Pudło? Nie dotyczy! Biathloniści jadą do Vancouver

Na dzień przed odlotem do Toronto, kolejna grupa olimpijczyków złożyła ślubowanie. - Biathloniści to nasza firmowa dyscyplina mówił prezes PKOl Piotr Nurowski, który życzył naszym, by w rubryce "pudła" wpisywano im dwa słowa - "nie dotyczy". Sami zawodnicy nie obcują medali, ale ich trener Roman Bondaruk twierdzi, że zarówno Tomasz Sikora jak i nasze panie prezentują coraz wyższą formę. - Biathlon to jednak loteria, trzeba nie tylko szybko biegać, ale szybko i celnie strzelać. Tomek to potrafi - mówił, przed odlotem, Bondaruk

W czasie kiedy polscy piłkarze ręczni zaczynali swój półfinałowy pojedynek mistrzostw Europy z Chorwacją, w siedzibie PKOl zbierała się olimpijska ekipa biathlonistów. Dwóch zawodników, pięć zawodniczek, duet trenerski, sztab medyczny, serwismeni i prezes Polskiego Związku Biathlonu tworzą olimpijską kadrę, która w niedzielę o godz. 12.20 wyruszy z lotniska Okęcie do Toronto. Potem naszych biathlonistów czeka już tylko lot do Vancouver.

Zanim jednak nasi mistrzowie nart i karabinu wyruszyli do Kanady musieli złożyć olimpijskie ślubowanie, a prezes Piotr Nurowski wręczył wszystkim piąte kółka olimpijskie. - Biathlon to piękna tradycja i myślę, że czeka również wspaniała przyszłość. Wciąż mam jednak w pamięci doskonały występ Tomka Sikory w Turynie i mam nadzieję, że w Vancouver będzie to jedna z naszych firmowych dyscyplin - mówił prezes PKOl. - Nie będziemy wymagali od was medali. Jedynym zadaniem jakie przed wami stawiamy, jest godne reprezentowanie Polski. Walczcie z pełną determinacją i zaangażowaniem, bo to daje gwarancję dobrych startów - apelował do zawodników Nurowski, który przypomniał, że w ostatniej chwili do ekipy dokooptowano młodego Łukasza Szczurka. - On może jeszcze medalu nie zdobędzie, ale jest naszą inwestycją w przyszłość. Chciałbym, żeby w Vancouver, na strzelnicy, w rubryce "pudło" można było przy nazwiskach naszych zawodników wpisywać wyłącznie jedno słowo - "nie dotyczy".

W imieniu zawodników ślubowanie odczytał, jakże by inaczej, Tomasz Sikora, a w imieniu kadry szkoleniowej słowa ślubowania wygłosił prezes Zbigniew Waśkiewicz. - To była strasznie uroczysta chwila. Muszę przyznać, że był moment kiedy łzy cisnęły mi się do oczu - stwierdziła wzruszona debiutantka olimpijska, 24-lenia Agnieszka Cyl. – Nie myślę o medalu, ale w każdym biegu dam z siebie wszystko. Na razie jeszcze w ogóle nie mogę sobie wyobrazić tej przez wszystkich opisywanej, szczególnej atmosfery olimpijskiej. Chociaż często myślę o moim pierwszym starcie - dodała.

Cała biathlonowa ekipa złożyła autografy na olimpijskiej fladze i zaprosiła dziennikarzy na… konferencję prasową. Tu oczywiście najbardziej oblegany był Tomasz Sikora. - Nie pierwszy raz jadę na igrzyska, więc dzisiejsza uroczystość nie jest dla mnie nowością. Już to przerabiałem - mówił z uśmiechem wicemistrz olimpijski z Turynu. - Forma nie jest jeszcze idealna, ale cały czas idzie w górę, jestem więc spokojny. Do medali będzie jednak wielu chętnych. Tak na dobrą sprawę 30 zawodników może w każdej chwili stanąć na podium - ocenił Sikora.

Zapytany, czy myśli czasami o medalu z poprzedniej olimpiady, biathlonista z Wodzisławia odrzekł, że patrzy tylko w przyszłość. - Teraz nie ważne jest to co było. Mam nowe motywacje i jadę do Vancouver, by wystąpić najlepiej jak się da. Olimpiada to nie Puchar Świata. Między kolejnymi startami są długie przerwy i nie każdy umie sobie z nimi poradzić. Jakieś kafejki internetowe, spotkania, wciąż trzeba się pilnować. Kto sam nie przeżył igrzysk, ma z tymi sprawami kłopoty. Dla mnie liczą się jedynie kolejne starty - tłumaczył Tomasz Sikora.

Nasz faworyt nie denerwuje się słabszymi wynikami, bo - jak mówi - zna przyczyny takiego stanu rzeczy. - Irytowałem się tylko po pierwszych startach. Teraz potrenowałem solidnie, forma idzie w górę, a ja jestem zdrowy - mówił. - Jak zadbam o zdrowie w Kanadzie? Będę nosił czapkę i ciepło się ubierał, a o resztę będą się martwić nasi lekarze – żartował Sikora, który wyglądał jednak na bardzo skupionego.

To nie był ten sam Tomek, który zawsze ma czas dla mediów. Nie udzielał wywiadów, rozdał kilka autografów i szybko zniknął.-To są jego decyzje. Jeśli mają mu pomóc, musicie się z tym pogodzić - tłumaczył dziennikarzom trener Roman Bondaruk. Jego podopieczni ostatnie dni przed startem spędzą na treningach biegowych w okolicach Whistler.

- Do piątego lutego nie można strzelać, więc będziemy biegać po innych trasach, w parku narodowym. Potem już wejdziemy na strzelnicę. Wszyscy zawodnicy są dobrze przygotowani, ale nie obiecam medalu. W biathlonie wszystko jest możliwe.Tomek musi dobrze pobiec i jeszcze lepiej strzelać. W ostatnim sprincie Pucharu Świata w trzech sekundach zmieściło się trzech zawodników. To świadczy o wyrównanej stawce. Jeśli Tomek będzie w dziesiątce to uznam, że było dobrze - ocenił możliwości Sikory, trener.

Komentarze (0)