Jorge Lorenzo startował z pole position do wyścigu o Grand Prix San Marino, ale już na pierwszym okrążeniu stracił prowadzenie na rzecz Valentino Rossiego. Włoch bardzo szybko zdecydował się na atak, o co pretensje miał jego kolega z zespołu Movistar Yamaha MotoGP.
- Można mieć różne opinie na temat tej sytuacji. Moim zdaniem ten ruch był zbyt agresywny. Rossi nie potrzebował w tak zdecydowany sposób mnie wyprzedzać, to był początek wyścigu. Jednak wiesz, taki jest jego styl. Inni zawodnicy potrafią wyprzedzać w sposób fair-play. Gdybym nie wyprostował motocykla w zakręcie i nie wyjechał na zewnętrzną, to mielibyśmy wypadek. Może ty byś nie upadł, ale ja na pewno - twierdził Hiszpan na konferencji prasowej po wyścigu.
Innego zdania był Rossi, który kilka okrążeń później sam stracił prowadzenie, gdy w podobny sposób wyprzedził go Dani Pedrosa. W równie zdecydowany sposób Rossiego wyprzedzał we wcześniejszym wyścigu na torze Silverstone Marc Marquez. - Nie, nie, nie. Zobacz sobie to na powtórce w telewizji i może zmienisz zdanie. Nie wiem, co więcej dodać. Marquez w taki sposób wyprzedził mnie dziesięć razy na Silverstone, nikt nie miał do nikogo pretensji. To co mówisz, nie jest prawdą - odpowiadał mu włoski motocyklista.
Od tamtych wydarzeń minął ponad tydzień i mogłoby się wydawać, że zawodnicy zapomnieli o tym incydencie. Przed wyścigiem o Grand Prix Aragonii dziennikarze zapytali jednak Lorenzo o sytuację z toru w Misano. - Gdy byłem na motocyklu, to nie byłem w stanie zobaczyć jego linii przejazdu. Zobaczyłem powtórki w telewizji i to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że mam rację. Podtrzymuję swoje zdanie, że ten ruch był zbyt agresywny - powiedział Lorenzo.
ZOBACZ WIDEO: Włoszczowska ścigała się z amatorami w Dąbrowie Górniczej (źródło TVP)
{"id":"","title":""}