Kiedyś wakacyjny relaks, teraz poważne rozgrywki. Czas na sporty plażowe

Słońce, piasek, gra dla zabawy i imprezy aż po świt? Kiedyś to się zdarzało. Obecnie siatkówka, futbol czy piłka ręczna na plaży to dyscypliny, które wymagają przygotowań, taktyki i środków.

Michał Fabian
Michał Fabian

Kawałek przestrzeni, piłka, do tego siatka albo bramka i kilku chętnych. Tyle potrzeba do zorganizowania meczu na plaży. Od dawien dawna była to rozrywka kojarzona głównie z wakacjami i turystami. Z czasem jednak zamieniła się w sport przez duże S.

Najpopularniejszą dyscypliną plażową, z najdłuższą historią, jest siatkówka plażowa. Na świecie rozgrywano turnieje od lat 70-tych ubiegłego wieku. W 1996 roku - w Atlancie - zadebiutowała na igrzyskach olimpijskich, jest w ich programie do dziś. W latach 90-tych beach volleyball zaczął zyskiwać popularność także w naszym kraju. Od 2004 roku w Starych Jabłonkach organizowane są prestiżowe zawody z cyklu World Tour (w tym roku zostaną przeniesione do Olsztyna). W 2013 r. w mazurskiej wsi odbyły się nawet mistrzostwa świata.
Przegrali z Polską, czyli... "krajem bez plaż"

Siatkówka plażowa stała się w pełni profesjonalną dyscypliną. Ten, kto utożsamia ją z podróżami po świecie, zwiedzaniem egzotycznych miejsc i nieustannymi imprezami na plaży, jest w błędzie. - Owszem, wyjazdów jest mnóstwo, ale to nie jest wyłącznie przyjemność. To nasza praca, więc jeżeli jedziemy na turniej, nie mamy czasu na zwiedzanie, leżenie na plaży, czy imprezy. Jeśli chce się coś osiągnąć, trzeba ciężko trenować, a nie się bawić - mówił w wywiadzie dla beachvolleyball.pl Mariusz Prudel, który wespół z Grzegorzem Fijałkiem tworzy najlepszy duet w kraju i jeden z najlepszych na świecie.

Przed tym sezonem zaliczyli kilka obozów przygotowawczych - byli w Austrii, Hiszpanii, a ostatnio w Kalifornii. Na amerykańskich plażach sparowali z najlepszymi miejscowymi zawodnikami. W Polsce byłoby to niemożliwe. - Nadal nie mamy hali z prawdziwego zdarzenia. Na szczęście w łódzkim SMS-ie powstaje już taki obiekt i szczerze mówiąc nie mogę się go już doczekać. Coraz bardziej męczące staje się bowiem kilkumiesięczne trenowanie za granicą każdego roku - przyznał Grzegorz Fijałek w niedawnej rozmowie ze SportoweFakty.pl.

Na ostatnich igrzyskach w Londynie Fijałek i Prudel - w rozgrywkach grupowych - pokonali m.in. faworyzowanych Amerykanów Jake'a Gibba i Seana Rosenthala. To po tym spotkaniu na Twitterze kibice z USA zamieszczali wpisy o treści: "Jak mogliśmy przegrać z Polską, która nie ma plaż?". Nasi fani mieli niezły ubaw, czytając przepełnione ignorancją komentarze Amerykanów. Niewiele brakowało, a Fijałek i Prudel znaleźliby się w strefie medalowej. W ćwierćfinale po dramatycznym boju musieli jednak uznać wyższość Alisona Ceruttiego i Emanuela Rego z Brazylii.

W 2016 roku w Rio de Janeiro nasi siatkarze będą jednymi z kandydatów do medalu. W ich dorobku jest zwycięstwo w zawodach cyklu World Tour - w lipcu 2014 r. w Hadze, kilkakrotnie zajmowali drugie i trzecie miejsce. Coraz lepiej spisują się inne polskie pary: Piotr Kantor - Bartosz Łosiak (3. miejsce w World Tour w Sao Paulo) czy Michał Kądzioła - Jakub Szałankiewicz.

Najlepsi siatkarze zarabiają na plaży całkiem niezłe pieniądze. Gdy FIVB organizowała na początku lat 90-tych cykl turniejów, pula nagród wynosiła 600 tys. dolarów. W tym roku na kilkunastu imprezach do zgarnięcia jest łącznie 9,2 mln "zielonych". Fijałek i Prudel narzekać nie mogą, w ubiegłym sezonie wzbogacili się o 240 tys. dolarów (ponad 800 tys. złotych).

Przedstawiciele innych dyscyplin plażowych muszą z zazdrością patrzeć na siatkarzy. Również mają olimpijskie aspiracje, ale w ich przypadku kończy się na życzeniach i deklaracjach. Choć sam Pele lobbował za włączeniem plażowej piłki nożnej do programu igrzysk w 2016 roku, choć ustępujący prezydent FIFA Sepp Blatter prowadził rozmowy z szefem komitetu organizacyjnego Rio de Janeiro 2016 Carlosem Nuzmanem, to beach soccera na razie próżno szukać w zestawie olimpijskich dyscyplin.

Zabawa od rana do rana. Trzydniowa

Można żałować, bo to dyscyplina bardzo widowiskowa. Znak firmowy? Przewrotka. Niemal z każdego miejsca na boisku, gdy tylko nadarzy się okazja. - To wizytówka beach soccera. Jest paru zawodników na świecie, w tym nasz Boguś Saganowski (brat piłkarza Legii Warszawa, Marka - przyp. red.), którzy specjalizują się właśnie w przewrotkach. To jest fajne, świetnie się ogląda, a ręce same składają się do braw. Zawodnik wykonujący przewrotkę ma ten handicap, że - zgodnie z przepisami - rywal nie może mu w tym momencie przeszkadzać - mówi w rozmowie z naszym serwisem Krzysztof Kuchciak, były reprezentant Polski i były selekcjoner Biało-Czerwonych.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×