W pierwszych dniach po rosyjskiej napaści w mieszkaniu szwagierki Kobus-Zawojskiej schronienie znalazły cztery osoby z Mikołajowa. Jej koleżanka wioślarka Ołena Buriak wraz z mamą oraz przyjaciółka Ołeny Natasza i jej dwuletnia córka Mia.
Z położonego nad Morzem Czarnym miasta jechały do Polski przez Rumunię, Węgry i Słowację. - Dla mnie to jest przerażające, że trzy kobiety z psem, w jednym samochodzie, przez pół Europy jechały same - opowiadała nam na początku marca polska medalistka olimpijska.
Przez kilka dni w Warszawie był również Paweł, mąż Ołeny. Potem wrócił do kraju, żeby walczyć. Dmitrij, mąż Nataszy, od początku brał udział w walkach.
Dima zginął we wtorek, w ostrzelanym przez Rosjan budynku administracji obwodowej w Mikołajowie.
- Kiedy wczoraj rano byłam u dziewczyn, powiedziały mi, że nie ma kontaktu z Dimą i że prawdopodobnie był w tym zbombardowanym budynku. Natasza dodała, że o siódmej rano jeszcze miała z nim kontakt. Ja powiedziałam, że skoro tak, to na pewno wszystko jest w porządku. Poprosiłam też, żeby dały mi znać, jak czegoś się dowiedzą - opowiada Kobus-Zawojska.
W czasie treningu na siłowni wioślarka dostała wiadomość od Nataszy: Dima żyje, ale jest ranny. Przebywa w szpitalu.
Cztery, może pięć godzin później napisała już Ołena: Dima stracił za dużo krwi. Nie udało się go uratować.
Do ataku na dziewięciopiętrowy budynek administracji obwodowej doszło po godzinie 8:45 rano. Środkowa część budynku, od pierwszego do dziewiątego piętra, została kompletnie zniszczona.
The building of the #Mykolaiv regional state administration after #Russian shelling. pic.twitter.com/doH8rBRCZP
— NEXTA (@nexta_tv) March 29, 2022
W wyniku ataku zginęło co najmniej 12 osób, a ponad 30 zostało rannych. Szef administracji obwodu mikołajewskiego Witalij Kim powiedział, że Rosjanie specjalnie czekali, aż ludzie przyjdą do pracy, i wtedy zaatakowali.
- Dla mnie to jest zabójstwo. Jeśli Rosjanie tak prowadzą tę wojnę, to znaczy, że chcą zabić jak najwięcej ludzi - wścieka się Kobus-Zawojska.
- Kilka dni temu Dima wysłał mi długą wiadomość - zdradza srebrna medalistka ubiegłorocznych igrzysk w Tokio. - Dziękował, napisał, że czuje, że skoro Natasza i Mia są ze mną, to są bezpieczne i wszystko jest dobrze. Dziś razem z moim mężem Maćkiem oglądaliśmy jego profil na Instagramie. Jeszcze przedwczoraj zamieścił post, a dziś już go nie ma...
Kobus podkreśla, że Natasza, w obliczu tragedii, która ją spotkała, jest bardzo dzielna. - Mówi, że nie może się poddać ze względu na Mię, swojego aniołka. My razem ze znajomymi chcemy ją wspomóc. Dziś będziemy rozmawiać jak to zrobić. Natasza nie może zostawić Mii i iść do pracy, ale chciałabym, żeby mogła zarabiać pracując w domu. Jest artystką, maluje obrazy. Robi też piękny makijaż. Może jak będzie miała zajęcie, może chociaż na trochę odwróci myśli od tego, co złe.
Wczoraj zginął Dima mąż Nataszy, która w krótkim czasie stała się dla mnie ważną osobą, dobrą koleżanką, która zaraża swoją pozytywna energią. Zostawił 2 letnią Mię. To obraz Nataszy cena wyjściowa 3200/700 dolarów. Może ktoś mógłby pomóc w ten sposób? Widziałam jest piękny pic.twitter.com/A5pe9rpDBv
— Agnieszka Kobus Zawojska (@KobusZawojska) March 30, 2022