Syndrom pompującego przedramienia to dolegliwość bardzo dobrze znana wśród zawodników MotoGP. W ostatnich latach operację rąk z tego powodu przechodzili m.in. Alex Rins, Pol Espargaro czy Dani Pedrosa. Osoby cierpiące na ten syndrom wskutek wzmożonego wysiłku, tracą siłę w rękach. W przypadku motocyklistów znacząco utrudnia to prowadzenie maszyny.
W minioną niedzielę problemy dopadły Andreę Iannone. Zawodnik Ducati liczył na miejsce na podium w wyścigu o Grand Prix Wielkiej Brytanii, ale wskutek potwornego zmęczenia zanotował upadek i nie dojechał do mety. - Jestem niezwykle rozczarowany, bo jechałem świetny wyścig. Z pewnością mieliśmy szanse na podium. Niestety, gdzieś w połowie dystansu zacząłem mieć problemy z prawą ręką. Dopadł mnie tzw. syndrom pompującego przedramienia. Nie byłem w stanie kontrolować motocykla i stwarzało mi to wiele problemów - powiedział "Crazy Joe".
Iannone przyznał, że ani przez moment nie myślał o zjechaniu do garażów i zrezygnowaniu z dalszej jazdy. - Męczyłem się niemiłosiernie, ale nie chciałem zjechać do boksów, bo dla mnie poddanie się jest sytuacją trudną do zaakceptowania. Na czternastym okrążeniu dojechałem do zakrętu numer siedemnaście, było za późno na zmianę kierunku jazdy i trafiłem w nierówność asfaltu. Doszło do wypadku, bo nie miałem już sił, aby kontrolować maszynę. Wielka szkoda, bo mogliśmy uzyskać na Silverstone kolejny dobry wynik - dodał Włoch.
Wypadek na torze Silverstone sprawił, że Iannone po raz kolejny w tym sezonie nie zdobył punktów do klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. Włoski motocyklista do tej pory wywalczył 96 "oczek", co daje mu szóstą pozycję w mistrzostwach.
ZOBACZ WIDEO: 90 Paraolimpijczyków będzie reprezentować Polskę na Igrzyskach w Rio