Sytuację z DTM można porównać do tego, jak funkcjonowała Formuła 1 w Polsce w czasach przed Robertem Kubicą. Do sezonu 2006 o detalach F1 wiedzieli tylko zapaleńcy. Pojawienie się krakowianina na polach startowych zmieniło sytuację. Transmisje w kanale otwartym pozwoliły dotrzeć do nowej grupy widzów, a dobre wyniki Polaka doprowadziły do "Kubicomanii".
DTM nie gromadzi takich tłumów na trybunach i przed telewizorami jak F1 i na tak dużą skalę nie uda się powtórzyć tego, co działo się w latach 2006-2010, gdy Kubica odnosił sukcesy w królowej motorsportu. Jednak nieprzypadkowo wielu ekspertów i kierowców uważa ją za najważniejszą serię wyścigową po F1 w Europie.
Kubica przywróci blask BMW?
Skrót DTM należy rozszyfrować jako Deutsche Tourenwagen Masters, czyli Niemieckie Mistrzostwa Samochodów Turystycznych. Nazwa może nieco mylić, bo pojazdom w tej serii daleko do turystycznej jazdy. Aerodynamika jest na bardzo zaawansowanym poziomie, a ich prędkość nie odbiega znacząco od osiąganej w F1.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica otwarty na starty poza F1. "Chodzi też o rozwój. Chcę się ścigać"
Jeszcze do niedawna znakiem firmowym DTM była rywalizacja tzw. wielkiej trójki, czyli Mercedesa, Audi i BMW. Pierwszy z producentów wycofał się jednak ze stawki, skupiając się w większym stopniu na rozwiązaniach ekologicznych i Formule E. Dlatego w roku 2019 oglądaliśmy walkę tylko dwóch fabryk. Wprawdzie prywatny team R-Motorsport korzystał z samochodów Aston Martina, ale nie osiągał dobrych wyników ze względu na brak odpowiedniego wsparcia finansowego i technicznego.
Czytaj także: Robert Kubica dziękuje BMW za szansę
W tych okolicznościach Audi zdominowało ostatni sezon w DTM. Po kolejny tytuł mistrzowski sięgnął Rene Rast, a Marco Wittmann z BMW był dopiero trzeci. Dlatego Robert Kubica stanie przed szansą przywrócenia blasku firmie z Bawarii. Po raz ostatni cieszyła się ona bowiem z mistrzostwa w roku 2016.
Jaki jest model M4 DTM?
Moda na ekologiczne rozwiązania i downsizing dopadła również DTM. Jeszcze nie tak dawno w tej serii kierowcy korzystali z potężnych 4-litrowych silników V8. Od roku 2019 zastąpił je 2-litrowy motor z turbosprężarką. Dysponuje on mocą ok. 610 KM, a samochód waży nieco ponad tonę. Sama konstrukcja to 986 kg, a należy do tego doliczyć paliwo oraz wagę kierowcy.
Chociaż model nazywa się M4 DTM to ma niewiele wspólnego z osobową wersją M4, jaką czasem możemy spotkać na naszych drogach. To efekt rozbudowanego pakietu aerodynamicznego. Szacuje się, że jedynie 50 z ponad 5 tys. elementów pochodzi z wersji standardowej.
Podstawą konstrukcji M4 DTM jest wykonanie ramy z włókna węglowego, co zapewnia niską masę samochodu przy równoczesnym zachowaniu wysokiego poziomu bezpieczeństwa. W środku możemy dostrzec też stalową klatkę bezpieczeństwa, która ma zapewniać skuteczną ochronę kierowcy w razie wypadku.
Części takie jak skrzynia biegów, sprzęgło, amortyzatory czy tylne skrzydło są identyczne we wszystkich samochodach DTM. Pozwala to kontrolować koszty i nie prowadzi do wyścigu zbrojeń pomiędzy fabrykami.
Oficjalnym dostawcą ogumienia dla DTM jest koreański Hankook. Są to opony, z którymi Kubica nie ma żadnego doświadczenia. W F1 zdążył bowiem poznać produkty Bridgestone i Pirelli. Z włoskich gum korzystał również w rajdach. Dlatego dopasowanie stylu jazdy do nowych opon może mu zająć nieco czasu.
Kubica kolejnym wielkim kierowcą w DTM
Wprawdzie póki co Kubica jest tylko zgłoszony do testów w DTM, ale tylko katastrofa mogłaby go pozbawić miejsca w tej serii w sezonie 2020. Zwłaszcza że w sezonie 2013 Polak testował model Mercedesa i był w stanie wtedy kręcić rekordowe czasy.
DTM w swoim CV ma wielu kierowców z F1. To właśnie w tej serii na szerokie wody wypływał Michael Schumacher, który reprezentował barwy Mercedesa. Sentyment do tej marki sprawił, że po latach "Schumi" dał się namówić na powrót do F1. Mercedesem w DTM po zakończeniu kariery w królowej motorsportu jeździł też jego młodszy brat - Ralf.
Czytaj także: Kubica w DTM i F1 nie będzie mieć czasu na odpoczynek
Niektórzy kierowcy, i niewykluczone, że tak też będzie w przypadku Kubicy, wybierali DTM po definitywnym zakończeniu startów w F1. Tak było z Davidem Coulthardem, Miką Hakkinenem czy Witalijem Pietrowem, którego Kubica dobrze zna ze wspólnych startów w Renault w F1 w roku 2010.
Były też przypadki młodych kierowców, którzy stawiali na DTM, by wypromować swoje nazwisko w obliczu braku miejsca w F1. Nie tak dawno w niemieckiej serii oglądaliśmy m.in. Estebana Ocona, Paula di Restę, Antonio Giovinazziego czy Pascala Wehrleina. Każdy z nich przekonywał się, że odnoszenie sukcesów w F1 nie jest równoznaczne z wygranymi w DTM.
Tacy kierowcy jak wspomniani wcześniej Rast czy Wittmann poświęcili bowiem całą swoją karierę tej serii. Królują nad konkurencją doświadczeniem i wcale nie są gorszymi zawodnikami niż ich koledzy po fachu z F1. Po prostu, na pewnym etapie kariery zabrakło im szczęścia, by realizować się w królowej motorsportu. Dlatego wyspecjalizowali się w innej dziedzinie.