Dla Ole Einara Bjoerndalena starty w biegach narciarskich nigdy nie były najważniejsze, jednak w przeciwieństwie do zdecydowanej większości biathlonistów nie stronił od nich i raz zdołał nawet zwyciężyć w zawodach biegowego Pucharu Świata, a ponadto zajął piąte miejsce na igrzyskach w Salt Lake City na dystansie 30 kilometrów ze startu wspólnego. Wszystko wskazuje jednak na to, że w Vancouver Norweg weźmie udział wyłącznie w swojej koronnej konkurencji. Powodem jest terminarz olimpijskich konkurencji – na 14 lutego zaplanowany jest biathlonowy sprint, dzień później biegacze rywalizować będą na 15 kilometrów stylem dowolnym, a dwa dni później na starcie ponownie staną biathloniści, tym razem w biegu na dochodzenie. Oznacza to, że gdyby Bjoerndalen wziął udział we wszystkich konkurencjach, czekałoby go blisko 40 kilometrów w trzy dni bez chwili odpoczynku.
- Wielka szkoda – nie ukrywa Bjoerndalen. - Pogodzenie tylu startów jest praktycznie niemożliwie i będę musiał chyba zrezygnować z biegów. W tej sytuacji chciałbym wystąpić chociaż w Beitostoelen na otwarcie biegowego Pucharu Świata, jednak tydzień wcześniej będę musiał dobrze wypaść w tej samej miejscowości w zawodach FIS, które będą swego rodzaju kwalifikacją do grupy narodowej mającej prawo startu w PŚ. Dla mnie to okazja to zmierzenia się z prawdziwymi specjalistami od biegów. Nie wiem jednak, czy uda mi się powtórzyć mój wyczyn sprzed trzech lat, gdy w Kuusamo byłem najlepszy w zawodach biegowych, gdyż tak jak wtedy wszystko musiałoby być idealne, zarówno jeśli chodzi o moją formę jak i o sprzęt - powiedział Norweg.
Prawdopodobna rezygnacja Bjoerndalena nie oznacza jednak, że w Vancouver na pewno zabraknie biathlonistów na trasach biegowych. Niewykluczone bowiem, że na igrzyskach właśnie na biegi postawi Lars Berger, który w takiej sytuacji w ogóle zrezygnowałby z udziału w biathlonowych konkurencjach kolidujących z terminami biegu na 15 kilometrów oraz sztafety 4x10 kilometrów.