31 sierpnia świat obiegły informacje o próbie samobójczej Maxime'a Bergera. Francuski motocyklista, który do niedawna startował w World Superbike, w stanie krytycznym trafił do szpitala w Dijon. Część mediów podawała nawet informację o jego śmierci. Szybko ją zdementowano, choć francuscy lekarze nie dają Bergerowi większych szans na przeżycie.
- Życie Maxime'a wisi na włosku. Mam nadzieję, że jednak wygra ten wyścig, choć teraz niezwykle cierpi. Otrzymałem wiele telefonów w ostatnich dniach od osób, które go znają lub rywalizowały z nim na torze. To napawa dumą. Pokazuje, że Maxime jest dla nich ważny. Oni łączą się w bólu z rodziną Maxime'a - powiedział w rozmowie z "Motori News" Cris Favero, przyjaciel, a przed laty również menedżer francuskiego motocyklisty.
Tymczasem rodzina francuskiego motocyklisty jest przekonana, że 28-latek nie próbował popełnić samobójstwa. - Ze względu na bezprawne zachowanie lekarza, Maxime został zabrany do szpitala wbrew własnej woli. Tam doszło do niewłaściwego postępowania lekarzy, a następnie błędów medycznych - mówił Alain Berger, ojciec Maxime'a, w rozmowie z francuskimi mediami.
Berger zrezygnował z kariery wyścigowej, ale w ostatnich miesiącach dobrze radził sobie jako szef kuchni w jednej z restauracji we francuskim Dijon. Zdaniem rodziny, 28-latek miał być zadowolony z życia i nie miał powodów, by targnąć się na swoje życie. Dlatego utrzymują oni, że do głębokiej śpiączki u Bergera mogło dojść wskutek błędu lekarzy.
- Na razie nie ma poprawy, jeśli chodzi o zdrowie Maxime'a. W ostatnim komunikacie lekarze potwierdzili, że doszło u niego do poważnych i trwałych uszkodzeń mózgu. Czekają go kolejne badania, po których zyskamy nowe informacje na temat jego stanu klinicznego - dodał Fevaro.
ZOBACZ WIDEO Nietypowy gość na murawie w Kolumbii. Zobacz skrót meczu z Brazylią [ZDJĘCIA ELEVEN]