Nasza medalistka ma problem. "Nie chciałam, żeby ludzie wiedzieli"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Na zdjęciu: Aleksandra Kałucka
Getty Images / Na zdjęciu: Aleksandra Kałucka
zdjęcie autora artykułu

W Boże Narodzenie 2001 roku na świat przychodzą bliźniaczki Kałuckie. Rodzą się w siódmym miesiącu ciąży. Lekarze prognozowali, że będą zmagały się z mocną niepełnosprawnością. One jednak... "postanowiły" inaczej, a Ola została medalistką igrzysk.

W tym artykule dowiesz się o:

To był wielki dzień dla polskiej wspinaczki sportowej: Aleksandra Mirosław zdobyła pierwszy złoty medal dla Polski na paryskich igrzyskach, a Aleksandra Kałucka medal brązowy. Zawodniczka z Tarnowa to niezwykła sportsmenka - ona i jej siostra bliźniaczka - Natalia.

Przypominamy tekst, który ukazał się rok temu, gdy Natalia triumfowała w Igrzyskach Europejskich. Aleksandra wtedy nie załapała się do dwuosobowej kadry, ale w Tarnowie cieszyła się ze zwycięstwa swojej siostry. W Paryżu role się odwróciły.

"Nie wiem, co znaczy normalnie widzieć"

Dużą w tym rolę odegrali rodzice dziewczynek. Ich mama przez dziesięć lat nie pracowała i zajmowała się córkami. A te teraz, w wieku zaledwie 22 lat, są wielkimi gwiazdami polskiej wspinaczki.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Wołosz ma plan na siebie po zakończeniu kariery. "Przewinęło mi się przez uszy"

Natalia Kałucka już w 2021 roku zdobyła tytuł mistrzyni świata we wspinaczce na czas. W czwartek (22 czerwca 2023 roku - przyp. red.) dołożyła do tego złoto Igrzysk Europejskich. Zrobiła to w fenomenalnym stylu, uzyskując rekord życiowy (6,57 s). I to wszystko mimo faktu, że lewym okiem widzi zaledwie w 10 procentach.

- Nie będę ukrywała, że ta informacja wyszła od mojej mamy. Nie chciałam, żeby ludzie o tym wiedzieli, bo nie potrzebuję współczucia - opowiada nam Natalia Kałucka.

- Mi to nie przeszkadza. Mam tak od urodzenia, więc nie wiem, co znaczy normalnie widzieć. Tylko słabi szukają jakiejś wymówki - dodaje. Jej siostra z kolei zmaga się z podobnym problemem, lecz w prawym oku.

Trener klubowy oraz reprezentacyjny Tomasz Mazur opowiada o tym, jak musi dostosowywać treningi pod wadę wzroku. Ważne jest wypracowanie jednej rzeczy.

- Od lat trenujemy, żeby to było czucie głębokie, żeby miała percepcję. Widać, w biegach, że po prostu nie patrzy w dół. Ona po prostu czuje to wszystko. To trochę inna filozofia treningu, ale efekt jest taki sam - tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty.

Bliźniaczki-przeciwieństwa

Paradoksalnie Natalia i Aleksandra, mimo że są bliźniaczkami, są swoim przeciwieństwami. I mimo tego, że są tak różne, stanowią dla siebie ogromne wsparcie.

- Rywalizacja nas napędza. Bardzo się wspieramy. Dużo osób w to nie wierzy, ale gdyby nie ona, to nie byłabym w tym samym miejscu. Jestem wdzięczna, że ją mam - opowiada mistrzyni Igrzysk Europejskich.

Trenowanie sióstr dla Tomasza Mazura bywa błogosławieństwem. Zawodniczki bowiem same wymyślają rzeczy, którymi napędzają się nawzajem.

- Wbrew pozorom to jest bardzo komfortowe. One są na podobnym poziomie, więc pełnią rolę sparingpartnerek. Robią wszystko, żeby ze sobą wygrać na treningach - wyjawia nam trener.

- Bardzo często zakładają się na przykład o to, która danego dnia zrobi kolację. Żadna nie chce jej robić, co po prostu stanowi dodatkową motywację - dodaje.

Niestety, dla Aleksandry los był niełaskawy. Na Igrzyskach Europejskich każdy kraj mógł wystawić tylko dwie zawodniczki, a w naszej kadrze jest przecież aktualna rekordzistka świata i dominatorka w tej konkurencji Aleksandra Mirosław. Siostry walczyły ze sobą o miejsce w kadrze.

- Sport jest brutalny i dla tych dziewczyn to naturalne, że ktoś wygrywa, przegrywa, a ktoś się gdzieś nie dostaje. Ola borykała się z drobnymi kontuzjami, ale wypoczęła i za dwa tygodnie pojedzie na Puchar Świata - opowiada Mazur.

"Nie jestem wybitnym studentem"

Mimo ogromnych sukcesów w sporcie Natalia stara się nie zaniedbywać nauki. Obecnie w Tarnowie studiuje wychowanie fizycznie.

- Nie będę ukrywać tego, że nie jestem wybitnym studentem. Raczej liczę na drugi, trzeci termin. Chcę być traktowana sprawiedliwie, jak się nie nauczę, to po prostu się nie nauczę. We wtorek mam egzamin, więc w piątek siadam przy książkach. Mam nadzieję, że nie będzie września, ale słabo to widzę - śmieje się złota medalistka.

- Największą trudność sprawia mi lenistwo. Jestem skupiona na sporcie i nigdy nie byłam dobrą uczennicą. Zależy mi jednak, by mieć wyższe wykształcenie, więc jakoś sobie daję radę - opowiada.

Gdzie leży granica sióstr?

Obie siostry należą do ścisłej światowej czołówki w tej dyscyplinie, mimo że mają dopiero 21 lat. Obie są niedaleko złamania granicy 6,5 s. Jak bardzo mogą się poprawić?

- Siostry Kałuckie biegają szybciej na zawodach, a nie na treningach. Na ostatnim treningu Natalia uzyskała wynik 6,6 s, więc jeszcze jedną-dwie dziesiąte sekundy można urwać. W tym sezonie trzeba biegać na poziomie 6,2-6,3 s, co udowadnia Ola Mirosław - tłumaczy ich trener.

- To stosunkowo młoda dyscyplina i nie wiadomo jeszcze, gdzie są granice genetyczne zawodników. Rekordy pobijane są ciągle. Teoretycznie i praktycznie pole do poprawy jest. Na razie Ola i Natalia się rozwijają, co roku biją rekordy życiowe, tak też jest w tym sezonie - wyjaśnia.

Sama Natalia pozostaje skupiona przede wszystkim na sobie i rozwoju. Dla niej pokonanie Aleksandry Mirosław nie stanowi wielkiego przełomu.

- Nie jest to dla mnie ważne. Jestem osobą, która jest bardzo skupiona na sobie, swoich czasach, podejściu mentalnym. Jestem dumna z mojego progresu, mojej nowej życiówki i na tym się skupiam - kończy Natalia Kałucka.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty