Paweł Januszewski to wielokrotny mistrz Polski w biegu na 400 metrów przez płotki, mistrz Europy z Budapesztu (1998), olimpijczyk z Atlanty (1996) oraz Sydney (2000). Jest również pomysłodawcą akcji propagującej bieganie "BiegamBoLubię", współprowadzącym audycję w radiowej Trójce "Biegam, bo lubię" oraz prezesem fundacji "Wychowanie przez Sport".
Skąd pomysł, by wystartować w zawodach triathlonowych?
Paweł Januszewski: Pomysł dojrzewał już dawno. Znajomość, połączona z fascynacją osiągnięciami Jurka Górskiego, obserwowanie z bliska atmosfery i startów triathlonowych, a na to wszystko kilku moich znajomych, byłych lekkoatletów, to obecnie triathloniści: m.in. Sebastian Chmara, Filip Walotka, Tomasz Rudnik - twórcy klubu "Become One". Można powiedzieć, że byłem więc "osaczony" przez triathlon. Gdy spotykaliśmy się większość tematów krążyła wokół tej dyscypliny. To trwało tak, dwa, trzy lata. Jednak taką kropką nad "i" był fakt, że w tym roku stuknęła mi już "pięćdziesiątka" i w związku z tym szukałem dla siebie jeszcze jakiś wyzwań. Uznałem, że to jest ostatni moment na wyzwanie pod tytułem - triathlon. Przed nowym rokiem dość spontanicznie, bez żadnej kalkulacji, zapisałem się na Citi Handlowy 5150 Warsaw.
ZOBACZ WIDEO: Milioner chwali się luksusową łodzią. Tak na niej szaleje
O etap biegowy pewnie się pan nie martwi, ale jak ocenia pan swoje szanse podczas pływania i etapu kolarskiego?
Ech, to pływanie... Zanim poszedłem na pierwszy trening na pływalnię, to wszystko wydawało się proste. Kilka razy byłem służbowo - pracując dla Polsat Sport i obserwowałem z bliska rywalizację triathlonistów w Suszu. Widziałem też rywalizację organizowaną nad Zegrzem oraz w Gdyni, towarzyszyłem Sebastianowi Chmarze i Filipowi Walotce gdy startowali w Triathlon Szczytno. Zawodnicy po prostu stali w piankach najczęściej na plaży i spokojnie czekali na start. Nie patrzałem na wodę oczami zawodnika, dla kibica oni wskakują do wody i po prostu płyną. Wydawało mi się, że potrafię pływać. Kiedy 10 stycznia poszedłem na pierwszy trening do Pawła Korzeniowskiego z klubu "5styl Akademia Zajawki", okazało się, że jestem w stanie przepłynąć tylko 50 metrów, perspektywa 1500 m wydawała się kosmosem.
Jednak to są treningi w basenie. Podczas zawodów trzeba pokonać dystans 1,5 kilometra w Zalewie Zegrzyńskim. Czy były już pierwsze próby pływania w wodach otwartych?
Zdaję sobie sprawę z tej różnicy, ale w pierwszej kolejności chciałem jednorazowo przepłynąć 1500 metrów, co na szczęście już zrealizowałem. Teraz czas na limit 50 minut, który jest na pokonanie tego etapu. Kolejną barierą, z którą muszę sobie poradzić jest pływanie w otwartym akwenie. Czekam na poprawę pogody, kompletuje sprzęt, ale wiem, że jestem w tym temacie wciąż "w lesie".
Po pływaniu trzeba będzie wsiąść na rower i przejechać 40 kilometrów.
Rower triathlonowy czekał na mnie w garażu od dwóch lat. Nie odważyłem się na nim jeździć, na moich wiejsko-leśnych drogach wydawał się nie na miejscu. Dopiero kiedy na wspomniane 50. urodziny dostałem trenażer, wskoczyłem na mojego "kanarka" i tak od 9 stycznia jeżdżę sobie w domu. Wydawało mi się, że to też będzie w miarę proste, dopóki nie doszło do pierwszej jazdy w realu (słynna trasa z Wilanowa do Góry Kalwarii), ale sądzę, że to kwestia praktyki i sobie poradzę. Tak więc na dzień dzisiejszy największym wyzwaniem jest dla mnie pływanie i połączenie tych 3 konkurencji.
Bieg na 10 kilometrów zapewne nie byłby dla pana problemem, ale w tym przypadku będzie pan już miał za sobą etap pływacki oraz kolarski.
Zgadza się. Bieganie jest proste, ale bieganie po pływaniu i jeździe na rowerze już takie łatwe pewnie nie będzie. W moim przypadku jest jednak tak, że im trudniej, tym większą mam motywację. Myślę więc, że jak wyjdę o własnych siłach z wody i do tego zmieszczę się w limicie, to z ulgą rozpocznę jazdę na rowerze i bieganie. Szczerze przyznam, że jak myślę o starcie w triathlonie, to odczuwam ekscytację ale połączoną ze strachem, a nawet bardziej strach. Boję się. Opowieści innych, związane z pływaniem w otwartych akwenach nie rozjaśniają mroku. Z drugiej strony im więcej “strasznych“ historii, tym większą mam determinację, żeby się z tym zmierzyć.
Jak generalnie wyglądają pana przygotowania do zawodów?
Po początkowym 2-3 tygodniowym "spontanie", obecnie jest to systematyczna praca. Praktycznie z marszu wskoczyłem w sześciodniowy cykl treningowy. Miałem pewne obawy czy organizm 50-latka podoła takiemu wysiłkowi, dlatego wiedziałem, że potrzebuję rady i wsparcia trenera. Przypominając sobie kogo znam z tego środowiska zadzwoniłem do byłego lekkoatlety Kuby Czai z CTS Aktywna Dieta. Widziałem na żywo jego zwycięstwo w imponującym stylu w Suszu, ale nie wiedziałem, że Kuba jest tak renomowanym trenerem triathlonu i trenerem wielu utytułowanych triathlonistów. Bardzo się cieszę , że trafiłem na niego. Chyba, że po 12.06 zmienię zdanie…
Czy może pan jakoś porównać wcześniejsze treningi lekkoatletyczne, do tych obecnych przygotowań do startu w zawodach triathlonowych?
Pamiętajmy, że jako lekkoatleta byłem zawodowcem, a w triathlonie jestem i pozostanę amatorem. Treningi LA były nastawione na wysoki wyczyn i były naprawdę ciężkie. Teraz jest zupełnie inaczej. Owszem co jakiś czas czuję zmęczenie np. w trakcie wysiłku, po zdarzają się zakwasy, ale nie wymiotuję z wysiłku, tak jak podczas trenowania 400 metrów. Teraz to jest innego rodzaju wysiłek, z którego mam przyjemność. Mijają kolejne miesiące i cały czas organizm nie daje mi sygnałów, że jest coś nie tak. Na bieżąco monitoruje swój stan zdrowia, m.in morfologie. Potwierdza się więc, że kluczem jest systemowe podejście do treningu, połączone z wiedzą i doświadczeniem trenera. Polecam więc wszystkim, nie tylko debiutantom współpracę z trenerem, to jest bardzo istotne.
Pływanie w Zalewie Zegrzyńskim, szybka i płaska trasa rowerowa oraz bieg ulicami w centrum Warszawy - czy już jakiś rekonesans trasy został zrobiony?
Nie, jeszcze nie. Planuję rowerem przejechać się po tej trasie, ale jeszcze tego nie zrobiłem. Doskonale znam tę trasę z jazdy samochodem, praktycznie codziennie nią jeżdżę. Przez duże natężenie ruchu, nie jest najlepszą trasą do treningów.
Wyznaczył pan już sobie jakiś cel na debiutanckie zawody?
Wystartować i ukończyć! Chciałbym dobiec do mety i ukończyć zawody, miejsce i czas nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Mam też nadzieję, że to nie będą jednocześnie dwa starty, pierwszy i zarazem ostatni. Dobrze się czuję z takim, urozmaiconym treningiem i chciałbym, aby tak pozostało jeszcze długo.
Jest pan pomysłodawcą akcji "BiegamBoLubię", może po debiucie w Citi Handlowy 5150 Warsaw, przyjdzie czas na podobną inicjatywę triathlonową?
To jest moje kolejne wyzwanie. Chciałbym swoim przykładem zachęcić tych, którzy do tej pory tylko BiegaliBoLubią, żeby spróbowali PływamJeżdżęBiegamBoLubię. Moje trzymiesięczne doświadczenie pokazuje, że wbrew stereotypom i wizerunkowi triathlon może być przyjemnością i lekkością. Wielu osobom triathlon kojarzy się tylko z wyczerpującym zawodami IRONMAN, z „ludźmi z żelaza”, ale przecież jest tyle innych dystansów triathlonowych i tak urozmaicone treningi, że polecam wszystkim aktywnym osobom spróbować, choć przypominam, że sam jestem jeszcze przed pierwszym startem.
Zawody w Warszawie to dopiero początek przygody z triathlonem? Marzeniem każdego triathlonisty jest legendarny dystans Ironman, co sądzi pan o takim wyzwaniu?
Oczywiście, że bardzo bym chciał, ale patrząc na moje uwarunkowania fizjologiczne, wiem, że jestem typem sprinterskim, czyli wysoka intensywność, do stosunkowo krótkotrwałego wysiłku. Wydaje mi się, że „olimpijka” jest dla mnie skrojona, ale więcej będę wiedział, jak połączę treningi, a następnie wystartuję w zawodach. Czas pokaże, czy wytrzymam i czy moja rodzina wytrzyma moje przygotowania. Dostrzegam ten szczyt i może kiedyś podejmę wyzwanie, a na moim nagrobku napiszą "Ironman Paweł Januszewski".
Czytaj więcej:
Morderczy maraton Igi Świątek
Bogdan Wenta przejdzie operację