Regulamin WEC pozwala każdemu producentowi wystawić do rywalizacji w długodystansowych mistrzostwach świata dwa fabryczne samochody. W przypadku Ferrari są to załogi numer 50 i 51. Równocześnie przepisy pozwalają na przygotowanie aut prywatnych. Z tej możliwości skorzystał Robert Kubica, który otrzymał dodatkowe Ferrari oznaczone numerem 83. Krakowianin współdzieli je z Yifei Ye oraz Robertem Shwartzmanem.
Za wszystkie trzy samochody odpowiadają mechanicy AF Corse. Ferrari polskiego kierowcy różni się jedynie kolorem i logotypami sponsorów. Nie ma zatem obaw, że załoga Kubicy będzie traktowana w sposób gorszy niż dwa pojazdy fabryczne. Potwierdzili to szefowie włoskiego giganta.
- Wszystkim się dzielimy. Nie ma dla nas żadnej tajemnicy. Ostatecznie mamy trzy Ferrari w długodystansowych mistrzostwach świata i naszym celem jest, aby trzy Ferrari walczyły o podium. Nie ma zatem miejsca na sekrety - powiedział Ferdinando Cannizzo, dyrektor techniczny Ferrari, w rozmowie z "Autosportem".
ZOBACZ WIDEO: Koniec kariery, spokój czy nowy impuls. Czego potrzebuje Tai Woffinden?
Cannizzo potwierdził też, że Ferrari ceni sobie uwagi Kubicy na temat samochodu i właściwości opon. Przemyślenia Polaka będą pomocne m.in. przy wybieraniu strategii wyścigowej. Zamysł jest taki, by wszystkie trzy pojazdy traktować po prostu jako całość.
- Nasze podejście jest takie, że lepiej mieć trzy samochody niż dwa. To skomplikowane, ale lepsze rozwiązanie. Będziemy wspierać prywatne auto AF Corse w taki sposób, aby w każdym momencie mogli być częścią gry - dodał przedstawiciel włoskiego producenta.
Różnica polega na tym, że punkty zdobywane przez załogę Kubicy nie będą zaliczane do klasyfikacji producentów długodystansowych mistrzostw świat WECa. Polak wraz z kolegami z auta numer 83 będzie rywalizował o tytuł wśród ekip prywatnych.
AF Corse od lat współpracuje z Ferrari w wyścigach długodystansowych. Zespół odpowiadał za samochody kategorii GT w czasach, gdy Włosi nie posiadali swojej maszyny w najwyższej klasie Hypercar. - Dodatkowy samochód to większy wysiłek, ale też dzięki niemu mamy więcej wskazówek i informacji zwrotnych. Możemy je wykorzystać do rozwoju naszej konstrukcji. To dobra wiadomość. Ten wysiłek nam się opłaci - podsumował Cannizzo.
Czytaj także:
- 3,2 mld dolarów. Formuła 1 zszokowała wynikami finansowymi
- Verstappen oskarża rywali w F1. "To takie typowe"