Sete Gibernau startował w MotoGP w latach 1998-2006, jednak kibice najbardziej pamiętają jego pojedynki z Valentino Rossim w królewskiej klasie, które miały miejsce w sezonach 2003-2004. Wtedy Hiszpan dwukrotnie kończył rywalizację na czwartym miejscu w mistrzostwach.
Relacje Rossiego i Gibernau od dawna nie są najlepsze. Wpływ na to miały m. in. wydarzenia z roku 2005 w Jerez, gdzie w trakcie wyścigu "Doctor" wypchnął swojego rywala poza tor i odebrał mu szanse na zwycięstwo. - To była twarda walka z Gibernau. Wiem, że Sete jest zły o ten atak, ale takie są wyścigi - mówił wtedy włoski motocyklista.
Po kilku latach Rossi próbował powtórzyć ten manewr. W trakcie Grand Prix Malezji Włoch chciał przyblokować i wypchnąć na zewnętrzną Marca Marqueza, z którym walczył o trzecią pozycję w wyścigu. Hiszpan zanotował jednak upadek, a dyrekcja wyścigu ukarała "Doctora" trzema punktami karnymi za nieodpowiedzialną jazdę. Atak Rossiego miał być odpowiedzią na jazdę Hiszpana, który zdaniem włoskiego motocyklisty, celowo zwalniał i blokował Rossiego.
Incydent pomiędzy Rossim a Marquezem sprawił, że Gibernau postanowił napisać trzyczęściowy list otwarty. Nie padają w nim żadne nazwiska, jednak kibice z łatwością zrozumieją przekaz Hiszpana. Gibernau nie tyle ma pretensje do Włocha i Hiszpana za zachowanie z Malezji, ale krytykuje również nieprecyzyjne przepisy FIM.
Treść listu:
"Teraz"
Widzę ze smutkiem jak świat sportu został podzielony po Grand Prix Malezji. Po raz kolejny byliśmy świadkami weekendu pełnego emocji, uczuć i pasji. Zakończył się on bitwą na zniewagi i słowną przemocą pomiędzy dwoma przedstawicielami tej samej społeczności.
"Utrata niewinności"
Po urodzeniu, mamy do czynienia z czystością i niewinnością dziecka, które jest nieobrobionym diamentem. Pieszczoty matki, uśmiech ojca, uścisk brata - z czasem te rzeczy tracą na znaczeniu. Ta wrodzona niewinność, nierozerwalnie związana z DNA, powoduje wiele złudzeń i wszystko wydaje się inne. Dlatego okoliczności naszego życia wyznaczają nam drogę i cel, z którym przyjdzie nam się zmierzyć. Na tej drodze, swoistej podróży w czasie, dochodzi do momentów trudnych, czasem łatwych, czasem pełnych krzyku. To nazywamy życiem. W ten sposób zdobywamy doświadczenie. Wykorzystujemy wszystko to, co nam się przytrafia i wyciągamy z tego wnioski. Później przekazujemy te doświadczenia tym, którzy nie mieli jeszcze okazji ich zdobyć, pomijając fakt, że każdy żyje w wyjątkowych dla siebie czasach. Wszyscy rodzimy się niewinni i wszyscy powinniśmy mieć prawo do przekazania naszego dziedzictwa kolejnym.
"Oskarżenia"
Teraz, powtarzam to po raz kolejny, mamy smutny moment. Mówimy o karze, o okrucieństwu i niesprawiedliwości. Dwóch wielkich sportowców, którzy zostali pozbawieni tej lekcji, którym nie przekazano tego doświadczenia. Wiele lat temu ich rodzice, którzy przecież tak bardzo ich kochają, nie spełnili tego obowiązku w kwestii jazdy na motocyklu. Przez wiele lat byli odpowiedzialni za zapewnienie bezpieczeństwa i szkolenie tych, których kochają najbardziej. To co dzieje się teraz jest wynikiem tego, że pewnej lekcji nie odrobiono, czegoś ich nie nauczono. Być może zostanę skrytykowany i zlinczowany za to, że ich osądzam. Nie oceniam zawodnika, ale dzieci, pełne marzeń i talentu, które nigdy nie dowiedziały się czego nie powinno się robić, a co powinno. Wszystkie chwyty dozwolone. Bez czystych reguł, które określają kto ma w tym wszystkim rację, a kto nie. W takich warunkach nigdy nie nauczysz zawodników, co ma robić, a co jest zabronione. Jednym słowem, niejasne przepisy nie mogą być podstawą edukacji.