Trenuje nawet cztery, pięć godzin dziennie, a w ciągu jednego dnia potrafi spalić przynajmniej pięć, sześć tysięcy kalorii. Najlepszy obecnie polski triathlonista, Kacper Stępniak pracuje nad lepszą dyspozycją w bieganiu, a wtedy będzie mógł walczyć o czołowe miejsca na najważniejszych zawodach świata. Aby sięgnąć po marzenia nie wahał się porzucić kariery inżyniera i skupić się tylko na sporcie. Podczas niedzielnego wyścigu IRONMAN 70.3 Warsaw zmierzy się z legendą tego sportu Gustavem Idenem.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Początek sezonu jest całkiem pracowity w pana wykonaniu. Startował pan już w trzech imprezach, a teraz tydzień po tygodniu wystartuje pan w kolejnych wyścigach w naszym kraju. Nie za dużo?
Kacper Stępniak, 20. triathlonista rankingu PTO: Ktoś może powiedzieć, że to sporo, ale ogólnie w triathlonie widoczna jest tendencja, że zawodnicy, którzy chcą się liczyć startują coraz więcej. Niedawny start w Singapurze nie był planowany, bo dostałem dziką kartą. Uznałem, że dostanie się do cyklu T100 jest na tyle trudne, że podjąłem decyzję, by wykorzystywać każdą okazję, by dostać kontrakt na kolejny sezon. Ósme miejsce oceniam jako dobry wynik.
Czuje się pan już jednym z czołowych triathlonistów świata?
Jeszcze chyba nie, choć chciałbym, żeby tak było. Z drugiej strony faktycznie przebijam się już do czołówki, a tegoroczny start w Samorin pokazał, że mogę ścigać się z najlepszymi w każdej z trzech dyscyplin. Zająłem tam co prawda czwarte miejsce, ale obsada zawodów była bardzo mocna i czwarte miejsce też jest dobrym wynikiem. Cieszę się przede wszystkim z szybkiego biegania, bo to do tej pory najbardziej szwankowało.
Obecnie w rankingu PTO zajmuje pan 20. miejsce. Jeszcze niedawno taki wynik wydawał się dla Polaka nieosiągalny.
Faktycznie jeszcze rok temu o tej porze byłem w piątej dziesiątce. Ubiegły rok był dla mnie bardzo udany, a początek tego zapowiada również dobre wyniki. Moim celem jest walka o pierwszą dziesiątkę podczas mistrzostw świata na pełnym dystansie IRONMAN na Hawajach. Kwalifikację udało się wywalczyć już rok temu, więc mam naprawdę sporo czasu, by odpowiednio przygotować się do tego startu.
ZOBACZ WIDEO: Fantastyczne ściganie w Warszawie. Dwa tysiące uczestników i mnóstwo kibiców na trasie
Podczas niedzielnych zawodów IRONMAN Poland będzie miał pan okazję zmierzyć się z legendą triathlonu Gustavem Idenem. Takie pojedynki wywołują u pana dodatkowe emocje?
Bardzo się ucieszyłem, gdy dowiedziałem się, że Norweg wystartuje w Warszawie. Nie odczuwam dodatkowej presji, a bardziej motywację, że będę miał okazję zmierzyć się z tak utytułowanym zawodnikiem. Wiem, że miał spore problemy z kontuzjami, ale on zawsze może zaskoczyć. Jakoś tak już mam, że odczuwam większą frajdę, gdy obsada zawodów jest bardzo mocna.
Jaką ma pan strategię na niedzielny wyścig IRONMAN 70.3 Warsaw?
Podczas pływania zamierzam utrzymać się z czołową grupą, ale zdaję sobie sprawę, że trudno będzie uciec, bo na liście jest kilku znakomitych pływaków. Na rowerze chciałbym powtórzyć wynik z ubiegłego roku i uciec całej czołówce. Wiem jednak, że nie będzie to takie łatwe.
W tym sezonie trenuje pan średnio 100 godzin miesięcznie. Wydaje się bardzo dużo.
Na tle niektórych rywali nie jest to jakoś bardzo rozbudowany objętościowo plan treningowy. Są zawodnicy, którzy trenują po 30-35 godzin tygodniowo. Na razie jednak mi wystarcza 25 godzin, by notować progres. Najbardziej zadowolony jestem z tego, że forma z treningów przekłada się na zawody. Jeśli to się sprawdza, to nie potrzebujemy wprowadzać zmian.
Ile średnio kalorii dziennie pan spala?
Zwykle mam ułożone treningi tak, że wychodzą trzy dni mocnych treningów, a potem nieco luźniejszy dzień. W czasie trudniejszych dni potrafię spalić 5-6 tysięcy kalorii. Mowa o dniach, w których trenuję w sumie po 4-5 godzin.
Jakie plany po starcie w Warszawie?
Tydzień później startuję podczas zawodów LOTTO Challenge Gdańsk powered by PGE. Rok temu udało się wygrać i w Warszawie, i w Gdańsku. Tym razem też mam ambitne plany. To spore wyzwanie, ale już rok temu sprawdziłem, że po zawodach potrzebuje około sześciu dni na powrót do normalnej dyspozycji. Będę miał siedem dni, więc nie powinno być żadnych problemów.
Jeszcze nie tak dawno myślał pan o startach na dystansie olimpijskim. Ma pan jeszcze takie marzenia?
To już chyba zamknięty etap. Dobrze czuję się na dłuższych dystansach, bo chyba nigdy nie byłbym w stanie wskoczyć na tak wysoki poziom biegowy, by rywalizować z najlepszymi na dystansie olimpijskim. Podczas igrzysk olimpijskich będę jednak kibicował mojej koleżance Roksanie Słupek, która będzie reprezentowała Polskę w Paryżu.
Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Stoch dostał czego chciał
Szewczenko dla WP: Dziękuję Polsce za to