Wojna polsko-polska o 24h Le Mans. Nie potrzeba nam polityków [OPINIA]

Materiały prasowe / FIA WEC / Na zdjęciu: Albert Costa z zespołu Inter Europol Competition
Materiały prasowe / FIA WEC / Na zdjęciu: Albert Costa z zespołu Inter Europol Competition

Polski zespół wygrał 24h Le Mans, Robert Kubica był drugi. Niedziela była pięknym dniem dla polskiego motorsportu. Pokazała też wady pewnej części społeczeństwa, która zamiast się cieszyć, wolała się pokłócić.

Jeszcze kilka lat temu 24h Le Mans w świadomości przeciętnego polskiego kibica nie istniało, bo wyścigi długodystansowe nie mają w Polsce swojej historii. Czy to się komuś podoba, czy nie, zmienił to Robert Kubica. Tak jak przed ponad 15 laty Polacy zaczęli oglądać Formułę 1 z powodu krakowianina, tak teraz spora część podążyła za nim do długodystansowych mistrzostw świata WEC.

Liczne grono kibiców Kubicy liczyło, że ten odniesie wymarzony triumf w 24h Le Mans. Polak ma niedokończone sprawy z francuskim klasykiem. Wystarczy przypomnieć, że w roku 2021 zwycięstwo na Circuit de la Sarthe odebrała mu awaria czujnika w samochodzie na ostatnim okrążeniu. Minuta dzieliła krakowianina od zapisania się w historii.

W niedzielę Robert Kubica znów zapisał się w historii, choć w nieco innej formie. Po raz pierwszy w historii 24h Le Mans zobaczyliśmy na podium dwóch Polaków. Krakowianin był drugi, a dość niespodziewanie najbardziej prestiżowy wyścig świata wygrała polska załoga Inter Europol Competition z Jakubem Śmiechowskim w składzie. Za jej sprawą usłyszeliśmy Mazurka Dąbrowskiego, gdyby wygrał Kubica, na Circuit de la Sarthe rozbrzmiałby hymn Belgii, bo 38-latek reprezentuje belgijskie WRT.

ZOBACZ WIDEO: kuriozalna sytuacja w meczu w Turzy Śląskiej. Zobacz, co zrobił bramkarz

Piszący i czytający te słowa mogą nie dożyć dnia, w którym na podium 24h Le Mans stanie dwóch polskich kierowców, nie mówiąc o usłyszeniu Mazurka Dąbrowskiego. Powinniśmy się cieszyć, bo 11 czerwca 2023 roku zapisze się w historii polskiego motorsportu. Tymczasem w niedzielę pewna część społeczeństwa znów pokazała, że we wzajemnym skłócaniu się jesteśmy mistrzami świata i nie potrzebujemy nawet do tego polityków dwóch przeciwnych obozów.

O czym piszę? Podczas gdy zespół Kubicy gonił "turbo piekarzy" z Inter Europol Competition, polski internet zapłonął od kłótni, a miejscami nawet hejtu. Niestety, pięć groszy dorzucił tu dość stronniczy komentarz Eurosportu, gdzie dało się wyczuć, że niektórzy komentujący 24h Le Mans bardziej chcą wygranej Inter Europol Competition niż WRT z Kubicą na pokładzie. Wyjątek stanowił bodaj jedynie Maciej Marcinkiewicz, który dość obiektywnie podchodził do tematu.

W trakcie telewizyjnej relacji doszło do przekręcenia znaczenia słów Kubicy i przytoczenia wypowiedzi, która nigdy nie padła. Sugerowano też, że kara dla Inter Europol Competition w końcówce wyścigu może być efektem działań rywala - w domyśle najpewniej WRT. To tylko podkręciło nastroje, przez co Polacy podzieli się na dwa obozy - "team Kubica" i "team Inter Europol Competition".

Ostatecznie zwyciężył IEC, co jest kapitalną sprawą, bo mówimy o polskim zespole, na który nikt nie stawiał. To piękna historia Kopciuszka, którego przyszłość w długodystansowych mistrzostwach świata WEC stoi pod znakiem zapytania w związku z rezygnacją z klasy LMP2. Może niedzielny triumf pomoże "turbo piekarzom" w jakichś rozmowach pod kątem przyszłości? Kto wie. Polacy wykorzystali szansę, która być może już nigdy więcej nie nadejdzie.

Gdyby wygrał Kubica, też mielibyśmy kapitalną sprawę, bo nieliczni kierowcy mogą pochwalić się zwycięstwami w wyścigach F1 i 24h Le Mans. W przypadku krakowianina należy jednak przypuszczać, że nie była to jego ostatnia wizyta na Circuit de la Sarthe. Polak nieprzypadkowo wymieniany jest jako kandydat do czołowych zespołów WEC i może w roku 2024 powetuje sobie ostatnie niepowodzenia, choć łatwo nie będzie. Rywalizacja w klasie Hypercar robi się bowiem coraz ostrzejsza.

- Próbowaliśmy wywrzeć presję na samochód Inter Europol Competition, ale wyglądało to tak, jakby byli we własnej lidze. Jako Polak, chcę pogratulować im świetnego wyniku - powiedział Kubica po wyścigu. Krakowianin potrafił docenić klasę rywala i to, jak ważne wydarzenia z punktu widzenia Polski miały miejsce we Francji. Część kibiców niekoniecznie.

Tegoroczny 24h Le Mans powinien zatem być lekcją na przyszłość. Jeśli IEC ostatecznie pozostanie w długodystansowych mistrzostwach świata, jeśli znajdzie np. budżet na starty w kategorii Hypercar, to za rok znów może konkurować z Kubicą. Nie przerzucajmy się wtedy błotem, tylko doceńmy, że na tak wysokim poziomie Polska ma dwóch godnych reprezentantów.

Mamy rok, by wyciągnąć wnioski. Czas start.

Łukasz Kuczera

Czytaj także:
- Tor niemal zamienił się w rzekę. Zespół Kubicy przeżył dramat
- Kolejny wypadek w 24h Le Mans. Wyglądało to fatalnie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty