Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: Wróćmy do momentu wypadku. Czy od razu wiedział pan, że z nogą jest bardzo źle?
[b]
Patryk Kosiniak, polski motocyklista, mistrz Pucharu Yamahy R6:[/b] To był jakiś koszmar. Od razu po upadku wiedziałem, że złamałem nogę. Nie byłem w stanie się ruszyć z bólu. I pierwsza diagnoza właśnie taka była - wieloodłamowe złamanie kości piszczelowej oraz strzałkowej, jednak samo złamanie to był "pikuś" przy późniejszej infekcji, która niemal doprowadziła do amputacji nogi.
Do amputacji ostatecznie nie doszło. Mówi się, że sportowcy są ulepieni z innej gliny, że szybciej się regenerują. Tak było w tym przypadku? Bo po roku i trzech miesiącach zobaczyliśmy pana na torze.
Pani doktor powiedziała, że jakby nie to, że jestem młodym sportowcem, to moja noga byłaby już pewnie po amputacji... Infekcja zrobiła swoje, kolejne operacje i próby czyszczenia zainfekowanej kości i tkanek miękkich tak bardzo osłabiły nogę, że istniało realne ryzyko utraty kończyny. Do końca nie wiedziałem, czy noga nie będzie mi przeszkadzać w jeździe, teraz po pierwszych testach już wiem, że nie i spokojnie mogę wracać do ścigania. Ciągle wierzyłem, że wrócę, bo to część mojego życia. Wiele osób puka się w głowę i mówi, że po tym, co przeszedłem powinienem odpuścić. Jednak powtarzam jak mantrę, że dokładnie w taki sam sposób mogłem złamać nogę schodząc po schodach. I co, wtedy już nigdy miałbym nie schodzić schodami? Rehabilitacja była bardzo długa i żmudna. Spędziłem wiele godzin w Geronimo Centrum Rehabilitacji, można powiedzieć że był to mój drugi dom. Tutaj dozgonne podziękowania dla Marka Mielaka, który dwoił się i troił, aby rehabilitacja przebiegła planowo, zgodnie z zaleceniami i można powiedzieć, że zakończyliśmy ją sukcesem.
Po tak fatalnej kraksie człowiek wraca do niej wspomnieniami i analizuje, co zrobił źle. Assen śni się po nocach?
Uwielbiam tor w Assen. Wygrywałem tam w Pucharze Yamahy R6 i już nie mogę się doczekać kiedy tam wrócę. W tej sytuacji niczemu nie jest winny tor. Po prostu najechałem na wilgotną jego część i uślizgnęła się tylna opona. Tak na prawdę nikt nie zawinił, mogłem po prostu być bardziej ostrożny.
Tygodnie spędzone w łóżku, kolejne operacje, problemy z powrotem nie tyle na tor, co do normalnego życia. Jak ważna w takiej sytuacji jest rodzina?
Było bardzo ciężko. Zwłaszcza kiedy leżałem tygodniami w Warszawie, a najbliższa rodzina była w domu. Córeczka była jeszcze zbyt mała na częstsze odwiedziny. Nadrabiali za to znajomi i rodzina, którzy praktycznie codziennie mnie odwiedzali i umilali czas jak tylko mogli. Dziękuję wam jeszcze raz. To właśnie w takich chwilach wiesz na kogo możesz liczyć. Po powrocie do domu już było zdecydowanie łatwiej, mając przy sobie kochającą żonę, córeczkę i rodziców.
Wrócił pan na tor, ale stopa nadal nie jest w pełni sprawna. Czy w planach są kolejne operacje?
Za mną bodajże sześć operacji i żadnej innej nie ma w planach. Niestety, już nigdy nie będę ruszał stopą "góra-dół", ponieważ nie mam mięśnia, który za ten ruch odpowiada. Na chwilę obecną nic nie da się w tej kwestii zrobić. Na szczęście nie przeszkadza mi to w życiu codziennym. Yamaha R1M, z której korzystałem podczas ostatnich testów w Hiszpanii, została wyposażona w elektroniczną dźwigienkę zmiany biegów. Działa ona w ten sposób, że po naciśnięciu guzika przy kierownicy bieg zostanie zredukowany. Wbijam biegi nogą, a redukuję kciukiem.
