. W przypadku dystansu 10-krotnego IronMana mowa o tak dużych przeciążeniach, że pełna regeneracja i powrót do wcześniejszego stanu może zająć przynajmniej miesiąc. Przez ten czas zawodnicy będą czuli dolegliwości związane z bólem mięśni i złym samopoczuciem. To zupełnie normalne, bo nawet po mniejszych dystansach organizm długo wraca do normalnego stanu. W tym przypadku mowa o długim wysiłku bez odpowiedniego wypoczynku - dodaje Ceberak.

Pocieszające jest jednak to, że jest minimalna szansa, by sportowcy podejmujący się ekstremalnych wyzwań mogli odczuć ich skutki po wielu latach. - W takich przypadkach wciąż wiele zależy od genetyki. Znam wielu aktywnych 50-latków, których dotknęły zmiany zwyrodnieniowe, a także wiele starszych osób, które przez lata żyły z nadwagą i nie prowadziły zdrowego stylu życia, ale wciąż cieszą się dobrym zdrowiem. Na takie rzeczy mamy stosunkowo niewielki wpływ, a występy sportowe nie mają kluczowego znaczenia - mówi fizjoterapeuta.

Co ciekawe, specjalista nie spodziewa się zbyt wielu kontuzji u zawodników biorących udział w rywalizacji na dystansie 10-krotnego IronMana i przeczuwa, że los Karasia podzieli niewielu śmiałków, a zdecydowana większość dotrze do mety. Wszystko dlatego, że za znacznie bardziej kontuzjogenną uznaje on rywalizację na... krótszych dystansach, jak 1/2 IronMana czy pełny dystans Ironmana (3,8 km pływania, 180 km jazdy na rowerze i 42 km biegu), gdzie uczestnicy jadą w szybszym tempie i cały czas balansują na granicy swoich możliwości wydolnościowych.

- Może się to wydawać zaskoczeniem, ale wpływ na kontuzje ma przede wszystkim moc i szybkość z jaką wykonujemy ćwiczenia, a także nasz poziom wytrenowania. Mniej ryzykowana jest kilkugodzinna jazda na rowerze na 60 proc. swoich możliwości niż półtorej godziny jazdy na sto procent. Nieprzypadkowo dość rzadko słychać o kontuzjach u zawodowych maratończyków, a sprinterzy co chwilę mają urazy mięśniowe. Byłem zdziwiony tempem Roberta Karasia w dwóch pierwszych konkurencjach i wydawało mi się, że fizjologicznie nie jest możliwe, by utrzymał takie tempo do końca wyścigu. Pozostali uczestnicy rozłożyli siły nieco spokojniej i wielu z nich zapewne dotrwa do mety - dodaje.

Jako przykład ryzykowania własnym zdrowiem dla wyniku, podaje słynny wyścig trzech najlepszych triathlonistów świata, czyli Jana Frodeno, Allistaira Brownlee i Javiera Gomeza, którzy w 2018 roku na trasie 1/2 Ironmana rywalizowali o rekord świata. Tempo biegu było tam tak mocne, że Brownlee i Gomez musieli w pewnym momencie przejść do marszu, a Frondeno do końca utrzymał tempo, ale na mecie okazało się, że doznał przeciążeniowego złamania miednicy.

Jeszcze inną kategorią urazów podczas długotrwałej rywalizacji są kontuzje mechaniczne, jak choćby obtarcia, odciski itp. Zawodnicy podejmujący się ekstremalnych wyzwań są jednak do nich przyzwyczajeni i uczą się z nimi radzić podczas codziennych wielogodzinnych treningów.

Mateusz Puka, WP Sportowefakty

Czytaj więcej:
Robert Karaś wyjaśnił przyczyny zejścia z trasy. Piękny gest jego teamu >>
Karaś zdradza. "Zaczęła lecieć ropa, więc wezwaliśmy karetkę" >>

Źródło artykułu: