Wyjątkowa edycja legendarnych zawodów. Dla wielu był to pierwszy raz w karierze

Za nami kolejna edycja Enea IRONMAN Gdynia. Do historii przejdą zwłaszcza niedzielne zawody, bo uczestnicy po raz pierwszy w historii rywalizowali jedynie w kolarstwie i biegu. Złe warunki zmusiły organizatorów do odwołania etapu pływackiego.

Mateusz Puka
Mateusz Puka
Materiały prasowe
Największym zainteresowaniem jak zwykle cieszyła się rywalizacja profesjonalistów na dystansie średnim. Na liście startowej Enea 70.3 IRONMAN Gdynia pojawiło się aż 38 zawodowych triathlonistów i osiem triathlonistek. W sumie na trasę 1/2 Ironmana wyruszyło blisko 800 uczestników. Połowę mniej zawodników podjęło się rywalizacji na pełnym dystansie.

Zanim jednak zawodnicy wystartowali musieli pogodzić się z decyzją organizatorów IRONMAN Poland o odwołaniu etapu pływackiego. Wielkich protestów nie było, bo pogoda w niedzielny poranek w Gdyni była fatalna. O ile przy brzegu sytuacja wydawała się być pod kontrolą, to już sprawdzenie trasy przez ratowników nie pozostawiło wątpliwości. Im dalej od brzegu, tym fale wzmagały się na sile, a ratownicy mieli problem, by utrzymać się na kajakach. Przez moment brano pod uwagę skrócenie trasy lub zmianę jej przebiegu, ale ostatecznie zdecydowano, że i tak będzie problem, by zadbać o bezpieczeństwo uczestników.

Rywalizację rozpoczęto więc nietypowo w strefie zmian od wybiegnięcia i jazdy na rowerze. Warunki na trasie kolarskiej wcale nie były jednak dużo lepsze, a zawodnicy musieli sobie radzić z zimnym wiatrem i mokrym asfaltem, a także widocznością ograniczającą się często do maksymalnie 50 metrów.

ZOBACZ WIDEO: Fantastyczne ściganie w Warszawie. Dwa tysiące uczestników i mnóstwo kibiców na trasie

Taki rozwój wydarzeń w jeszcze lepszej sytuacji stawiał faworyta zawodów Kacpra Stępniaka, który słynie ze znakomitej jazdy na rowerze. Polak etap kolarski ukończył na trzeciej pozycji ze stratą zaledwie dwóch minut do lidera, Wilhelma Hirscha.

Niestety etap biegowy zupełnie nie ułożył się po myśli zwycięzcy Citi Handlowy 70.3 IRONMAN Warsaw, a Stępniak na metę wbiegł ostatecznie jako ósmy zawodnik z czasem 3:21:05. Wpływ na postawę Polaka mógł mieć fakt, że tuż przed zawodami zakończył etap najtrudniejszych treningów przed mistrzostwami świata w Lahti.

Rewelacyjne tempo zdołał za to utrzymać Hirsch, który na bieganiu powiększył przewagę nad najgroźniejszymi rywalami i wygrał zawody z czasem 3:15:06. - Zwykle pływanie to dla mnie najważniejszy etap rywalizacji, ale tym razem pojechałem tak dobrze na rowerze, że okazało się, że i bez pływania jestem w stanie triumfować. Decyzja o odwołaniu etapu pływackiego była bardzo dobra, a organizacja zawodów stała na wysokim poziomie. Chętnie wrócę tu za rok. W tym sezonie sporo czasu leczyłem kontuzję nogi i nie mogłem biegać. Tym bardziej cieszy zwycięstwo - mówi na mecie szczęśliwy Hirsch.

Choć Stępniak nie zaliczy tego startu do udanych, to na podium zawodów pojawił się polski akcent. Wśród kobiet na drugim miejscu zmagania zakończyła bowiem gdańszczanka Marta Łagowik.

- Ściganie przed własną publicznością dodawało mi sił. Co chwilę słyszałam okrzyki fanów i to strasznie mnie motywowało. Na bieganiu dałam z siebie wszystko i odrobiłam stratę do najważniejszych rywalek. To był znakomity wyścig - przyznała szczęśliwa Marta Łagowik.


Podium Enea 70.3 IRONMAN Gdynia. Mężczyźni:
1. Wilhelm Hirsch (Niemcy) 3:15:06
2. Strahinja Trakic (Serbia) 3:18:19
3. Nico Markgraf (Niemcy) 3:18:40
...
8. Kacper Stępniak (Polska) 3:21:05

Kobiety:
1. Diede Diederiks (Holandia) 3:37:22
2. Marta Łagownik (Polska) 3:42:47
3. Laura Madsen (Dania) 3:44:19


Czytaj więcej:
Youtuber podjął się morderczego wyzwania
Były mistrz świata znów dał popis

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×