Dramat Jake'a Dixona. Jego dziewczyna walczy z rakiem piersi

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Michelin / Na zdjęciu: start do wyścigu MotoGP
Materiały prasowe / Michelin / Na zdjęciu: start do wyścigu MotoGP
zdjęcie autora artykułu

W tym roku Jake Dixon miał okazję zadebiutować w motocyklowych mistrzostwach świata w kategorii Moto2. Brytyjczyk, który uważany jest za spory talent, przeżywa osobistą tragedię. Jego dziewczyna walczy z rakiem piersi.

W tym artykule dowiesz się o:

W tym roku Jake Dixon wystąpił w wyścigu o Grand Prix Wielkiej Brytanii na torze Silverstone. Brytyjczyk miał okazję wystartować na motocyklu zespołu Dynavolt, gdzie zastąpił kontuzjowanego Marcela Schrottera. 21-latek uznawany jest za wielki talent w swojej ojczyźnie, więc zebranie pierwszych szlifów w Moto2 w kontekście jego przyszłości było bardzo ważne.

Sezon 2018 młody zawodnik spędzi w serii British Superbike, gdzie będzie reprezentować barwy Lee Hardy Racing. W tym momencie 21-latek daleki jest jednak od myślenia o przyszłorocznych startach, czy też awansie do motocyklowych mistrzostw świata.

Jak się okazało, jego dziewczyna zachorowała na raka piersi. - To jest wiadomość dla wszystkich, którzy nie znają mojej wspaniałej narzeczonej. Zmaga się z rakiem piersi. Część z was o tym wie, ale nie macie pojęcia jak silna i odważna jest. Po drugiej serii chemioterapii jest naprawdę w słabej formie, ale bez względu na to wszystko, zawsze stara się zachować pozytywne myślenie i uśmiech nie znika z jej twarzy - napisał Dixon.

Brytyjski motocyklista nie ukrywa, że najbliższe tygodnie będą dla niego bardzo trudne. - Dziewczyna powiedziała mi, że nie może skorzystać z trzeciej partii chemioterapii, bo nie jest wystarczająco silna. Jednak, że to jest kolejna przeszkoda, którą pokona i nadal będzie walczyć. Kocham ją bardziej, niż słowa mogą to opisać i obiecuję, że zawsze będę po twojej stronie - dodał Dixon.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Ribery tańczy, Ronaldo uczy dzieci. A w polskiej A-klasie cudownie strzelają

Źródło artykułu:
Komentarze (0)