Kolega z zespołu jest twoim pierwszym rywalem - rozmowa z Polem Espargaro, zawodnikiem Monster Yamaha Tech 3

Pol Espargaro debiutancki sezon w MotoGP zakończył na szóstej pozycji. Hiszpan ma nadzieję, że w tym roku poprawi ten rezultat.

W tym artykule dowiesz się o:

Łukasz Kuczera: Wróćmy do sezonu 2014. Zakończyłeś debiutancki rok w MotoGP na szóstej pozycji w mistrzostwach. Jesteś zadowolony?

Pol Espargaro: Jestem mniej lub bardziej zadowolony, trudno to jednoznacznie ocenić. Oczywiście, szósta pozycja w klasyfikacji mistrzostw w pierwszym sezonie startów, i to nie na fabrycznym motocyklu, jest dobrym wynikiem. Jednak popełniłem kilka błędów w zeszłym sezonie, niektóre podczas wyścigów, niekiedy podczas treningów. Z drugiej strony, miałem sporo szczęścia z pogodą w wyścigach, w których czuliśmy się mocni po treningach. Chodzi mi o Assen, Sachsenring, Aragon. Podsumowując, na koniec sezonu osiągnąłem swoje cele, co dało mi szóstą pozycję, ale mogło być lepiej. Na pewno moim najlepszym wyścigiem było Le Mans, gdzie w kwalifikacjach zająłem drugie miejsce, a wyścig zakończyłem na czwartej lokacie. Brakowało mi tylko pół sekundy do podium.
[ad=rectangle]
Twój brat, Aleix, jest nieco dłużej w MotoGP. Czy miał dla Ciebie jakieś wskazówki przed pierwszym sezonem w tej kategorii?

- Tak, na początku mi pomagał, bo ma cenne doświadczenie. Jednak kiedy ruszył sezon, staliśmy się rywalami z toru, więc niemożliwym jest, aby dawał mi wtedy jakieś wskazówki. Oczywiście, na torze muszę zapomnieć, że Aleix jest moim bratem. Chcę go pokonać tak samo jak pozostałych zawodników. Prawda jest jednak taka, że jeśli on osiąga dobry wynik, to jestem z tego powodu szczęśliwy i takie uczucie jest naturalne, bo jesteśmy braćmi. Jednak myślę, że to nie jest dobry pomysł, abyśmy kiedyś jeździli w jednym zespole. Dla mnie już sama rywalizacja w jednej kategorii wyścigowej z Aleixem jest sporym problemem, więc nie potrafię sobie wyobrazić spędzania z nim każdego dnia w tym samym boksie.

W zeszłym roku, po przejściu z Moto2, musiałeś poznać nowy świat MotoGP. Jak przyjął Cię zespół Yamaha Tech3?

- Różnicę pomiędzy Moto2 a MotoGP da się odczuć natychmiast. Pod pewnymi względami ten świat jest bardziej profesjonalny. Oczywiście, to nie oznacza, że Moto2 nie jest wystarczająco zawodowe. Po prostu, wszystko co robisz, jest ważniejsze, ma większe znaczenie. Starty w MotoGP niosą ze sobą więcej obowiązków, każdy jest skupiony na Tobie. A gdybyś jeszcze był zawodnikiem fabrycznym... Jednak w środku, mój zespół jest niczym rodzina. Mam teraz więcej ludzi wokół siebie, którzy pracują dla mnie i ze mną. To jest na pewno duża różnica w porównaniu do przeszłości i startów w Moto2. Wszyscy ludzie w Tech3 pracują między wyścigami w naszym garażu, są naprawdę zaangażowani w ten projekt i to można odczuć na własnej skórze. Poza tym, oni wszyscy mają doświadczenie w pracy z chłopakami, którzy ledwo co weszli do MotoGP. Pracowali i wprowadzali do MotoGP Crutchlowa, Spiesa, Smitha... Wiedzą co zrobić, abyś poczuł się komfortowo i to jest bardzo ważne w procesie nauki jaką masz przed sobą.

