"Dzień 29 września przejdzie do historii łowiska. To co się wydarzyło na naszym łowisku, przyprawiło nas o niezły ból głowy. O godzinne 7:00 na stanowisku nr 17 Jamie Jackson łowi karpia 37,8 kg, a o godzinne 20:00 na stanowisku nr 12 Mirosław Walczykiewicz łowi karpia o wadze 36,4 kg" - czytamy na Facebooku "Łowisko Karpiowe Gosławice".
Ale okazało się, że został złowiony ten sam karp - nazywany "Kazikiem". - Z tego co wiem, to te rekordy nie zostaną uznane. Nie dopilnowano procedur. Sam fakt, że pomiędzy porannym ważeniem a wieczornym jest różnica 1,4 kg, daje do myślenia. Nie ma możliwości, żeby ryba straciła w 12 godzin aż tyle na swojej wadze - mówi WP SportoweFakty Tomasz Lipiński, który dwa tygodnie wcześniej złowił... tego samego karpia. Wówczas ważył 35,8 kg, ale wszelkie procedury zostały dochowane i lada chwila oficjalnie zostanie ogłoszony nowy rekord Polski.
- Opiekun łowiska dokładnie wie, co należy zrobić, żeby rekord został zatwierdzony. Musi być nagrany film, że jest wytarowana waga, a ryba powinna zostać dodatkowo zważona na trzech różnych wagach. Ten sling, w którym waży się rybę, jest mokry i Anglik najprawdopodobniej popełnił błąd ważąc rybę w mokrym slingu. Przyjechał do niego opiekun, żeby wszystko przeprowadzić, ale okazało się, że Anglik ma wagę tylko w funtach. Pojechał więc po swoją wagę. Anglik w tym czasie zrobił sobie parę zdjęć i ją wypuścił! - dodaje Lipiński.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ten film podbija internet. 6-latek szaleje na bieżni mechanicznej
Bartosz Zimkowski, WP SportoweFakty: co się stało tego "historycznego dnia"?
Tomasz Lipiński, wędkarz karpiowy: Wieczorem panowie złowili tego samego karpia, co Anglik rano - Kazika. Prawdopodobnie dobrze go wyważyli, ale też nie dochowali procedur. Trzeba nagrać film, poważyć na trzech wagach, a nie tylko same zdjęcia. Przecież na wagę można wszystko dołożyć, więc liczy się film. Ponadto trzeba podać rozmiar ryby w centymetrach. I to też trzeba podeprzeć filmem, a nie tylko zdjęciem. Rok temu złowiono tego Kazika i już wtedy popełniono błędy proceduralne. Teraz już opiekun łowiska wie, jak to robić.
Pana karp ważył 35,8 kg.
Napisałem wtedy kolegom wędkarzom, że Kazik wraca do wody i jest wasz. Spróbujcie go przechytrzyć. Fajnie, że ludzie się nakręcają, bo to pozytywnie wpływa na całe nasze hobby. Ludzie będą się zajmować.
Dlaczego "Kazik"?
Właściciele łowiska rozróżniają te ryby i na tym akwenie są jeszcze: Tomek, Węgier i kilka innych ryb, które mają ponad 30 kg. Kazika już poznam.
Na tym łowisku są jeszcze większe ryby?
Myślę, że jest większy niż Kazik. Tomek został złowiony trzy lata temu i ważył 33 kg. Teraz na pewno waży dużo więcej. Od tamtej pory nikt go nie złowił. Ale z tym apetytem Kazika, który wykazał przez ostatnie dni, to do końca roku z 2-3 razy może zostać złapany. Tylko wtedy może zdechnąć. Dla takiej ryby takie holowanie jest wyczerpujące. Dużych ryb nie holuje się do brzegu.
A jak?
Kiedy widzimy, że jest branie, wchodzimy na dużą łódkę - najlepiej z silnikiem elektrycznym - i płyniemy w jej kierunku. W pierwszej fazie holu w ogóle się z nią nie walczy: po drodze są zaczepy. Karp jest na tyle inteligentną rybą, że wie jak się wywinąć. Ma też podziw u karpiarzy właśnie za swoją inteligencję. Są też takie historie, że jak rybak chce złowić dużego karpia na siatkę, to nie ma możliwości, bo karp jak wyczuje, że jest ciągnięta siatka, to po prostu kładzie się na boku na dnie. To sprytna i przebiegła ryba.
Jak wyglądał hol w pana przypadku?
Popłynąłem w miejsce, gdzie znalazł się zestaw. Okazało się, że karp odpłynął 80-100 metrów. Wtedy zaczyna się hol. I proszę sobie wyobrazić, że on ciągnie faceta na łódce, który waży 90 kg, do tego łódkę z silnikiem. Razem ze 150 kg. A on kręci łódką na lewo i prawo! To kosztuje go mnóstwo sił. Jak go złapałem, to 15 minut musieliśmy go cucić. Pomagaliśmy, żeby zaczął oddychać. Bierze się 10-litrowe wiadra i wylewa się wodę na grzbiet karpia. Powoduje to, że skrzela zaczynają się otwierać i pracować. Następną akcją jest złapanie takiej ryby za ogon i przepychanie jej w wodzie do przodu i do tyłu. To też pomaga mu wrócić do formy.
Podejrzewam, że nie jest łatwo złowić takiego karpia.
To nie jest tak, jak często sobie ludzie myślą. Sporo okoliczności składa się na to wszystko. Znam wędkarzy, którzy karpiują już 30 lat, a złapali rybę +25 kg. To nie takie proste. W komentarzach ludzie często piszą, że "jedzie na komercję, wystarczy zarzucić wędkę". Różne czynniki wpływają na sukces: znaleźć odpowiednie miejsce, wysondować je, ryba musi zacząć żerować. Czasami jest tak, że ryba jest w tym miejscu, ale w ogóle nie pobiera pokarmu.
Dlaczego zatem nie można złowić takiej ryby na akwenie należącym do Polskiego Związku Wędkarskiego?
Chciałbym, naprawdę. Zdarzają się nawet i 18 kg karpie, ale niestety etyka na takich łowiskach jest taka, że wtedy taki karp idzie na kotlety. A Kazik żyje co najmniej 25 lat. Więc na PZW musiałby mieć bardzo dużo szczęścia, żeby dożyć tak długo.
Gdzie jest zatem problem?
Wiele osób kupuje kartę wędkarską za 300 zł i ona musi im się "spłacić". Więc idą nad wodę, jak do sklepu rybnego. Próbujemy z kolegami wprowadzać jakieś limity: np. żeby nie zabierać karpia powyżej 50 cm. Ostatnio widzieliśmy zdjęcie karpia 25 kg już z garażu. Chwilę później pewnie były kotlety z niego. Szkoda tego wszystkiego. Staramy się walczyć, uświadamiać, żeby wypuszczać ryby z powrotem. Szkoda, że PZW nic z tym nie robi. Nie wysyła straży rybackich, aby kontrolowali.
Pan swojego karpia złowił na kulkę Dreambaits. Ta sama drużyna wygrała niedawno mistrzostwa świata karpiarzy we Francji.
Jestem w tej drużynie od marca, ale nie ma złotej kulki, na którą łowi się karpie. To zależy od wielu czynników. Jeśli ktoś łowi na kukurydzę i twierdzi, że dobre wyniki będzie miał tylko na nią, to nie jest to prawda. Jeżdżę na targi, obserwuję trendy, jak się produkuje pokarm dla ryb. Muszę powiedzieć, że firma Dreambaits ma bardzo wysokiej jakości mączki. Próbowałem różnego rodzaju przynęt - od takich, które są produkowane przez ludzi w garażach, ale zajmują się tym od 30 lat, do takich z wysokiej półki.
Karpiowanie to tak naprawdę całe obozowisko: odzież krótka, długa, przeciwdeszczowa, zestawy lodówek na akumulator, solary, które pomagają naładować sprzęt, zestawy łóżek ze śpiworami, namiot. Cały czas coś nowego dochodzi. Jak jedziemy z żoną i psem, to musimy do dużego samochodu jeszcze doczepić przyczepkę, bo nie możemy się zapakować.
Zobacz także: Ma 21 lat i łowi ogromne ryby. Julia Grzyb to prawdziwa celebrytka
Zobacz także: Niebywały sukces Polki. Monika Lechowska-Bacia złowiła olbrzymiego amura