Andrea Iannone nie odpuści Valentino Rossiemu. "Na torze nie ma przyjaciół"

Andrea Iannone jest bliskim przyjacielem Valentino Rossiego. Zawodnik Ducati nie zamierza jednak pomagać "Doctorowi" podczas ostatniego wyścigu sezonu w Walencji.

Valentino Rossi jest obecnie liderem klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. Włoch ma tylko siedem punktów przewagi nad drugim Jorge Lorenzo. Ponadto "Doctor" ruszy w Walencji z końca stawki, co jest karą za incydent z Grand Prix Malezji.

W tej sytuacji część kibiców Rossiego liczy na wsparcie innych zawodników. Andrea Iannone, który od wielu lat ma przyjacielskie relacje z "Doctorem", nie zamierza mu odpuszczać na torze. - Mam niesamowity szacunek do Valentino. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, ale główna zasada mówi, że między zawodnikami na torze nie ma przyjaźni. Valentino jest moim idolem, ale jest też przeciwnikiem, choć jest bohaterem dla mojego pokolenia. Dorastałem z motocyklem, a on tworzył w tym czasie historię tego sportu - powiedział Iannone.

Zawodnik Ducati odniósł się również do wydarzeń z Grand Prix Malezji, gdzie doszło do incydentu pomiędzy Valentino Rossim a Marcem Marquezem. Hiszpan miał celowo zwalniać i blokować "Doctora", na co ten odpowiedział mu ostrym atakiem, po którym mistrz świata z sezonów 2013-2014 upadł na tor. - Staram się o czymś takim nie myśleć. Wierzę, że każdy zawodnik stara się jechać na maksimum swoich możliwości na każdym okrążeniu, że po prostu każdy jedzie swój wyścig. Wierzę, że każdy myśli o uzyskaniu jak najlepszego wyniku dla siebie - dodał "Crazy Joe".

Dla Iannone wyścig w Walencji będzie bardzo ważny, gdyż dobra końcówka sezonu w wykonaniu Daniego Pedrosy sprawiła, że Włoch stracił czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. - Staram się walczyć o czwarte miejsce w mistrzostwach. Różnica między mną a Danim Pedrosą wynosi tylko dwa punkty i dla mnie zakończenie sezonu na czwartej pozycji będzie jak zdobycie tytułu mistrzowskiego. To będzie nie tylko ostatni wyścig sezonu, ale najważniejszy w tym roku - podsumował Iannone.

Komentarze (0)