Pol Espargaro ma nadzieję, że w sezonie 2015 poprawi swoje wyniki w MotoGP
Pol Espargaro ma nadzieję, że w sezonie 2015 poprawi swoje wyniki w MotoGP

Czy można porównać motocykl Moto2 i MotoGP? Z czym miałeś największy problem po przejściu na większą maszynę?

- Oczywiście, różnice są ogromne. Nawet nie chodzi o rozmiar motocykla, ale masz do dyspozycji więcej mocy, lepsze przyspieszenie i na początku zawsze masz problem, żeby użyć mocy we właściwy sposób i równocześnie utrzymać przednie koło na torze. Do tego zakręty pojawiają się przed twoimi oczami szybciej niż w Moto2! Do tego elektronika jest bardziej skomplikowana. Spora różnica jest też w samych oponach. Wystarczy popatrzeć na sezon 2013 i mój ostatni rok startów w Moto2. Miałem wtedy spore problemy z ogumieniem dostarczanym przez Dunlop. I nawet nie uwierzysz jak wiele zaufania już na samym starcie w MotoGP daje Ci przednia opona przygotowana przez Bridgestone...

Jakie masz plany na sezon 2015? Czy wygranie wyścigu jest możliwe?

- Chciałbym wierzyć, że w tym roku będę w stanie wygrać wyścig, jednak muszę być realistą. W stawce są dwie fabryczne Hondy, dwie fabryczne Yamahy... W tej sytuacji, wygranie wyścigu brzmi niczym marzenia. Na pewno będę chciał być bardziej regularny niż w sezonie 2014. Chcę być jeszcze bliżej czołówki. Postaram się być gdzieś blisko czołowych chłopaków, aby być gotowym na moment, kiedy nadejdzie szansa wskoczenia na podium. Pomijając jednak to wszystko, chcę nadal się uczyć mojego motocykla i tego jak nim jeździć w każdym Grand Prix. To będzie pierwszy klucz do sukcesu, gwarantujący dobre wyniki. Muszę dotrzeć do momentu, gdzie motocykl jest moim limitem, a nie na odwrót.

Wiele osób twierdzi, że Twój agresywny styl jazdy jest problemem dla motocykla przygotowanego przez Yamahę. Zgodzisz się z tym?

- To jest jedna z rzeczy, nad którą pracuję w tym momencie. Jednak nie jest łatwo, musisz mi uwierzyć na słowo. Różnice w tym sporcie w zakresie czasu jednego okrążenia są minimalne... Oczywiście, mam swój styl jazdy i nie jestem w stanie zmienić swojego wyścigowego DNA. Jednak muszę dotrzeć do punktu, w którym jestem w stanie jeździć tak jak lubię, równocześnie korzystając z zalet jakie może mi dać Yamaha M1.

Jakie masz plany na przyszłość? Jestem tego ciekaw, bo Jorge Lorenzo i Valentino Rossi mają kontrakty z głównym zespołem Yamahy do końca 2016 roku. Będziesz czekać aż zwolni się tam miejsce?

- To jest trudne pytanie. Kocham Yamahę, ale kocham też mój zespół. Wiem jednak jaka jest sytuacja. Jedyne co mogę zrobić w tej sytuacji, to udowodnić, że drzemią we mnie spore możliwości. Sezon jest długi, a ja ciągle jestem młody. Chciałbym zostać zawodnikiem fabrycznego teamu i na pewno będę walczyć o realizację tego celu. Zobaczymy jednak jak potoczą się sprawy w tym sezonie i dopiero potem będzie można myśleć o przyszłości.

Espargaro nie ukrywa, że chciałby w przyszłości trafić do fabrycznego teamu Yamahy
Espargaro nie ukrywa, że chciałby w przyszłości trafić do fabrycznego teamu Yamahy

W zeszłym roku miałeś trochę problemów ze zdrowiem, startowałeś m. in. ze złamaną nogą. Powiedz szczerze, jak udało Ci się pokonać barierę bólu?

