Przed rokiem Valentino Rossi wygrał wyścig o Grand Prix Holandii na torze w Assen. Było to jedyne zwycięstwo doświadczonego Włocha w sezonie 2017, który był fatalny dla Movistar Yamaha MotoGP. Motocykl stworzony przez Japończyków okazał się gorszy od Hondy czy Ducati. Jego główną bolączką okazał się brak przyczepności i kiepska elektronika.
Zimą japoński zespół zapewniał, że maszyna stworzona na rok 2018 będzie pozbawiona tych problemów. Stało się jednak inaczej. Rossi, choć zajmuje obecnie drugie miejsce w klasyfikacji generalnej MotoGP, nadal ma zastrzeżenia do motocykla. O kryzysie najlepiej świadczy fakt, że Yamaha od roku nie wygrała wyścigu w królewskiej kategorii. Tak fatalna seria nie przytrafiła się jej w ostatniej dekadzie.
"Doctor" wierzy jednak, że w ten weekend w Assen może przełamać czarną serię. - Po treningach wygląda na to, że najszybszy jest Marquez. Potem jest Vinales. Następnie ja i Dovizioso. Tyle, że to tylko piątkowe treningi. Liczy się to, co wydarzy się w niedzielę. Mam nadzieję, że możemy być konkurencyjni, tak jak w ostatnich wyścigach. Chciałbym walczyć w czołowej grupie - powiedział Rossi.
Do faworytów Grand Prix Holandii należy też zaliczyć Marca Marqueza. Hiszpan kończył piątkowe treningi z ósmym czasem, ale jako jeden z nielicznych nie założył nowego kompletu ogumienia pod koniec sesji.
- Czułem się dobrze na torze w drugim treningu. Dlatego zostałem na tych samych oponach i pracowałem nad tempem wyścigowym. To jest coś, nad czym musieliśmy się skupić. W sobotę rano nadejdzie moment, by założyć nowe ogumienie. Nie chcę być w Q1, tak jak to miało miejsce w Barcelonie. Poza tym, jesteśmy zadowoleni. Zakładałem, że moja strata do Yamahy będzie większa. Bo Vinales i Rossi są tutaj bardzo szybcy - podsumował Marquez.
ZOBACZ WIDEO Korespondencja z Wołgogradu. "Wydaje mi się, że czekają nas chude lata"