Do wypadku w wyścigu 6h Spa-Francorchamps doszło na niespełna dwie godziny przed zakończeniem rywalizacji. Earl Bamber z Cadillaca wyprzedzał wolniejszych rywali na prostej i zahaczył o pojazd BMW. Maszyna prowadzona przez Nowozelandczyka zahaczyła o bandy, pofrunęła w powietrze i na szczęście wylądowała na kołach.
- Jestem cały - odpowiedział po dłuższej chwili Bamber, a sędziowie nie mieli wyjścia i musieli przerwać wyścig WEC na torze Spa-Francorchamps czerwoną flagą. Na torze zalegało zbyt wiele rozbitych części, aby w tej sytuacji uruchomić jedynie samochód bezpieczeństwa.
Co więcej, Cadillac uderzył w bandy ochronne przy sporej prędkości i uległy one uszkodzeniu na sporym odcinku. Do pracy ruszyli funkcyjni, ale mieli sporo pracy do wykonania. Ostatecznie przerwa w wyścigu trwała znacznie ponad godzinę.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Lebiediew sprzedał restaurację. Zdradził powody
Ze względu na rozmiar uszkodzeń, z dalszej rywalizacji w sobotnim wyścigu WEC musiał się wycofać nie tylko samochód Cadillaca, ale również BMW.
W momencie przerwania rywalizacji na czele klasyfikacji 6h Spa-Francorchamps znalazły się dwie załogi Ferrari, a na czwartym miejscu AF Corse z Robertem Kubicą w składzie. Polak rozpoczynał wyścig za kierownicą samochodu oznaczonego numerem 83 i spędził w kokpicie ponad dwie godziny.
Czytaj także:
- Szef Mercedesa działa za kulisami. Będzie kolejny transfer w F1?
- Gorąco w F1. Zespół pozwał byłego szefa