Wypadek Roberta Kubicy z Driesem Vanthoorem to jeden z bardziej kontrowersyjnych momentów tegorocznego 24h Le Mans. Polak w tym momencie przewodził stawce, tymczasem zaliczył kontakt z dublowanym kierowcą, który powinien był mu ustąpić miejsca i nie utrudniać jazdy. Tymczasem Belg przez kilka zakrętów wyraźnie blokował reprezentanta AF Corse i walczył niczym o normalną pozycję.
Ostatecznie Kubica zahaczył o Vanthoora podczas dublowania, powodując wypadek kierowcy BMW. Uderzenie przy prędkości ponad 300 km/h okazało się fatalne w skutkach dla samochodu numer 15, który musiał wycofać się z 24h Le Mans. Wywołało też prawie dwugodzinną neutralizację, w trakcie której zespół Polaka stracił ponad minutę przewagi wypracowanej nad kolejną załogą. Dodatkowo krakowianin otrzymał 30 s kary, po odbyciu której spadł z pierwszego miejsca na szóste.
- Osobiście uważam, że zrobił to celowo. Sposób, w jaki się bronił, był niewłaściwy. To, jak potraktował mnie po wypadku, również. Nie okazał mi szacunku. Był nieludzki. Udowodnił, że jego manewr był zamierzony - powiedział Vanthoor w swoim podcaście, w którym omawia sprawy wyścigowe.
ZOBACZ WIDEO: Raport po konferencji reprezentacji Polski. Co z występem Lewandowskiego?
- Chciałem wykorzystać jadące obok nas Porsche, aby spowolnić Kubicę. To się nie udało, ale zachowałem się uczciwie i zrobiłem mu miejsce. Tyle że on postanowił uczynić sprawę bardziej skomplikowaną i niebezpieczną, co skończyło się uderzeniem. Kubica po prostu skręcił w prawo, jakby nikogo tam nie było - dodał Vanthoor.
Belg zaraz po wypadku miał pretensje do Kubicy. W serwisie X podkreślał, że Polak "nie zadał sobie trudu, aby napisać do mnie wiadomość" i "nie interesował się, jak się czuję". - Gdyby przyszedł do mnie po swoim przejeździe lub zadzwonił, aby wszystko wyjaśnić, to sprawa byłaby załatwiona. Wtedy bym o tym zapomniał. Jednak nawet tyle nie zrobił - dodał kierowca BMW, który po wypadku wylądował w centrum medycznym, gdzie wykryto u niego lekkie wstrząśnienie mózgu.
Kubica w rozmowie z Motowizją skomentował wydarzenia z 24h Le Mans. Polak podkreślił, że "nie jest kimś, kto wjechałby z prędkością 300 km/h w inny samochód". - Zwłaszcza gdy prowadzisz w wyścigu i masz przed sobą 18 godzin jazdy, to nie ryzykujesz, że wylądujesz w barierkach - powiedział.
Vanthoor w podcaście ujawnił, że nie zamierza w taki sposób pozostawić wydarzeń z 24h Le Mans. Belg stoi na stanowisku, że kara dla Kubicy i jego zespołu była zbyt łagodna. Incydent wyeliminował BMW z wyścigu, zaś AF Corse po spadku na szóstą pozycję po kilku godzinach znów było w stanie walczyć o wygraną w 24h Le Mans. Ostatecznie załoga Polaka nie dojechała do mety z powodu awarii samochodu.
- Ta kara to trochę żart. Nie tylko dla mnie, ale też dla innych - powiedział Vanthoor, który poskarżył się też na hejt ze strony polskich kibiców. Belg ujawnił, że od ostatniego weekendu atakowany jest przez fanów Kubicy w sieci.
- Spotkał mnie olbrzymi hejt. To nie jest miłe, ale rozumiem, że wspierają go i stoją za nim całym murem. Problem w tym, że nie rozumieją szerszego kontekstu motorsportu - dodał.
Co ciekawe, sam Vanthoor w podcaście przyznał się do tego, że "nie do końca przestrzegał zasad", mając na myśli ignorowanie niebieskich flag i nieprzepuszczenie Kubicy.
Czytaj także:
- Red Bull ma podejrzenia. Rywale łamią przepisy F1?
- Głośny transfer w tym tygodniu? F1 czeka