Ryba była tak ciężka, że pani Justyna, zmęczona już walką z olbrzymim karpiem, nie była w stanie podnieść jej do sesji zdjęciowej. Wyręczył ją mąż. - Było w Internecie parę przykrych komentarzy: że to nie jest ryba żony, że to nie ona złowiła. Ja mam trochę siły i nie dawałem rady jej utrzymać. To, co dopiero kobieta? Niektórzy tego nie rozumieją - denerwuje się Patryk Brodziuk.
Pan Patryk zaczął jeździć na ryby z 5-letnim wówczas synem. Zaczęło się od kilku płotek złowionych z pomostu, ale im syn był starszy, tym na jego konto wpadały to coraz większe okazy. Parę lat temu do męskich wyjazdów na ryby dołączyła pani Justyna. Początkowo tylko dla towarzystwa, ale w tym roku zmieniło się to.
- Na urodziny dostała typowy prezent jak dla kobiety... wędkę - śmieje się pan Patryk. Początki były średnie, ryba nie chciała brać. - Mówiąc szczerze, chciałam zrezygnować - przyznaje pani Justyna. - Ale mówiłem, żeby nie poddawała się, bo jak w końcu coś dorwie, to od razu będzie to rekord. Wykrakałem - dodaje pan Patryk.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niewiarygodna wymiana! Wybiegł poza kort, wrócił i... Zobacz koniecznie
"Szybko na ponton. Olbrzym!"
Wędki stały sobie spokojnie na stojakach. Zbliżała się godzina 19 na Jeziorze Miłoszewskim. - Nagle "piknięcie". Żona podbiegła i mówi, że się boi. Ale podcięła i od razu było wiadomo, że jest coś potężnego. Szybka decyzja - do pontonu - opisuje pan Patryk. - W połowie byłam już tak zmęczona, że chciałam oddać wędkę mężowi - dodaje pani Justyna.
Pan Patryk: - Mówię, że nie ma mowy, nie poddawaj się, bo inaczej to będzie moja ryba (śmiech).
W końcu, po 20 minutach, udało się doholować karpia do pontonu. Światło latarki odbiło się od jego łusek i już było wiadomo. To jest olbrzym!
- Dopłynęliśmy z rybą do brzegu i nie mogłem jej podnieść. Już wiedziałem, że coś jest nie tak - mówi pan Patryk. Razem z żoną umieścili karpia na wadze. 36 kg! Szybki telefon do właściciela łowiska, że to niemożliwe, że coś jest nie tak i żeby szybko przyjechał. Po dokładnym starowaniu wagi ukazało się magiczne 34,15 kg.
Potrójny rekord
Pani Justyna nie była sama w stanie podnieść olbrzymiego karpia. Musiał zrobić to mąż. Kilka zdjęć, filmik i ryba wróciła do wody. Napięcie opadło. Okazało się, że rekord łowiska został pobity.
Dopiero później dowiedzieli się, że to też największy pełnołuski karp złowiony w Polsce. Ba, to największy karp złowiony przez kobietę. Pani Justyna za jednym zamachem pobiła aż trzy rekordy! - Dopiero później nas uświadomiono. Niewiarygodne. Szeroko się odbiło to w Polsce, od razu na głęboką wodę - cieszy się pani Justyna.
Pan Patryk pozarażał rodzinę pasją do wędkarstwa. Ale jak sam mówi, w karpiarstwie stawiają dopiero pierwsze kroki. Zajęli się nim parę lat temu. Jak każdy karpiowy wędkarz podkreśla: nie ma "złotej kulki". - Karp żony wziął na kulkę bardzo szybko pracującą [przynęta rozpuszczająca się w wodzie - przyp. red.]. Robi je nasz znajomy Radek Becmer - przyznaje.
Chociaż to on nauczył łowić syna i żonę, to dzisiaj ma... najsłabszy rekord z nich. Sam może pochwalić się karpiem o wadze 25 kg, 13-letni syn w tamtym roku złowił karpia cięższego o 400 g, ale to żona "pozamiatała".
- Uwielbiamy jeździć na ryby. W tym roku byliśmy na Miłoszewie praktycznie co tydzień. To jest taka nasza ucieczka. Jesteśmy sami nad wodą, piękne wieczory, czasami siedzimy aż do świtu. Chcemy odpocząć od tego całego wyścigu szczurów. Prowadzimy w Kartuzach studio łazienkowe. Projektujemy, wyposażamy. Łazienki z pasją - kończy pan Patryk.
Zobacz także: Ma 21 lat i łowi ogromne ryby. Julia Grzyb to prawdziwa celebrytka
Zobacz także: Niebywały sukces Polki. Monika Lechowska-Bacia złowiła olbrzymiego amura