W zeszłym roku na torze w Barcelonie zginął Luis Salom. Oficjalny raport z śledztwa dotyczącego wypadku Hiszpana mówił o tym, że przestrzelił on hamowanie, wcisnął zbyt mocno hamulec i stracił przyczepność przedniej opony. W dokumencie przemilczano jednak fakt, że 24-latek zahamował w miejscu, gdzie w asfalcie była nierówność i dlatego doszło do utraty przyczepności.
Aby zwiększyć poziom bezpieczeństwa po wypadku Saloma, zeszłoroczny wyścig MotoGP odbył się na innej nitce toru, znanej z Formuły 1. Zawodnicy podkreślali jednak, że konieczna jest też wymiana asfaltu na obiekcie Catalunya. Do niej jednak nie doszło. Zimą podjęto jednak decyzję, aby MotoGP korzystało z innego układu toru niż F1. W ostatnim sektorze wylano krótki pas nowego asfaltu, tworząc w ten sposób nową szykanę.
Stan asfaltu na barcelońskim torze pogorszył się, bo zimą odbyły się tam testy Formuły 1, a przed paroma tygodniami również wyścig o Grand Prix Hiszpanii. Zawodnikom MotoGP trudno znaleźć ustawienia motocykla na tak wyboistym asfalcie. Od piątkowych treningów na obiekcie Catalunya trwa festiwal upadków. Rekordzista Marc Marquez w samą sobotę wywrócił się czterokrotnie. Efekt był taki, że pod koniec kwalifikacji nie miał już sprawnego motocykla.
- Nie podoba mi się nowa szykana. Ten fragment toru nie jest na poziomie MotoGP. To tylko mały kawałek asfaltu pomiędzy starą linią przejazdu. Trudno to nawet nazwać fragmentem toru. Jeśli wrócilibyśmy do układu z F1, to przynajmniej będziemy mieć do czynienia z prawdziwym torem. Będziemy jechać ciągle po tym samym asfalcie, nie będzie zmian przyczepności. Wszystko będzie bardziej naturalne - narzekał podczas piątkowego spotkania z dziennikarzami Valentino Rossi.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica ponownie za kierownicą F1. Kulisy wielkiego powrotu Polaka
Podczas piątkowej Komisji Bezpieczeństwa posłuchano zawodników i przywrócono układ toru znany z F1. Od soboty zawodnicy nie muszą przejeżdżać przez nową szykanę, która składała się z innego asfaltu niż pozostała część nawierzchni i gwarantowała inną przyczepność. Zawodnicy MotoGP zapowiedzieli jednak, że w przyszłym roku nie zgodzą się na start wyścigu o Grand Prix Katalonii, jeśli zarządcy obiektu nie wymienią na nim asfaltu.
- Wiemy, co tu się wydarzyło rok temu. Barcelona jest jedynym torem w kalendarzu, który nie reaguje na uwagi Komisji Bezpieczeństwa i zawodników. Musieliśmy postawić ultimatum. Zresztą, powinniśmy już tak postąpić przed rokiem. Mamy wystarczająco dużo miejsc, które chcą organizować wyścigi MotoGP. Nie musimy przyjeżdżać na tor Catalunya - stwierdził wkurzony Bradley Smith.
Brytyjczyk sam wywrócił się w sobotę i mocno uszkodził palec. Zawodnik Red Bull KTM Factory Racing trafił do szpitala, gdzie jego rana została oczyszczona. W niedzielny poranek ma zapaść decyzja, czy będzie w stanie wystartować w wyścigu.
Czy usunięcie Grand Prix Katalonii z kalendarza mistrzostw świata jest możliwe? I tak, i nie. Zawody obecne są w harmonogramie od 1996 roku. Kilka kilometrów od toru mieści się siedziba firmy Dorna, która od wielu lat zarządza motocyklowymi mistrzostwami świata. Z drugiej strony, obecnie w kalendarzu mamy aż cztery wyścigi rozgrywane w Hiszpanii. Oprócz Barcelony są to Jerez, Aragon i Walencja. Tegoroczne Grand Prix Hiszpanii na torze w Jerez również odbyło się na zniszczonym asfalcie, ale władze miasta podjęły decyzję o wyłożeniu kilku milionów euro na wymianę nawierzchni. Wszystko po to, aby nie stracić MotoGP.