Po raz kolejny zespół AF Corse nie miał szczęścia w tegorocznej rywalizacji w długodystansowych mistrzostwach świata WEC. Świetna jazda Roberta Kubicy sprawiła, że załoga numer 83 awansowała z ósmego miejsca na czwarte i mogła nawet myśleć o podium. Wszystko zmienił jednak poważny wypadek Earla Bambera z Cadillaca, który przerwał rywalizację na dwie godziny.
Naprawa infrastruktury torowej trwała bardzo długo i wydawało się, że sędziowie zakończą wyścig. Podjęto jednak decyzję, by wznowić rywalizację i do czasu trwania zawodów doliczyć okres obowiązywania czerwonej flagi. Zespół Kubicy należał do tych, które straciły najwięcej w tej sytuacji, bo zaraz po restarcie, jeszcze podczas pobytu samochodu bezpieczeństwa na torze, musiał zjechać do alei serwisowej po paliwo.
- To był skomplikowany weekend. Już w kwalifikacjach nie byliśmy w stanie wycisnąć maksimum z samochodu. Po starcie z ósmego miejsca w kilka okrążeń awansowaliśmy na piątą lokatę, a w momencie czerwonej flagi byliśmy na czwartej - mówi Giuseppe Petrotta, dyrektor techniczny AF Corse.
ZOBACZ WIDEO: Szalony dzień zawodnika Grand Prix. O tym mogą nie wiedzieć kibice
Dodatkowo zespół Kubicy otrzymał 5 s kary od sędziów za nieprzestrzeganie ich instrukcji, którą również musiał odbyć po restarcie, na czym dodatkowo stracił. - Straciliśmy przez to szansę na podium. Na początku wyścigu mieliśmy mały kontakt, ale mimo to samochód spisywał się dobrze - dodaje Petrotta.
Świadom straconej szansy jest Kubica. - To nie był łatwy weekend. Zaczęliśmy od problemów, jakie napotkaliśmy podczas przygotowań do wyścigu. Dobry start sprawił, że awansowaliśmy z ósmej na czwartą pozycję. Niestety, kilka drobnych błędów kosztowało nas dużo czasu, a czerwona flaga pojawiła się w najgorszym możliwym momencie dla naszego samochodu. Akurat kończyło nam się paliwo i musieliśmy zjechać do boksów po restarcie - analizuje polski kierowca.
- To było cenne doświadczenie i ważna lekcja, która pozwoli nam się lepiej przygotować do najważniejszego wyścigu sezonu, jakim jest 24h Le Mans w czerwcu - dodaje Kubica.
Yifei Ye, który przejął samochód Ferrari po krakowianinie, przyznał, że był to wyścig "z doskonałymi momentami, ale też trudniejszymi", a ósma pozycja "nie jest wynikiem, na jaki liczył zespół". Podobnie sytuację ocenił Robert Shwartzman, który za kierownicą pojazdu numer 83 kończył 6h Spa-Francorchamps.
- Nie zakończyliśmy wyścigu tak, jak chcieliśmy. Zespół miał pecha z czerwoną flagą i możemy tego żałować. Podczas pierwszego przejazdu samochód miał dobry balans, a ja przyzwoite tempo. Mogliśmy walczyć o podium, ale czerwona flaga wywróciła stawkę do góry nogami - podsumowuje Rosjanin z izraelskim paszportem.
Czytaj także:
- Schumacher znów w F1? To może być jego ostatnia szansa
- 28 mln dolarów na stole. Czy skusi go ogromna podwyżka?