Po wyścigu o Grand Prix Argentyny część zawodników MotoGP wróciła do Europy, a niektórzy motocykliści polecieli bezpośrednio do Stanów Zjednoczonych, by oczekiwać na Grand Prix Ameryk. Jack Miller znalazł się w tym drugim gronie.
Australijczyk starał się nie stracić formy podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych i wybrał się na przejażdżkę rowerem. Zakończyła się ona dla niego fatalnie, bo zawodnik Alma Pramac Racing zanotował upadek. Wskutek tego zdarzenia złamał obojczyk. Miller nikogo nie poinformował o tym fakcie.
- Spodziewałem się więcej po weekendzie w Austin, ale zmagaliśmy się nie tylko z ustawieniami motocykla, ale też z moją kontuzją. Grand Prix za nami, więc mogę to w końcu ujawnić. Trenowałem w Kalifornii i miałem upadek na rowerze górskim. Obrażenia może nie były poważne, ale zabrakło czasu na regenerację i odpoczynek - powiedział Miller.
Australijski motocyklista nie ukrywa, że odniesione obrażenia miały wpływ na jego tempo w trakcie niedzielnego wyścigu. - Doznałem obrażeń mięśni. Jestem poobijany, mam uszkodzone ramię, pęknięty obojczyk. Tak jak już kiedyś mówiłem, okres między wyścigami może być bardziej niebezpieczny niż sama rywalizacja na torze - dodał.
Co ciekawe, w sobotnim treningu Miller zanotował dość groźnie wyglądający upadek na torze w Austin. Na szczęście, nie pogorszył on jego stanu zdrowia i motocyklista mógł kontynuować udział w Grand Prix Ameryk.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: Moi kibice są ewenementem