Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: Testy DTM za nami. Jakie wrażenia?
[b]
Robin Rogalski, kierowca wyścigowy:[/b] Jestem mega zadowolony i bardzo szczęśliwy. Świetne doświadczenie, zwłaszcza jeśli chodzi o przeskok z samochodu GT4 do DTM. Nie było łatwo, bo realizowałem program dla Audi. Pomagałem im, starałem się przekazać informacje zwrotne co do zachowania samochodu i części. Musiałem się przyzwyczaić do zupełnie innego stylu jazdy.
Samochód posiadał ogromną ilość aerodynamiki. W zakręty musiałem wchodzić z dużo większą prędkością. Gdybym to robił z mniejszą, to bym z nich wypadł. No i kilka razy było blisko. Jednak nie ukrywam, że jestem zdumiony tym, jak ten samochód został przygotowany przez Audi. Nigdy czymś podobnym nie jeździłem. Jestem zadowolony z tego, że nie miałem problemów ze zbliżeniem się, a czasem byciem szybszym od fabrycznych kierowców.
A czy zespół był zadowolony?
Reakcja zespołu była w stylu "nie chwalimy za bardzo, by się nie podpalił". Audi to niemiecki zespół. Znam też swojego szefa, który też jest Niemcem. Od nich rzadko otrzymuje się pochwały. Wygląda to tak, że słyszy się słowa w stylu "jesteśmy zadowoleni". Usłyszałem też od szefa Audi, że nie przypuszczali, że pojadę tak szybko. Dla mnie to bardzo dużo znaczy, ale nie zamierzam spoczywać na laurach. Chcę jeszcze ciężej pracować i dać z siebie wszystko w nadchodzących sezonach oraz okresach przygotowawczych.
Sporo mówi się, by w testach nie patrzeć na czasy. Da się je umieścić z tyłu głowy i nie myśleć o nich?
Ciężko. W mediach prezentowane są czasy kwalifikacyjne, najszybsze okrążenie z danego dnia. Ja dla siebie jestem bardzo wymagający, dlatego nigdy nie będę w 100 proc. zadowolony.
Czytaj także: Niemcy przekonani, co do Roberta Kubicy w DTM
Jestem młodym kierowcą. Nigdy nie jeździłem samochodem DTM, żeby w kwalifikacjach nim pojechać maksymalnie szybko, to trzeba wykorzystać w 100 proc. każdy detal. Chociażby opony. Tymczasem ja robiłem okrążenia kwalifikacyjne na sam koniec dnia, gdy byłem mocno wyczerpany po czterech godzinach jazdy bez przerwy, a w dodatku tor był w opłakanym stanie. Jednak wszyscy powiedzieli, że uzyskałem bardzo dobry czas. Swój potencjał pokazałem w długich przejazdach.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Wcześniej mówił pan o tym, że decyzję o sezonie 2020 podejmie po testach. Coś się wyjaśniło? W jakiej serii pana zobaczymy?
Dostałem informację, że DTM stoi dla mnie otworem, ale gdzieś w kontekście dwóch lat. Mam kontrakt z Audi po testach, choć minął dopiero jeden dzień od ich zakończenia. Myślę, że nasza współpraca będzie rozwijać się bardzo dynamicznie. Nie chciałbym jednak podawać szczegółów, bo nic nie jest pewne.
Dla mnie w testach bardzo ważne było to, że mogłem obserwować jak pracuje się na najwyższym poziomie, jakie dane przekazywać inżynierom, w jaki sposób opisywać komunikaty, tak aby zrozumieli nasze słowa. Niektórzy kierowcy wyrażają się niejasno, a ważne jest, aby bardzo skrupulatnie pracować z osobami odpowiedzialnymi za ustawienia pojazdów. Mogłem to obserwować trzy dni, ostatniego nawet samemu brać w tym udział i jestem zadowolony.
Wspominał pan też o pracy z oponami. Czy w DTM wygląda to podobnie jak w F1, że trzeba się mocno postarać, aby zmusić je do odpowiedniej pracy?
Z R8 LMS Cup znałem opony firmy Hankook, ale tam są one zupełnie inne. To tak jakby zestawiać Toyotę z Ferrari. Nie ma nawet co porównywać tych opon.
