Na początku tego tygodnia zaprezentowano samochód Formuły E drugiej generacji. Zmiany wprowadzone pod nadzorem FIA miały na celu zwiększenie wydajności akumulatorów i układu napędowego, tak aby szły one w parze z nowym, zaskakującym podwoziem.
Zgodnie z ostatnimi zapowiedziami, moc wyjściowa nowej generacji kształtować będzie się na poziomie 250 kW. W sesji kwalifikacyjnej będzie mieć 50 kW więcej w porównaniu do obecnego modelu. Zmiany w układzie napędowym oraz niższe podwozie mają pozytywnie wpłynąć na prędkość maksymalną. Obecnie elektryczne pojazdy rozpędzają się do 225 km/h. Po zmianach pęknie magiczna bariera 300 km/h.
- Pojazd jest bardziej wydajny i ma więcej mocy. W takiej konfiguracji, z mocą którą będziemy mieć do dyspozycji, na długiej prostej możliwe jest przekroczenie 300 km/h. Tak zakładam. W takiej sytuacji nikt nie będzie miał prawa powiedzieć, że ten samochód nie jest szybki - powiedział Lucas Di Grassi, obecny mistrz Formuły E.
Di Grassi jest zdania, że kolejnym krokiem Formuły E powinno być przeprojektowanie większości torów. Powinny one posiadać dłuższe proste. Wszystko po to, aby kierowcy byli w stanie wykorzystać potencjał nowej generacji samochodu. Zwiększyłoby to też szanse na wyprzedzanie.
- Dochodzimy do interesującego punktu. Samochód staje się trudniejszy w prowadzeniu, ma większą moc, jest bardziej wydajny. Dlatego Formuła E powinna przeprojektować tory. Nie widzę powodu, dla którego nie miałyby one liczyć po 700-800 m. Trzeba dostosować realia do nowych pojazdów. Nie zmieniajmy zbyt mocno tras, ale wykorzystajmy fakt, że będziemy mieć więcej mocy w samochodach i inne przełożenia. To zwiększy szanse wyprzedzania - dodal di Grassi.
Ostatnie zmiany w elektrycznej serii to krok w kierunku rywalizacji z Formułą 1. Początkowo krytykowano moc pojazdów FE. Gdy w 2016 roku poddano je testom, ich wydajność oceniono na poziomie samochodów klasy GT3. Od tego momentu ich tempo nieznacznie jednak wzrosło.
Brazylijczyk nie zgadza się jednak z krytycznymi opiniami na temat Formuły E. Większość wyścigów tej serii odbywa się na ulicznych torach, dlatego nie można porównywać osiągów samochodów FE i F1. - Nadal nie można porównywać modeli F1 czy pojazdów WEC z klasy LMP1 z naszymi. One nie byłyby w stanie ścigać się na naszych torach. Przecież samochód F1 nie będzie w stanie ścigać się po ulicach Paryża - zakończył di Grassi.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica wraca do F1. "W Polsce treningi mogą mieć więcej widzów, niż wyścigi"