"To naprawdę boli". Załoga Kubicy zdruzgotana po 24h Le Mans

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Julien Delfosse / DPPI / Na zdjęciu: samochód AF Corse
Materiały prasowe / Julien Delfosse / DPPI / Na zdjęciu: samochód AF Corse
zdjęcie autora artykułu

"To boli" - takie głosy dochodzą z AF Corse po nieudanym 24h Le Mans dla Roberta Kubicy i jego kolegów. Załoga Polaka odpadła z rywalizacji na cztery godziny przed końcem wyścigu, gdy pozostawała w walce o wygraną.

Awaria układu hybrydowego zmusiła AF Corse do wycofania załogi numer 83 z 24h Le Mans. Robert Kubica, Robert Shwartzman i Yifei Ye przeżyli ogromny dramat, bo pozostawali w walce o zwycięstwo w najbardziej prestiżowym wyścigu na świecie. Prywatny samochód Ferrari od początku rywalizacji imponował mocnym tempem wyścigowym.

Już na początku wyścigu Kubica zdeklasował rywali, gdy wyprzedzał rywali niczym tyczki. Na pierwszym okrążeniu Polak awansował z dwunastej pozycji na piątą. To Polak skomplikował też życie AF Corse poprzez doprowadzenie kolizji z samochodem BMW po nieco ponad sześciu godzinach jazdy, ale mimo otrzymanej kary, załoga numer 83 później z powrotem powróciła do gry o wygraną.

"To naprawdę boli" - przyznał w mediach społecznościowych Robert Shwartzman. Rosjanin z izraelskim paszportem debiutował w 24h Le Mans. Pomimo nieznajomości toru, kręcił bardzo dobre czasy i przyczynił się do odrobienia strat, jakie powstały po karze dla Roberta Kubicy. Ustrzegł się też błędów w nocnych warunkach, a wielu kierowców podkreśla, że to właśnie wtedy najłatwiej o błąd na Circuit de la Sarthe.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Michał Listkiewicz ocenił występ Polaków

"Zostać wyeliminowanym z 24h Le Mans na cztery godziny przed metą! Przeżyliśmy prowadzenie w wyścigu, otrzymanie kary i ponowną walkę o wygraną. Daliśmy z siebie wszystko, co pozwoliło nam wrócić do czołówki. Ostatecznie musieliśmy się wycofać, a powstałe przez to rozczarowanie jest nie do opisania" - dodał rosyjski kierowca.

Do awarii układu hybrydowego doszło pod koniec przejazdu Roberta Shwartzmana. Rosjanin zdołał dojechać do alei serwisowej, gdzie Yifei Ye był gotowy do przejęcia od niego kierownicy w modelu 499P. Wtedy spod maski Ferrari zaczął wydobywać się czarny dym.

"Kolejne 24h Le Mans niczym przejażdżka kolejką górską" - napisał Ye w mediach społecznościowych. To Chińczyk był partnerem Kubicy w zespole WRT w 2021 roku, gdy załoga z Polakiem w składzie zmierzała po wygraną w 24h Le Mans w klasie LMP2. Na ostatnim okrążeniu w samochodzie, podczas przejazdu Ye, doszło jednak do awarii czujnika. W tym sezonie pech znów dał o sobie znać.

"Prowadziliśmy w sobotę przez znaczną część wyścigu, mieliśmy kłopoty o północy, a w niedzielę wróciliśmy na czoło stawki i liczyliśmy się w walce o wygraną. Niestety, problem techniczny zatrzymał nasze marzenia o zwycięstwie w 24h Le Mans. Wszystko w momencie, gdy pozostawały tylko cztery godziny do mety..." - przyznał Ye.

"Jesteśmy zdruzgotani, bo jako załoga 83 zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze. Chłopaki z zespołu zasłużyli na świetny wynik, ale doświadczyłem już tego w Le Mans w przeszłości, to jest część tej gry... Wspaniale jest jednak dzielić samochód z dwoma, tak szybkimi Robertami" - podsumował Chińczyk, który równocześnie pogratulował fabrycznej załodze Ferrari zwycięstwa i zapowiedział powrót na 24h Le Mans w sezonie 2025.

Czytaj także: - Robert Kubica i klątwa 24h Le Mans. Ogromny pech Polaka, sukces Ferrari - Sędziowie uzasadnili karę dla Kubicy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty