Do przykrej sytuacji doszło na trasie narciarskiej w St. Moritz, gdzie Maximilian Reinelt przebywał na wakacjach. Przyczyny śmierci początkowo nie były znane. Wioślarz zmarł zresztą w weekend, a "Bild" ujawnił to dopiero w poniedziałek.
Policja potwierdziła, że została wezwana na trasę biegową. Ratownicy medyczni starali się przywrócić funkcje życiowe Reineltowi, ale nie udało im się.
Według naocznych świadków wioślarz na narty wybrał się sam. Narty miał odpięte, kiedy znaleźli go turyści. - Leżał już na ziemi, moja żona i ja udzieliliśmy mu pierwszej pomocy - mówił Sergio Marchesi, który znalazł sportowca.
Przeczytaj także: Polska mistrzyni olimpijska przyznała się do depresji. "Nazywałam to największą życiową porażką"
Już dziesięć minut później na miejsce przybyli ratownicy. Helikopter miał problemy z wylądowaniem z powodu linii energetycznych. Było jednak już za późno.
- Obecnie trudno jest znaleźć odpowiednie słowa, żeby uhonorować życie Maximiliana, bo był częścią naszej społeczności. To przekracza naszą granicę. Życzę jego narzeczonej i rodzinie dużo siły i odwagi w tym trudnym czasie - powiedział Siegfried Kaidel, prezes niemieckiego związku wioślarskiego.
Maximilian Reinelt był członkiem ekipy, która wywalczyła dwa medale olimpijskie w rywalizacji wioślarskich ósemek - złoto w Londynie, a także srebro cztery lata później w Rio de Janeiro. Miał na koncie także dwa tytuły mistrza świata (2010, 2011) oraz cztery tytuły mistrza Europy (2010, a także w latach 2013-2016; złoto w 2015 r. niemiecka ósemka zdobyła w Poznaniu).
Przeczytaj także: Magdalena Fularczyk-Kozłowska kończy karierę
W 2016 r. Reinelt zakończył sportową karierę i skupił się na karierze naukowej. Studiował w Bochum medycynę. Niedawno przeprowadził się do narzeczonej do Ulm