Luis Salom, na padoku MotoGP znany jako "El Mexicano", zmarł 3 czerwca wskutek obrażeń, których doznał w wypadku podczas drugiej sesji treningowej przed wyścigiem o Grand Prix Katalonii. Na swoim koncie miał tytuł wicemistrza i drugiego wicemistrza świata kategorii Moto3. Przez całą karierę startował z numerem "39" na motocyklu. Miał 24 lata.
Kilka dni przed wyścigiem w Barcelonie, Salom zorganizował konkurs na swoim Facebooku. Jego oficjalne konto zbliżało się do liczby 39 tysięcy fanów. Wśród osób, które udostępniły post konkursowy i pomogły w promocji strony, miała zostać wylosowana wejściówka VIP na zawody na torze Catalunya. 2 czerwca Salom podał do publicznej wiadomości, iż nagroda trafi w ręce Marty Puche.
Tak naprawdę Hiszpanka od kilku dni już wiedziała, że to ona wygrała główną nagrodę i mogła pakować walizki. Pochodzi z okolic Walencji, więc miała do pokonania 300 kilometrów, aby dotrzeć na tor Catalunya. - Mówią, że życie czasami trwa tylko kilka sekund. Mówią, że w jednej chwili możesz stracić wszystko, co masz. Nigdy w coś takiego nie wierzyłam, jednak ten dzień w Barcelonie pokazał mi, że to brutalna prawda - wspomina Puche.
Piątkowe jazdy treningowe rozpoczynają się o godzinie 9. Jako pierwsi na tor wyjeżdżają zawodnicy Moto3, po 60 minutach w akcji są jeźdźcy z MotoGP i na końcu można oglądać motocyklistów z Moto2. Puche musiała być jednak na torze z samego rana, aby w wyznaczonym miejscu odebrać plakietkę VIP. - Przyjechałam tam z pragnieniem, że poproszę każdego zawodnika o zdjęcie, o cokolwiek. To było jak wejście do jakiegoś równoległego świata, spełnienie marzeń. Moje oczy promieniowały na widok plakietki z napisem "Karnet VIP dla gościa Luisa Saloma" - mówi Puche.
Harmonogram wizyty Puche na Grand Prix Katalonii był rozpisany na trzy dni, jednak najwięcej miało się dziać właśnie w piątek. Wtedy w padoku w trakcie wolnych treningów panuje luźniejsza atmosfera, w sobotę zawodnicy są już skupieni pracą pod kątem kwalifikacji i nie mają tyle czasu na dodatkowe atrakcje. - Skontaktował się ze mną Alvaro, asystent Luisa. Omówiliśmy co się będzie działo w dany dzień, przedstawił jakie możliwości daje plakietka VIP. Miałam ochotę skakać ze szczęścia. Tym bardziej, że potem zostałam zaproszona na śniadanie z zespołem Luisa, gdzie poznałam go osobiście. To była chwila ulotna, jak ten wypadek, który zdarzył się parę godzin później... - opowiada Puche.
[nextpage]
Gdy po śmierci Saloma, poproszono jego kolegów z toru o opisanie Hiszpana, padały słowa "uśmiechnięty", "zabawny", "pozytywny". Podobnie odebrała go nastoletnia Hiszpanka. - Rozmawialiśmy przez moment. Wymieniliśmy kilka zdań, kilka uśmiechów. Dostrzegłam w nim wtedy osobę wesołą i pełną energii - mówi Puche.
Popołudniowa sesja treningowa Moto2 zaczyna się w piątek o godzinie 15:05. Jest to ostatni trening w harmonogramie dnia. Do wypadku Saloma doszło na kilka minut przed jej zakończeniem. Do zdarzenia doszło w zakręcie numer dwanaście. Hiszpan został uderzony własną maszyną i doznał rozległych obrażeń wewnętrznych. Został szybko przetransportowany do szpitala, ale lekarzom nie udało się go uratować.
- Przed wyjazdem na tor przed drugim treningiem udało mi się powiedzieć "powodzenia, Luis". W międzyczasie miałam okazję porozmawiać z jego matką, Marią. Trochę się pogubiłam w padoku, a ona nie zawahała się, by mnie zaprosić do siebie. Siedziałyśmy razem i uśmiechałam się, gdy słyszałam jak opowiada o własnym synu, o tym jak o nią dba. Zresztą, nagrodą konkursową miała być jedna wejściówka VIP, a gdy poprosiłam, to Luis i jego menedżer potrafili załatwić karnet na padok również dla mojej przyjaciółki - zdradza Puche.
Po zakończeniu piątkowych treningów Salom miał pokazać Hiszpance zaplecze swojego motorhome'u, motocykl i oprowadzić po torze Catalunya. Wypadek w zakręcie numer dwanaście wszystko zmienił. - Matka Luisa powiedziała nam już w trakcie drugiego treningu, żebyśmy zostały, bo on na pewno będzie bardzo zadowolony z możliwości oprowadzenia nas po tych wszystkich miejscach. Zobaczyłybyśmy jak to wszystko wygląda od drugiej strony. Jednak gdy zdarzył się wypadek... Od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Wszyscy biegali w pośpiechu, ktoś szybko wyrwał skuter z padoku i pojechał tam. Z bliska widziałam zachowanie matki Luisa. Ona wyczuwała, że burza się zbliża, a jej dziecko jest w oku cyklonu - wspomina Puche.
ZOBACZ WIDEO: Dwie Polki zachwyciły cały kraj. "To były łzy szczęścia i wzruszenia"
Puche wspomina, iż w pierwszych chwilach po wypadku trudno było uzyskać sprawdzone informacje. Początkowo Salom miał zostać przetransportowany helikopterem do Barcelony, następnie wybrano transport drogą lądową do najbliższego szpitala. - Było zamieszanie, potem zdziwienie, a na końcu pozostał tylko ból. Odejście Luisa dotknęło mnie jak żadnego innego kibica na trybunach. Właściwie to czułam gniew, a nie ból, że odchodzi ktoś tak młody, pracowity i utalentowany. Luis, gdziekolwiek teraz jesteś, chcę Ci serdecznie podziękować. Bycie fanem sportów motocyklowych to nic, my zawsze jesteśmy bezpieczni, podczas gdy ryzykujecie życie i zdrowie w każdej sekundzie, w każdej akcji. Nie wiem, gdzie teraz jesteś, ale mam nadzieję, że masz wokół siebie najlepszy możliwy team i jesteś tam w stanie wygrać kolejnych 39 wyścigów - podsumowała Puche.
W zeszłym miesiącu opublikowano oficjalny raport FIM po śmierci Luisa Saloma. Stwierdzono w nim, że do wypadku doszło z winy 24-latka, który przestrzelił hamowanie do zakrętu numer dwanaście, a następnie zbyt mocno wcisnął klamkę hamulca, co doprowadziło do utraty przyczepności przedniego koła.