Rzecz w zasadzie sprowadza się do podstawowego pytania po Grand Prix Australii - co się dzieje z Ferrari? Czy testy były zwykłą inscenizacją, czy może w Melbourne poszło coś nie tak? Czy bardziej reprezentatywna była forma przedsezonowa czy pierwszy wyścig? Grand Prix Bahrajnu właśnie odpowiedziało na te pytania.
Treningi wyglądały sensacyjnie ze średnią przewagą Ferrari nad Mercedesem około 0,6 sekundy na okrążenie. Ferrari szokowało przede wszystkim prędkością na długich prostych, ale trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż sam wyścig jest rozgrywany w niższych temperaturach niż większość treningów. W Bahrajnie niedzielne Grand Prix odbywa się przy oświetleniu. Podobnie kwalifikacje, podczas których przewaga włoskiego teamu nie była już tak miażdżąca, ale wciąż wyraźna. Co ciekawe to nie Sebastian Vettel, ale Charles Leclerc stanął na pole position z przewagą nad wielokrotnym mistrzem świata bardzo porównywalną w stosunku do wyniku obu Mercedesów. Różnica między miejscami 2-4 zamykała się w 0,1 sekundy, a więc to nie tyle była dominacja kwalifikacyjna Ferrari (bo równie dobrze to Lewis Hamilton mógł stać obok Leclerca na linii startowej) co fenomenalny pokaz możliwości nowego nabytku Ferrari.
CZYTAJ WIĘCEJ: Valtteri Bottas nadal liderem. Mercedes powiększa przewagę!
Muszę również krótko odnieść się do informacji na temat rzekomo różnych pakietów aerodynamicznych w samochodach Williamsa. Wydaje mi się to nadinterpretacją. Nawet Robert Kubica nie potwierdził tych informacji, a jedynie dywagował, czy problem może dotyczyć aerodynamiki. Z kolei twierdzenia Roberta, że ma zupełnie inny samochód od swojego kolegi z zespołu też, moim zdaniem noszą znamiona przesady. Problem, że dana konstrukcja zdecydowanie lepiej pasuje jednemu kierowcy, a innemu kompletnie nie odpowiada jest co najmniej tak stary jak historia Formuły 1. Bardzo rzadko stoi za tym intencjonalne działanie zespołu na niekorzyść swojego kierowcy, a jak dla mnie wypowiedź Roberta tak zabrzmiała. Oczywiście nie zmienia to faktu, że z konkurencyjnością Williamsa jest aktualnie duży problem, ale właśnie dlatego odniesienie wyników do drugiego kierowcy w zespole jest zazwyczaj wymierne, a Kubica szeroko komentując tą sprawę potwierdza wspomnianą zależność.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 106. Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany
W wyścigu ewidentnie kluczową rolę odgrywały opony. Najbardziej dobitnie było to bodaj widać na przykładzie Hamiltona, który jako jedyny ze ścisłej czołówki zdecydował się w trakcie pierwszego pit stopu na mieszankę soft zamiast medium. Wszyscy od lidera wyścigu Leclerca po Maxa Verstappena wybrali tą drugą opcję. Na kolejnych okrążeniach Lewis w książkowy wręcz sposób pokazał jak szybko może się zmienić stan opon i jak wiele od tego zależy. Hamilton był bardzo zmotywowany, podczas serii pit stopów udało mu się wyprzedzić Vettela co jest w przypadku kierowcy Mercedesa klasyką. Potrafi w genialny wręcz sposób wyczuć kluczowy moment wyścigu i wykorzystać go do maksimum. Osobiście uważam to za najbardziej skuteczną broń Hamiltona i element przyrównujący go do Michaela Schumachera. Jednak dosłownie po kilkunastu kilometrach jazdy de facto kwalifikacyjnej nastąpiło drastyczne pogorszenie przyczepności i Lewis nie był w stanie odeprzeć kontrujących ataków Vettela. Plan był dobry i pasował do stylu jazdy Hamiltona. Była to typowo agresywna taktyka obliczona na szybką redukcję dystansu w stosunku do Leclerca i próbę ataku, a później… przejęcie kontroli nad wyścigiem. Niestety musiał ulec Vettelowi, który dysponował twardszą mieszanką, a więc założenie kompletnie się nie sprawdziło co paradoksalnie nie jest wcale dziwne. Bahrajn to tor zdecydowanie typu „stop and go”, a więc fizyka co chwilę obciąża tylne opony w trakcie przyspieszania. I właśnie na przyczepność tyłów Hamilton narzekał.
CZYTAJ WIĘCEJ: Nico Rosberg gani Sebastiana Vettela. "Nie mogę w to uwierzyć"
Oczywiście Lewis nie dawał za wygraną i sporą stratę do Vettela próbował nadrobić po kolejnej zmianie opon. Końcówka wyścigu to jednak przede wszystkim dramat Leclerca - kierowcy, któremu zdecydowanie należało się to zwycięstwo. Zdominował cały weekend zdobywając pole position, wypracowując odpowiednią przewagę i w sposób wyglądający na pełną kontrolę zmierzał po pierwsze zwycięstwo. Przede wszystkim nie poddał się presji, a właśnie ten wyścig jak mało który pokazuje, iż nie można tendencji do błędów utożsamiać z młodym wiekiem czy nawet ograniczonym doświadczeniem. Leclerc ma za sobą niemal bezbłędny występ, a tak utytułowany kierowca jak Vettel popełnił znaczący błąd. Formuła 1 to szczyt motosportu tak pod względem możliwości technicznych jak i poziomu sportowego i z nielicznymi wyjątkami nie dostają się tu osoby przypadkowe. Tym bardziej nie dostają się do teamu Ferrari. Pamiętajmy, że w zespole z Maranello miejsce młodemu Charlesowi musiał zrobić nie kto inny tylko mistrz świata Kimi Raikkonen. Zatem jego możliwości były precyzyjnie ocenione.
Przyznam się do dużego optymizmu u progu tego sezonu bowiem dawno już nie było sytuacji kiedy z wyścigu na wyścig tak wyraźnie zmieniałby się rozkład sił. Można było raczej mówić o mniejszej bądź większej przewadze potentata ostatnich lat. Teraz, jak na razie żadnego potentata nie stwierdzono. I dobrze!
Strona fundacji Wierczuk Race Promotion
Profil Fundacji Wierczuk Race Promotion na Facebooku