Najwięcej problemów przysparzały okrążenia kwalifikacyjne, aby znaleźć idealne okno operacyjne, żeby wyczuć opony odpowiednio i je rozgrzać. Tak, aby auto było idealne na jednym, dwóch okrążeniach. Gdy chciałem pojechać trzecie szybkie "kółko", to już nie było szans. To było bardzo wymagające. Do tego trzeba doświadczenia, a ja tego nie mam. Gdybym sobie z tym lepiej poradził, to mógłbym uzyskać czasy na poziomie Roberta Kubicy.
Zarządzanie oponami jest też ważne na długich przejazdach. W tym przypadku byłem w stanie trzymać dobre tempo. Głównie polega to na tym, że gdy spadają możliwości i przyczepność opon, by dobrze nimi zarządzać. Poradziłem sobie z tym dobrze. To jednak wyróżnia kierowców, którzy potrafią zarządzać oponami. Bo niektórzy cisną za mocno na początku i zużywają ogumienie za wcześnie. Rozsądne podejście jest kluczowe, bo wszystko trzeba sobie dobrze zaplanować na dystansie piętnastu okrążeń.
Była okazja, by porozmawiać z Robertem Kubicą?
Rozmawialiśmy może z 15 minut. Głównie o moim przyszłym sezonie, o tym jak podobają mi się testy, o oponach. Sam zapytałem go o plany na rok 2020. Mogę powiedzieć, że Robert największe plany wiąże z BMW, ale nic nie jest przesądzone. Kontraktu nie ma podpisanego, więc nie ma co za mocno rzucać słów na wiatr.
Czy Robert Kubica przykuwał większą uwagę w testach niż reszta kierowców?
Nie. W ogóle. To tylko w mediach zwracano na to taką uwagę. W padoku każdy był traktowany równo. Mogę powiedzieć, że ja i Robert byliśmy traktowani jednakowo. Nie było czegoś takiego, że ktoś był faworyzowany. Każdy robił swoje i był skupiony w 100 proc. na zadaniu. Tak jest zawsze w profesjonalnym sporcie. Chyba, że mamy podział w zespole na pierwszego i drugiego kierowcę. Na szczęście z tym nie miałem jednak styczności.
Z czasów wynika, że Audi było lepsze od BMW. Czyżby czekał nas kolejny rok dominacji tego pierwszego zespołu?
Ciężko stwierdzić, bo do końca nie wiemy, co testowały Audi i BMW. To jedna wielka niewiadoma. Po czasach okrążeń widać, że Audi było lepsze o 0,2 s. Jednak każdy realizował inny program. Były pory dnia, gdy czasem BMW było szybsze.
Nie można patrzeć tylko na czasy kwalifikacyjne. Gdy Audi i BMW testowało długie przejazdy o tej samej porze dnia, to ich osiągi były zbliżone. Jednak symulacja kwalifikacji to niewiadoma, bo nie wiemy, ile paliwa miały dane samochody, albo co testowano w trakcie tych przejazdów. Wystarczy, że BMW zmieni jakiś drobiazg i to może zatuszować osiągi.
Jest pan zaskoczony czasami Roberta Kubicy?
Nie. Wiedziałem, że sobie poradzi. Uważam, że wykonał niesamowitą robotę. Mogę śmiało stwierdzić, że bez problemu sobie poradzi ze startami w DTM.
Gdy czytałem o testach DTM w niemieckich mediach, wspominano o panu jako o "Niemcu z polskimi korzeniami". Jak to wygląda?
Nie ma co ukrywać. Urodziłem się w Niemczech, w Lubece pod Hamburgiem. Mieszkałem tam przez chwilę, przez sześć miesięcy od urodzenia. Wyprowadziłem się do Szczecina i mieszkam w tym mieście już ponad 18 lat.
Czytaj także: Impreza świąteczna Williamsa bez Kubicy
Czyli nie ma dylematu, który z tych krajów reprezentować?
Mam obywatelstwa Polski i Niemiec. To ciężki temat. Podobne problemy mieli w przeszłości inni, chociażby Dariusz Michalczewski.
Testy za panem. Czas na wakacje?
Sam nie wiem, jak długa przerwa mnie czeka. Nie mam żadnych kontraktów ze sponsorami, a to jest bardzo ważne w tym sporcie. Odpukać, ale może się okazać, że w roku 2020 nigdzie nie będę jeździć, jeśli nie poukładają się sprawy finansowe. Celuję w starty w GT3, ale czeka mnie ciężka praca nad szukaniem budżetu. Nie ma co ukrywać i się czarować. Muszę uzbierać pieniądze na przyszły rok, bo jeszcze ich nie mam.