Łukasz Kuczera: Czech potrafi. Węgier potrafi. Tylko Polak nie potrafi (komentarz)

Czesi od wielu lat organizują u siebie wyścig MotoGP. Węgrzy goszczą Formułę 1, a od roku 2018 chcą mieć również MotoGP. Tylko Polska w tej częśći Europy nie potrafi stworzyć porządnej klasy toru wyścigowego.

W tym artykule dowiesz się o:

Motocyklowe mistrzostwa świata zagościły w Brnie w roku 1950, gdy zaczęto organizować Grand Prix Czechosłowacji. Od tego momentu czeskie miasto na stałe wpisało się do kalendarza zmagań. W erze MotoGP zawody rozgrywane w Czechach są jednymi z najchętniej odwiedzanych przez kibiców. Wszystko ze względu na sporą ilość trybun trawiastych, które mogą pomieścić sporą liczbę fanów.

Gdy w roku 2015 dotychczasowy organizator rundy w Brnie narzekał, że zyski z wyścigu o Grand Prix Czech nie są takie jakie oczekiwał, prawo do organizacji przejęła spółka założona przez władze miasta i województwa. Czescy urzędnicy wyliczyli, że w ciągu jednego weekendu kibice MotoGP zostawiają w Brnie tyle pieniędzy, że nie można stracić wyścigu. Na imprezie zarabiają hotelarze, gastronomia i wiele innych podmiotów.

Podobnie jest z wyścigiem Formuły 1 na Węgrzech, który po raz pierwszy został zorganizowany w roku 1986. W ostatnich latach zdarzały się sytuacje, gdy wyścigu F1 nie organizowano m. in. w Niemczech, ale sytuacja Węgier jest bezpieczna. Kontrakt Hungaroringu na organizację zawodów królowej sportów motorowych wygasa dopiero w 2026 roku. Węgrzy już teraz planują gruntowny remont swojego obiektu i chcą go dostosować do wymagań MotoGP. Wszystko po to, aby od sezonu 2018 gościć najlepszych motocyklistów świata.

Jak na tym tle wypada Polska? Nijak. Naszym najbardziej reprezentatywnym obiektem jest Tor Poznań, wybudowany w roku 1977. Tyle, że organizowane są na nim co najwyżej zawody o mistrzostwo Polski. Nitka toru w stolicy Wielkopolski liczy 4,083 km. Jest to niewiele mniej niż na Hungaroringu (4,381 km), ale w porównaniu do Masaryk Circuit w Brnie (5,403 km) różnica jest już znacząca.

ZOBACZ WIDEO Dakar: Jakub Przygoński najszybszy z Polaków (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Na domiar złego, w ostatnich latach częściej mówi się o likwidacji toru w Poznaniu, aniżeli o jego unowocześnieniu i organizowaniu na nim bardziej poważnych zawodów. Obiekt i generowany przez niego hałas zaczyna przeszkadzać mieszkańcom pobliskich osiedli, które powstały w sąsiedztwie toru. Dlatego nie należy się łudzić, że w najbliższym czasie Polska będzie organizatorem wielkiej imprezy w świecie motorsportu. Prędzej ktoś wpadnie na pomysł, że atrakcyjną działkę w stolicy Wielkopolski można sprzedać jednemu z deweloperów pod kolejne osiedle mieszkaniowe.

Ktoś powie, że brak wielkich imprez motorowych na Torze Poznań bierze się z faktu, że nie mamy swoich reprezentantów w Formule 1 czy MotoGP. Brakuje osoby pokroju Roberta Kubicy, który przez wiele lat zrobił wiele dobrego dla promocji F1 w naszym kraju. Tyle, że Czesi i Węgrzy również nie mają swoich przedstawicieli w tych sportach. Karel Abraham startuje w MotoGP dzięki środkom swojego ojca, Węgrzy nie mają przedstawiciela w F1, a i tak widzą sens w remoncie Hungaroringu i organizowaniu u siebie kolejnych rund F1 czy w przyszłości MotoGP.

Tylko u nas jest inaczej.

Łukasz Kuczera

Źródło artykułu: