Rodzina "naładowana benzyną". Tragicznie zmarły 15-latek miał podbić świat

Instagram / deanbertavinales21 / Na zdjęciu: Dean Berta Vinales
Instagram / deanbertavinales21 / Na zdjęciu: Dean Berta Vinales

Na motocyklach ścigał się jego dziadek, wujek prowadzi zespół, kuzyn osiąga sukcesy w mistrzostwach świata. Dean Berta Vinales miał pójść ich drogą. Nie miał wyboru, bo jego rodzina naładowana jest oktanami. Sobotni wypadek w Jerez zmienił wszystko.

- Rodzina Vinalesów pełna jest benzyny od urodzenia - mówił w styczniu 2021 roku Angel Vinales, ojciec Mavericka - zawodnika ścigającego się w motocyklowych mistrzostwach świata MotoGP, gdy ogłaszał nowy projekt. Hiszpan z entuzjazmem stanął na czele zespołu, który miał za zadanie promować kuzyna Mavericka - ledwie 15-letniego Deana Bertę.

Losy rodziny Vinalesów zostały naznaczone decyzjami Jose Vinalesa. Dziadek Mavericka ścigał się po ulicach Costa Brava, często brał udział w nielegalnych zawodach, bo przed laty taka była rzeczywistość. W ten sposób pasją do motocykli zaraził się jego syn Angel, a później Maverick, Dean Berta i kolejny z kuzynów - Isaac.

Wsparcie finansowe Mavericka gwarantowało zespołowi jego ojca odpowiednie zaplecze. Kreślono ambitne plany, za sprawą których Dean Berta miał trafić do motocyklowych mistrzostw świata i pójść śladem starszego członka rodziny. Wszystko zepsuł sobotni wypadek na torze w Jerez.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bijatyka na ostro. To miał być spokojny mecz

W pamięci zostanie jego uśmiech

Dean Berta Vinales zginął wskutek odniesionych obrażeń, po karambolu w wyścigu klasy Supersport 300. Hiszpan po wypadku leżał na środku toru, a rywale jadący z tyłu nie mieli szans na reakcję. 15-latek został uderzony przez jeden z motocykli, doznał rozległych obrażeń klatki piersiowej i głowy. Reanimowano go na torze. Transport śmigłowcem do szpitala nie przyniósł dobrych wiadomości - nastolatek przegrał walkę o życie.

"Nie mogę znaleźć ani jednego słowa. To straszna wiadomość. Chcę cię zapamiętać w takiej wersji, z tym pięknym uśmiechem" - napisał na Instagramie w sobotni wieczór Julian Simon, mistrz świata klasy 125 ccm z 2009 roku, obecnie trener Mavericka Vinalesa i jeden z mentorów Deana Berty Vinalesa.

"Jesteśmy zdruzgotani. Nasze myśli są z rodziną Deana" - krótki komunikat Vinales Racing Team po sobotniej tragedii w Jerez mówił wszystko. Zespół został stworzony po to, by wypromować 15-latka. Teraz stracił on swój sens istnienia.

Brutalnie przerwana kariera

Bliscy 15-letniego Hiszpana wybrali drogę kariery poprzez wyścigi klasy Supersport 300, gdzie zawodnicy dysponują niewielkimi sprzętami. Motocykl waży tylko 140 kilogramów, ale może za to rozwijać prędkość ok. 200 km/h. Rywalizacja w tej kategorii miała przygotować Deana Bertę do mistrzostw świata Moto3, w których przed laty sukcesy odnosił jego kuzyn Maverick.

"Ten sen miał najgorsze możliwe zakończenie" - stwierdził dziennikarz Javier Sanchez z "El Mundo" po tragedii na torze w Jerez.

Dean Berta Vinales, podobnie jak jego kuzyni, wsiadł po raz pierwszy na motocykl, gdy nie miał jeszcze ukończonych trzech lat życia. W wieku 6 lat regularnie rywalizował już w wyścigach pocket-bike'ów. Kochał sport i brał nawet pod uwagę rozpoczęcie przygody z piłką nożną. Geny nasiąknięte benzyną zrobiły jednak swoje.

- Trenowałem piłkę nożną, ale nie dawało mi to frajdy. Motocykle dają więcej emocji niż futbol. Poza tym, zawsze widziałem moją rodzinę na motocyklach - powiedział Dean Berta Vinales w wywiadzie udzielonym portalowi Emporda.info.

15-latek poprawiał tempo i osiągał coraz lepsze wyniki w klasie Supersport 300. Wprawdzie jego kuzyn Maverick popadł w konflikt z Yamahą, z którą rozwiązał kontrakt w MotoGP, ale Dean Berta nadal korzystał z japońskich maszyn. Rok 2022 miał być dla niego przełomowy. Niestety, nie będzie. Jego wypadek miał miejsce na trzy okrążenia przed metą. Jeśli życie Hiszpana było wyścigiem, to zostało ono brutalnie przerwane na pierwszych "kółkach". Za wcześnie.

Czytaj także:
Kosztowny błąd Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk rozczarowany samym sobą
George Russell znów to zrobił. Podium dla Williamsa w GP Rosji?

Komentarze (0)