Do fatalnego wypadku doszło w sierpniu podczas rywalizacji na Pocono Raceway w ramach IndyCar. Robert Wickens chciał wyprzedzić Ryana Huntera-Reaya, ale doszło pomiędzy nimi do kontaktu. Wskutek tego Kanadyjczyk z pełną prędkością uderzył w betonową ścianę, a następnie jego samochód pofrunął w powietrze, kilkukrotnie obrócił się i wrócił na środek toru.
Wickens został odwieziony do szpitala, gdzie przeszedł skomplikowaną operację. Miała ona na celu ustabilizowanie złamania kręgosłupa w odcinku piersiowym w związku z uszkodzeniem rdzenia kręgowego. Kierowca miał też złamane nogi i ręce.
Kanadyjczyk rozpoczął już rehabilitację. Porusza się za pomocą wózka inwalidzkiego, ale wierzy, że w przyszłości stanie na nogi. - Moje ciało staje się coraz mocniejsze i mam nadzieję, że wkrótce będę mógł wszystko robić bez pomocy. Publikuję filmy przedstawiające ruch w nogach, ale w rzeczywistości jestem daleko od samodzielnego chodzenia - napisał Wickens.
- Niektórzy ludzie są nieco zdezorientowani z powodu powagi mojego urazu. Nigdy w życiu nie pracowałem ciężej i oddaję wszystko, co mam, żeby wywołać u mnie odpowiednie działanie nerwów - dodał kierowca.
ZOBACZ WIDEO: Polski wspinacz zachwycił Justynę Kowalczyk. "To się w głowie nie mieści!"