Na kolejnej stronie przeczytasz m. in. o specjalnej membranie, która miała zamienić się w mięsień w kontuzjowanej nodze Patryka. To technologia rodem ze Stanów Zjednoczonych. Zapraszamy!
ZOBACZ WIDEO Serie A: Inter rozbity! Porażka kosztowała ich pozycję wicelidera [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
[nextpage]Czytałem też o membranie, która miała zamienić się w mięsień. Brzmi jak czarna magia. Na czym polega technologia, którą zastosowano w pana nodze?
W mojej nodze zastosowano najnowszą technologię membrany z macierzy pozakomórkowej, która po odpowiednim "zaprogramowaniu" zamienia się w odpowiednią tkankę. W tym przypadku akurat w mięsień. Niestety, pomimo ogromnych chęci sztabu ludzi i we współpracy z naukowcami w USA, projekt się nie udał i membrana została usunięta z mojej kończyny.
Zakładam, że pana ostatnie miesiące były ustawiane pod rehabilitację. Jak zmieniło to codzienne życie?
Początkowo było trudno, jednak już o tym zapomniałem i cieszę się, że mogę spacerować z córeczką do bólu. Rehabilitacja została zakończona kilka miesięcy temu. Teraz powoli wchodzę do treningów siłowych i wydolnościowych pod kątem przygotowania fizycznego do następnego sezonu.
Motorsport nie jest w Polsce aż tak popularny, a pana rehabilitacja z pewnością nie należała do najtańszych. Czy w tej trudnej sytuacji pojawiły się osoby, które były gotowe wesprzeć pana również finansowo?
Tak, miałem takie propozycje, za co bardzo dziękuję. TVN oraz Carolina Medical Center sfinansowali tę najważniejszą operację, natomiast Geronimo Centrum Rehabilitacji wzięło na barki moją rehabilitację. Pragnę za to jeszcze raz bardzo serdecznie podziękować.
Powiedział pan kiedyś, że wyścigi motocyklowe w Polsce mają tego pecha, że nie doczekały się Roberta Kubicy, bo on nakręcił popularność F1 w naszym kraju. Wasze losy zdają się być dość podobne. Bo było zwycięstwo w Pucharze Yamahy R6 w Niemczech, pojawiły się starty w Superbike'ach. Była nadzieja, że coś ruszy do przodu... I fatalny wypadek, który przekreślił wszystko.
Zgadzam się. Moja kariera szła jak po sznurku i to prawda, że ten fatalny wypadek wszystko przekreślił. Jednak nie poddaję się i wrócę silniejszy niż wcześniej. Trzymam też mocno kciuki za nasze młode pokolenie, które mam nadzieję niebawem trafi na arenę międzynarodową wyścigów motocyklowych.
Jakie są pana dalsze plany na przyszłość?
Jestem świeżo po testach w hiszpańskiej Cartagenie. Okazało się, że po tak długiej przerwie dość szybko złapałem dobre tempo i to pomimo drobnych problemów ze zmianą biegów, braku znajomości toru oraz zupełnie nowej dla mnie Yamahy R1M. Dopracujemy system zmiany biegów do perfekcji i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to wystartuję w Mistrzostwach Świata Endurance EWC oraz w Pucharze Europy Superstock1000 w barwach Wójcik Racing Team. Z szefami tej ekipy byłem w ciągłym kontakcie w trakcie mojej walki o powrót do zdrowia. Już w 2016 roku, przed moim wypadkiem, mieliśmy okazję wspólnie startować.
Wcześniej nie bał się pan mówić o chęci zostania mistrzem świata. Marzenie nadal żywe?
Uważam, że zdobycie mistrzostwa świata w wyścigach długodystansowych jest realnym marzeniem w perspektywie następnych kilku lat startów w tej serii. Jeśli zaś chodzi o serie krótkodystansowe, to realnie patrząc jest to raczej niemożliwe, chociaż jak to mówią "nigdy nie mów nigdy".