Javier Milei objął stanowisko prezydenta Argentyny 10 grudnia 2023 roku. Polityk obiecał rodakom cięcie wydatków i szybko zaczął wywiązywać się z obietnicy. Zmniejszył liczbę ministerstw, zwolnił kilka tysięcy pracowników administracji publicznej i rozpoczął proces prowadzący do prywatyzacji części państwowych firm.
Reformy Mileia nie zostały dobrze przyjęte, bo argentyńskie peso w ostatnich tygodniach lawinowo traci na wartości. W samym grudniu doszło do dewaluacji o ponad 50 proc. Spadek wartości waluty pociągnął za sobą wzrost inflacji. W 2023 roku osiągnęła ona poziom 211 proc. i była jedną z najwyższych na świecie. Ekonomiści prognozują, że dane za styczeń będą jeszcze gorsze. Choćby benzyna podrożyła w Argentynie w ostatnim czasie o 60 proc.
Prezydent Argentyny chce pójść za ciosem i ograniczyć m.in. prawo do protestów. Ta zapowiedź wyprowadziła Argentyńczyków na ulice. W środę przed Kongresem w Buenos Aires odbyły się masowe demonstracje przeciwko nowo wybranemu prezydentowi. Policja była zmuszona użyć gazu łzawiącego i gazu pieprzowego, co wywołało obrażenia wśród wielu protestujących.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Neymar odpowiada hejterom. W swoim stylu
Sytuacja w Argentynie już wpływa na sport. MotoGP poinformowało o odwołaniu zaplanowanego na kwiecień wyścigu o GP Argentyny. "Ze względu na obecną sytuację w Argentynie organizator wydarzenia poinformował, że obecnie nie jest w stanie zagwarantować wykonania usług obiecanych w kontrakcie zgodnie ze standardami MotoGP" - napisano w komunikacie.
Nieoficjalnie wiadomo, że wyścig w Termas de Rio Hondo w północnej Argentynie był mocno dotowany przez poprzednią władzę, która w ten sposób chciała zwiększyć walory turystyczne regionu i wypromować okolicę. Prezydent Milei zapowiedział, że nie przekaże środków na organizację GP Argentyny, w związku z czym MotoGP postanowiło odwołać wyścig. Argentyńska głowa państwa uznaje dotowanie zawodów za "nieuzasadnione".
Sezon 2024 miał być najdłuższym w historii MotoGP i składać się z aż 22 rund. Odwołanie GP Argentyny sprawia, że kampania będzie krótsza o jeden wyścig. Królewska seria wyścigowa nie miała przy tym szczęścia do Termas de Rio Hondo. W latach 2020-2021 wyścigi w tym miejscu odwołano z powodu COVID-19, a w sezonie 2022 odbyły się problemami w związku z opóźnionym transportem sprzętu MotoGP do Argentyny. Nie odbyła się wtedy część treningów.
Sam tor jest dość nowoczesny, ale w roku 2021 doszło na nim do poważnego pożaru. Ogień strawił kompleks pit-stopów i pomieszczenia zwykle zajmowane przez ekipy MotoGP podczas weekendu wyścigowego.
Tymczasem manifestacje w Buenos Aires osiągnęły częściowy skutek. W środę rząd zrezygnował m.in. z wprowadzenia przepisów przewidujących wyższe kary dla organizatorów manifestacji.
Czytaj także:
- Zapadła decyzja ws. powiększenia F1
- To byłby hit! Ferrari kusi Hamiltona