- Przyleciałem do Kataru, na pierwszy wyścig w sezonie 2014, świeżo po operacji obojczyka. Rok kończyłem występem na torze Sepang, gdzie musiałem startować ze złamaną stopą... Szczerze mówiąc, to jest trudna sytuacja. Jednak to jest coś bardzo powszechnego w tym sporcie. Nawet nie wiesz jak, ale jakoś pokonujesz te sytuacje. Cierpisz, ale masz do pomocy mnóstwo lekarzy i osoby z mobilnej kliniki, która powstaje przy okazji każdego wyścigu. Kiedy już siedzisz na motocyklu, to adrenalina znacznie pomaga. Cóż, po wyścigu w Malezji byłem totalnie zniszczony, ale też czułem się wspaniale z tego powodu, że pokonałem ten problem i ukończyłem wyścig pomimo kontuzji.

Masz za sobą pierwszy rok współpracy z Bradleyem Smithem. Jak oceniasz Brytyjczyka jako partnera z zespołu?

- Twój kolega z zespołu jest twoim pierwszym rywalem. Tej sentencji używam zawsze, gdy tylko wchodzę do padoku wyścigowego. Bradley to dobry chłopak, ale oczywiście za każdym razem chce mnie pokonać, więc i ja mam podobnie. Nie mieliśmy żadnych problemów między sobą w zeszłym roku i myślę, że w nadchodzącym sezonie będzie podobnie. Dla mnie najlepsze jest to, że on mocno naciska na mnie, bo to pozwala mi się rozwijać, jeśli masz silnego rywala w boksie. W trakcie weekendu wyścigowego każdy z nas wykonuje swoją pracę osobno, ale czasem komentujemy pewne sprawy i omawiamy to jak nam idzie, szczególnie jeśli mamy identyczne problemy. Jeśli przytrafi mi się jakiś wypadek, to on od razu podbiega do mojego boksu i pyta o stan zdrowia. Ja robię to samo, jeśli jemu zdarzy się upadek... Myślę, że mamy do siebie wzajemny szacunek i w tym tkwi sedno dobrych relacji.

W sezonie 2014, podobnie jak i rok wcześniej, Hiszpanie triumfowali w MotoGP, Moto2 i Moto3. Skąd bierze się Wasza recepta na sukces?

- Mamy dużo torów i właściwą pogodę. Do tego w Hiszpanii działa wiele osób, które budują kariery i rozwijają prawdziwych mistrzów od dołu aż na sam szczyt. Chodzi mi chociażby o Katalońską Federację Motocyklową, Hiszpańską Federację Motocyklową. To oni stoją za organizacją pucharów, mistrzostw... To też dlatego tacy zawodnicy jak Bradley Smith, Scott Redding, Stefan Bradl czy teraz Fabio Quartararo przyjeżdżają do Hiszpanii, aby tutaj stać się profesjonalnym zawodnikiem. W hiszpańskich mistrzostwach swój zespół ma nawet Asian Talent Cup, u nas startują też najlepsi zawodnicy z akademii Valentino Rossiego. A najlepszym przepisem na sukces jest ciężka praca i inwestowanie w przyszłość.

Pierwszy motocykl otrzymałeś, kiedy miałeś dwa lata. Czy wtedy trzeba było Cię zmuszać do treningów?

- Aleix był totalnie szalony na motocyklach, więc ja byłem następny w kolejce do korzystania z jego sprzętu. W pewnym momencie mojego życia wolałem inne dyscypliny sportu, jak chociażby piłkę nożną, ale jeśli każdy weekend spędzasz na wyścigach i widzisz jak Twój brat rywalizuje z innymi w turniejach, to taka droga rozwoju wydaje się dla ciebie naturalna...

Źródło artykułu: