22-latek przesiadł się do Lamborghini Huracana w specyfikacji Super Trofeo zaledwie cztery dni po zakończeniu sezonu GP3 w Abu Zabi, w czwartek zapewniając swojej ekipie jedenaste pole startowe do drugiego wyścigu połączonych klas PRO i PRO/AM, uzyskując jednocześnie szósty czas w kategorii PRO.
Pierwszy z dwóch piątkowych, liczących po 50 minut wyścigów, z dwunastego pola rozpoczynał De Marco, przekazując 620-konne auto z numerem 26 Arturowi Janoszowi na ostatnie 20 minut rywalizacji. Polak był w stanie podkręcić tempo i przebić się na dziesiąte miejsce, zapewniając także zespołowi szóstą pozycję w klasie PRO.
Po dobrym starcie do drugiego wyścigu, kilka godzin później polski kierowca awansował z jedenastego na dziewiąte miejsce. Na półmetku rywalizacji za kierownicę wsiadł De Marco, który finiszował na szóstej pozycji. Polsko-włoska załoga zredukowała co prawda swoją stratę do zwycięzcy aż o połowę względem pierwszego wyścigu, ale otrzymała pięciosekundową karę za zbyt szybki pit-stop, po której sklasyfikowano ją ostatecznie na siódmej pozycji w klasie PRO i dziewiątej łącznie.
- Byłem w stanie utrzymywać tempo grupy jadącej przede mną i awansowałem z jedenastej na dziewiątą pozycję. Zostałem na torze dwa kółka dłużej niż rywale, dzięki czemu zyskałem sporo czasu, a po pit-stopie Nicola wyjechał z alei serwisowej na szóstym miejscu, które obronił do mety. Niestety okazało się, że nasz postój był o sekundę szybszy niż powinien, przez co otrzymaliśmy pięć sekund kary i spadliśmy na siódme miejsce w naszej klasie, ale nie ma to większego znaczenia. Start w Walencji traktowałem głównie jako dobry trening i świetną zabawę. Pod tym względem był to bardzo udany weekend. To były moje ostatnie wyścigi w tym roku, ale jesteśmy też coraz bliżej sfinalizowania planów na przyszły sezon, dlatego najbliższe dni także zapowiadają się pracowicie - powiedział Janosz.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski w Borussii. Od Lewangłupskiego do Lewangolskiego